Spalenia

 

 

Omawiając zniknięcia pojedynczych osób, musimy uwzględnić fenomen "spalania się" ludzi nie dający się w żaden logiczny sposób wytłumaczyć. Z około stu pięćdziesięciu udokumentowanych przypadków przytoczę tylko kilka najbardziej charakterystycznych.

Zacznę od ostatniego wypadku, który zdarzył się w Nowym Jorku mniej więcej przed rokiem (w 1983 r., przyp. tłum.). Maria Luiza, pięćdziesięciopięcioletnia pracownica "Banku Amerykańskiego" w południe opuściła swoje biurko i skierowała się do małej restauracji znajdującej się po drugiej stronie ulicy, gdzie zwykle jadała obiad. Był czas południowej przerwy i na zalanej słońcem ulicy pojawiło się wielu ludzi. Po zmianie świateł na skrzyżowaniu Maria Luiza zrobiła krok do przodu, aby przejść przez ulicę i na zawsze "zniknęła" na oczach zaskoczonych i przerażonych kierowców i pieszych. Po zrobieniu trzech kroków kobieta jakby się potknęła, złapała ręką za czoło i zaczęła się "palić"! Jak wielka szmaciana lalka padła na trotuar i zaczęła palić się wydzielając intensywny błękitny dym. Po niespełna czterech minutach po byłej urzędniczce została garść popiołu i kilka rzeczy osobistych.

Gapie wezwali patrol policyjny. Co się stało? W pierwszym momencie policjantom nikt nie potrafił nic wyjaśnić. Siedemnaście osób w ciężkim szoku odwieziono do najbliższego szpitala. Policja ostrożnie zabezpieczyła ślady: nadpaloną sukienkę Marii Luizy, całkowicie zachowane buty i torebkę, a także fragment lewej dłoni. W tym czasie nad ulicą wciąż jeszcze unosił się błękitny dym, próbowano uspokoić tłum i wprowadzić porządek w ruchu. Tylko kilku starszych policjantów i niektórzy ludzie z obsługi medycznej wiedzieli, o co chodzi. W kręgach naukowych zjawisko to nazywa się fachowo SHC (Spontaneous Human Combustion), czyli spontaniczne samospalenie ludzi!

Mary Harry miała sześćdziesiąt siedem lat, gdy tego pechowego popołudnia wygodnie usiadła w swoim ulubionym fotelu. Nikt nie wie, o czym myślała, gdy nagle zaczęła płonąć wydzielając błękitny dym. Pozostała po niej nadpalona podomka, fragment torsu i lewa stopa! Zniknął także pleciony fotel bujany, a w miejscu, gdzie stał, można było jedynie zobaczyć poczerniały ślad strasznego paleniska.

Wnuki Anny Martin z Filadelfii, liczącej sześćdziesiąt dziewięć lat, znalazły ją na tarasie starego domu pod postacią garstki popiołu. Pozostały nienaruszone buty i część torsu. Komisja powołana do zbadania tego przypadku stwierdziła, że staruszka musiała zginąć w temperaturze od 1700 do 2000°C. Powód spalenia pozostał, jak zwykle, nieznany.

Eufemia Johnson z Anglii miała sześćdziesiąt osiem lat, gdy pewnego wieczoru usiadła, by wypić - jak zwykle - herbatę. Na nie zniszczonym krześle służba po pewnym czasie znalazła garstkę popiołu, nienaruszoną odzież i kilka spalonych kości.

Dziewięćdziesięcioletni lekarz z Pensylwanii,John Crowley stał się nagle żywą pochodnią, gdy odpoczywał w popołudniowym słońcu. Przerażony nagłymi płomieniami pobiegł do łazienki próbując je ugasić. W ciągu paru minut ze starego lekarza pozostała garść popiołu i część nogi. Na miejscu widniała dziura wypalona w drewnianej podłodze.

Długa jest przygnębiająca lista tych nie wyjaśnionych wypadków. Doktor Persinger z kanadyjskiego uniwersytetu Laurentian śledzi takie przypadki w archiwach i prowadzi ich kartotekę od 1700 r. Schemat tych zdarzeń jest zawsze podobny: większość spalonych ukończyła ponad pięćdziesiąt lat, trzy na cztery ofiary to kobiety. Ciało prawie całkowicie spala się w wysokiej temperaturze, ale odzież i buty pozostają w całości lub są tylko lekko nadpalone. Przedmioty znajdujące się obok (w jednym wypadku nawet sterta starych gazet, które właśnie przeglądała ofiara) zwykle nie ulegają zniszczeniu. Źródło tego zjawiska wciąż jest nie znane, zazwyczaj stwierdza się, że następuje to na skutek jakiejś dziwnej reakcji od wewnątrz, rozszerzającej się na zewnętrzne części ciała. Ofiary rzadko są świadome, co się z nimi dzieje, gdyż tracą przytomność, zanim zrozumieją grożące im niebezpieczeństwo. Tyle wiadomo. Nikt jednak nie wie, w jaki sposób i dlaczego dochodzi do tej reakcji cieplnej, dlaczego tylko wśród ludzi? U zwierząt takich przypadków nie zaobserwowano.





Od tłumacza:

Kanadyjski autor serbskiego pochodzenia, B. D. Benedikt jest znanym autorem powieści science fiction zarówno w Kanadzie, jak i w Stanach Zjednoczonych. O napisaniu przez niego książki, z której pochodzi ten fragment zadecydował, jak sam wyznaje, przypadek. Nie myślący o zjawiskach nadprzyrodzonych, być może nawet niewierzący człowiek nagle dość niespodziewanie zainteresował się parapsychologią, przepowiedniami, jasnowidztwem i różnymi zjawiskami nadprzyrodzonymi, które (choć nie wszystkie) po wnikliwej analizie można jednak wytłumaczyć w sposób logiczny. Oczywiście przy założeniu, że istnieje inny, równoległy do naszego świat, w którym dobro i zło mają swoje miejsce naprawdę, w którym zwycięża właśnie uczciwość i w którym za wszystkie zbrodnie popełnione w życiu wśród żywych trzeba zapłacić.

Nie wiem, kim byłam w swoim poprzednim życiu. Wiem, że musiałam przybyć tu ponownie. To pewnie nie przypadek, że tłumaczyłam tę książkę. Czekała na mnie i mimo przeciwności w końcu doczekała się polskiego wydania. Wszystko, co jest w niej opisane, zdarzyło się naprawdę. Wszystkie wydarzenia są potwierdzone dokumentami. Książka ta rozwieje prawdopodobnie wątpliwości tych, którzy je mają, stanowi dowód, a może i ostrzeżenie, że należy uważać: tu gdzieś obok nas trwa inny świat, z którym należy się liczyć, do którego wszyscy kiedyś przejdziemy, bo taka jest moc przeznaczenia.




 

ZAŚWIATY - FANTAZJA CZY RZECZYWISTOŚĆ;Wiedza Powszechna 1985;
Tłumaczenie: DANUTA HANNA JAKUBOWSKA

  • /biblioteka/53-fantazja/1403-przewidywania-w-snach
  • /biblioteka/53-fantazja/1401-zniknicia-osob