Sen, który wskazał mordercę

 

Mabel Schneider siedziała na poręczy sofy, wyglądając przez okno swego skromnego domu w Mount Morris, w stanie Michigan. Mogła stamtąd obserwować wijącą się autostradę, iskrzącą się teraz mocno ubitym śniegiem. Była godzina jedenasta dwadzieścia, czas, aby jej pięcioletnia, jasnowłosa córka Dorothy wróciła z przedszkola.

Z jakiegoś powodu pani Schneider była spięta i zdenerwowana. Jej serce biło nierytmicznie, gdy obserwowała, jak samochód, stary model dodge'a, zwalnia tuż za wierzchołkiem wzgórza. Kierowca samochodu, niebieskiego jak jaja drozda, wydawał się mieć trudności z ponownym nabraniem prędkości. Bóźniej samochód, rozpędzając się powoli, skręcił w drogę prowadzącą do Stanley. W kilka sekund zniknął z pola widzenia.

 

Kiedy po wpół do dwunastej Dorothy ciągle jeszcze nie było, pani Schneider wyszła jej naprzeciw. Na stacji benzynowej zapytała, czy nie widziano dziewczynki. Okazało się, że jakiś czas temu Dorothy mijała stację benzynową w drodze do domu. Nie było jednak żadnego dalszego śladu dziecka. Przerażona matka skontaktowała się z dyrektorem przedszkola, a on zawiadomił zastępcę szeryfa, który zorganizował grupę poszukiwawczą.

Szukano śladów niebieskiego samochodu, widzianego przez panią Schneider. Ludzie przepatrywali każdą boczną drogę, wypatrując śladów opon. Niecałe pięć kilometrów na zachód od Mount Morris, w odległości około ośmiuset metrów na północ od drogi prowadzonej do Stanley, na przedmieściach Flint, natrafiono na teren, gdzie samochód ugrzązł w błocie. Miejscowy farmer Archie Bacon potwierdził, że ugrzązł tu jakiś niebieski samochód. Siady prowadziły do płotu po przeciwnej stronie, gdzie widoczne były także odciski dziecinnych kaloszy.

Grupa poszukiwawcza otoczyła dwudziestoakrowe pole i odkryła tropy, w miejscu gdzie wiele śladów męskich stóp prowadziło do skrawka zalesionego terenu, przez który przepływał dopływ rzeki Benson. W pobliżu tych śladów znaleziono dziecinną czapeczkę, płaszczyk i sweterek. Zapłakana pani Schneider zidentyfikowała je jako rzeczy należące do jej dziecka.

Nowa i liczniejsza grupa poszukiwawcza została zorganizowana przez szeryfa Franka Greena. Ludzie pospieszyli z powrotem nad dopływ rzeki Benson i przeczesali zalesiony teren.

Przy wiązie, nad samym brzegiem rzeki, znaleźli oni część ciała małej dziewczynki, później dwie następne. Zrozpaczeni ludzie z grupy poszukiwawczej znaleźli jeszcze opakowanie gumy do żucia, korek od butelki i zmiętą chusteczkę do nosa na zmarzniętej ziemi. Szeryf Green wysnuł przypuszczenie, że prawdopodobnie użyto chloroformu, aby uśpić Dorothy. Nie udało się znaleźć narzędzia zbrodni i przypuszczano, że zostało ono wrzucone do rzeki, wezbranej teraz w wyniku odwilży.

Green przesłuchał farmera Archiego Bacona, który okazał się inteligentnym, spostrzegawczym i chętnym do współpracy świadkiem.

Koło południa zauważył on niebieski samochód, który skręcił na północ na skrzyżowaniu z drogą wiodącą do Stanley. Widział, jak kierowca wysiadł i podszedł do ogrodzenia. Wyglądał, jakby niósł na rękach jakiś tobół. Trzy godziny później widział tego samego mężczyznę, gdy bez powodzenia próbował wyciągnąć swój samochód z zamarzniętego błota. Mężczyzna ten pojawił się później w domu Bacona, aby prosić go o pomoc.

Bacon opisał samochód jako stary model czterodrzwiowego dodge'a w kolorze niebieskim jak jajka drozda. Był tak mocno opryskany błotem, że nie mógł odczytać numerów na tablicy rejestracyjnej. Powiedział oficerom, że mężczyzna miał przygarbione ramiona i ubrany był w szary płaszcz z tłustą plamą i w szarą futrzaną czapkę. Miał około pięćdziesięciu lat oraz metr siedemdziesiąt wzrostu.

Jeden z podejrzanych odpowiadał opisowi poszukiwanego mężczyzny, włącznie z tłustą plamą na szarym płaszczu, a jego samochód był starym, niebieskim dodge'm. Na jego szczęście, Archie Bacon był niezachwiany w swoim przekonaniu, iż „rozpozna człowieka z tobołem, gdy tylko go zobaczy, i nie będzie pomyłki". Dzięki dobrej pamięci farmera i jego poczuciu odpowiedzialności, nie aresztowano niewinnego w istocie właściciela  niebieskiego dodge'a.

Sporządzono listę wszystkich samochodów odpowiadających opisowi dodge'a, zarejestrowanych w hrabstwie Genesee. Wojsko włączyło do akcji trzy pościgowe samoloty myśliwskie, które wykonywały loty w poszukiwaniu porzuconych samochodów. W ciągu czterech dni aresztowano i zwolniono około sześćdziesięciu podejrzanych. Aresztowano także podejrzanych osobników, których zauważono w domu pogrzebowym, gdzie znajdowało się okaleczone ciało Dorothy. Wszyscy oni zostali jednak zwolnieni.

W Owosso, około pięćdziesięciu kilometrów od Flint, 16 stycznia rano, w dniu pogrzebu Dorothy, młody człowiek obudził się na dźwięk dzwonka budzika. W jego umyśle wyrwanym ze snu głęboko wyryte było nazwisko drugiego diakona kościoła Chrystusowego w Owosso - Adolpha Hottelinga. Młody człowiek miał pewność, że było to nazwisko mordercy dziecka.

Tym młodym mężczyzną był Harold Lotridge. Należał do chóru kościelnego, był także diakonem, znał Hottelinga jako surowego, wyjątkowo pobożnego człowieka, czasami tylko mającego skłonności do kłótni. Lotridge opowiedział ojcu o swoim śnie, że to Adolph Hotteling był napastnikiem i zabójcą Dorothy. Nazwisko we śnie oraz powszechnie publikowany opis poszukiwanego mężczyzny i jego samochodu zbyt dobrze do siebie pasowały.

Lotridge'owie w pracy jeszcze raz omówili sen i rozpatrzyli sprawę ze wszystkich stron. Młody Lotrigde był przeciwny przywiązywaniu wagi do snu, nie mógł się jednak pozbyć uczucia, że Hotteling był winien popełnienia zbrodni.

Ojciec i syn zapomnieli jednak ściszyć głosy i ich rozmowę usłyszał Sheldon Robinson, sąsiad, zatrudniony również przy budowie szkoły. Nie tracąc czasu, udał się od razu do Flint na policję ze swoją informacją. Nagroda, wynosząca już wówczas osiem tysięcy dolarów, była nie do pogardzenia. Oczywiście to był tylko sen, ale władze szły każdym nowym tropem.

Zaledwie ciało Dorothy Schneider zostało złożone na wieczny spoczynek, policjanci zjawili się w skromnym domu Hottelinga w Owosso. Pani Hotteling właśnie robiła pranie. Jej mąż, ubrany w kombinezon, zajęty był wykonywaniem drobnych prac domowych.

Hotteling gwałtownie zaprzeczył jakiemukolwiek powiązaniu z tą zbrodnią. Jego żona twierdziła histerycznie, że jej mąż „nigdy by nie popełnił czegoś takiego, a gdyby to zrobił, sama chętnie pomogłaby go zabić".

Oficerowie wyszli obejrzeć samochód Hottelinga, stary model dodge'a, połyskujący nową warstwą czarnego lakieru. Kiedy sygnet jednego z oficerów przypadkowo zarysował farbę, oczom ich ukazał się kolor niebieski jak jaja drozda.

Po kilku minutach ludzie szeryfa znaleźli ubranie, tak dokładnie opisane przez farmera Bacona. W jednej z kieszeni znajdował się poplamiony krwią składany nóż i chustka do nosa podobna do tej, którą znaleziono na miejscu zbrodni. Natrafiono też na listę nazwisk kobiet, mieszkających w tej miejscowości i poza nią. Lista ta zawierała nazwisko Mabel Schneider.

Hotteling przyznał się. Twierdził uparcie, że dręczyła go sprawa Hickmana, mordercy z Los Angeles, i że „coś musiało wreszcie pęknąć".

Część jego zeznań brzmiała następująco: „Prowadząc samochód zauważyłem śliczną, małą dziewczynkę. Wziąłem ją do auta, myśląc, że podwiązę ją do domu. Ona płakała. Dojechałem do drogi prowadzącej do Stanley, była błotnista i mój samochód ugrzązł w błocie. Niosłem dziewczynkę kawałek przez pole. Ona ciągle płakała i chciała wrócić do domu".

Uspokoił ją kawałkiem gumy do żucia. Gdy doszli do dopływu rzeki Benson, Dorothy łkała nadal i zagroziła, że powie ojcu. Hotteling uśpił ją chloroformem i dwa razy pchnął nożem. Zgwałcił ją i poćwiartował ciało. Znajomość anatomii zawdzięczał swemu szwagrowi weterynarzowi.

W zeznaniach przyznał się także do popełnienia dwóch dotąd nie wyjaśnionych zbrodni na tle seksualnym na małych dziewczynkach z Owosso. Jedną z nich uśpił chloroformem.

Sędzia okręgowy hrabstwa wykluczył możliwość zmiany miejsca rozprawy i z zakładu poprawczego w lonia Hotteling został przewieziony do Flint. W towarzystwie swego adwokata stanął przed sądem, aby przyznać się do winy i wysłuchać wyroku. Pani Hotteling była nieobecna ze względu na ciężkie załamanie nerwowe. Ojciec zamordowanej dziewczynki czekał spokojnie, a kiedy więzień w kajdankach mijał go, wymierzył mu silny cios w twarz - satysfakcja, na którą czekał od pierwszego dnia tego koszmaru.

Adolph Hotteling został skazany na dożywotnie więzienie, co zgodnie z prawem stanu Michigan było najwyższym możliwym wymiarem kary. Natychmiast po procesie przewieziono go samochodem do więzienia Marąuette, gdzie przebywał do końca swych dni.

Więzień nr 1938 zamknął sprawę, umierając w 1955 roku.

Sprawa została zamknięta, ale tylko dla sądu i policji... Na wyjaśnienie czeka sprawa niezwykłego snu, który wskazał mordercę.

 

KSIĘGA TAJEMNIC 1, Pandora Books, Łódź 1992

 

  • /biblioteka/56-tajemnice/3387-niezwykli-ludzie-genialny-idiota
  • /biblioteka/56-tajemnice/3378-niezwyke-sny-odkrywcze-sny