Cyrk drzew

 

MIEJSCOWOŚĆ GILROY w Kalifornii oferuje turystom nie lada atrakcję. Ten rolniczy region reklamowany był dotychczas jako czosnkowe centrum świata; wonią czosnku przesiąknięty jest każdy jego zakątek. Teraz tysiące ludzi zjeżdżają tu tylko po to, by obejrzeć kilka najbardziej niezwykłych na świecie starych drzew.

Rosną przy wejściu do Parku Bonfante. Dziesięć dziwów przyrody o bujnych czuprynach z liści. Jedno z drzew ma pień skręcony niczym precel o kształcie dwóch skrzyżowanych ósemek. Inne, prezentujące się niezwykle elegancko, zwane jest Drzewem Koszykowym. To 15-metrowy platan, którego pień składa się z 6 misternie splecionych małych drzewek.

Te rzeźby z drzew w kształcie pętli, schodków albo załamujących się pod kątem prostym fragmentów są nazywane "drzewami cyrkowymi". Budzą powszechny zachwyt i zdumienie. Nie ukształtowała ich sama matka natura. Kto sprawił, że tak wyrosły?

Ponad 70 lat temu na piaszczystej i smaganej wiatrem farmie w Kalifornii posadził je Axel Erlandson. Ten rolnik i mierniczy latami pracował nad ich wyglądem. Teraz jego drzewa są główną atrakcją parku otwartego przez dawnego właściciela sieci supermarketów Michaela Bonfante.

Niezwykły wygląd drzew pobudza wyobraźnię. Jak udało się osiągnąć takie kształty? Niewielu potrafi rozszyfrować metody Erlandsona, a tych, którzy usiłowali naśladować go na równie dużą skalę, spotkało niepowodzenie. I pewnie nigdy nikomu nie uda się to, co jemu.

Ekscentryczny Erlandson nikomu nie zdradził swoich sposobów.
- Nawet matce ani mnie. Bał się, że zdradzimy sekret - twierdzi 73-letnia Wilma Erlandson, jego córka. - Gdy dzieci go wypytywały, mówił, że przemawia do swoich drzew.

Axel Erlandson był samoukiem. Urodził się w 1884 roku jako dziecko szwedzkich imigrantów. Jego rodzina osiedliła się w Minnesocie, gdy miał 2 lata. Choć ukończył tylko 4 klasy, odznaczał się niepohamowaną ciekawością świata, wyobraźnią oraz artystycznymi uzdolnieniami. Pisał wiersze do miejscowej gazety i sam nauczył się grać na skrzypcach.

- Jako nastolatek zbudował działający model młockarni - opowiada Mark Primack, autor niepublikowanej biografii Erlandsona. -- Brak formalnego wykształcenia nie przeszkadzał mu w dokonywaniu odkryć.

Axel Erlandson przeprowadził się do Kalifornii w 1902 roku. Tam właśnie, gdy pielęgnował drzewa używane jako osłona przed wiatrem, zauważył coś niezwykłego. Odkrył, że jeśli dwie gałęzie stykają się wystarczająco długo, w końcu się zrastają. W ramach eksperymentu posadził cztery platany w kwadracie o boku 2 m. Następnie delikatnie przygiął drzewa do siebie tak, aby się zrosły. W ten sposób narodził się Czteronogi Olbrzym przypominający pająka.

Erlandson z upodobaniem zajmował się łączeniem i modelowaniem gałęzi drzew. Kiedy w połowie lat 50. przeniósł się do Scotts Valley, miał już 70 okazów. Łączył wiedzę ogrodnikaz precyzją mierniczego i polotem artysty. W efekcie powstawały drzewa poskręcane, rozdarte i zrośnięte w kształcie serc, spiral i puzzli.

Axel Erlandson owijał każdy zrost opatrunkiem z tkaniny i dlatego nikt nie mógł dojrzeć, jakiej używał techniki. Zaś drzewa zrastały się tak, że wszelkie ślady ingerencji znikały. Bez wątpienia miał wielkie umiejętności, ale być może na jego sekret składało się też coś więcej niż tylko wiedza i narzędzia.

- Tak jak niektórzy mają dobrą rękę do zwierząt - mówi Bonfante - Erlandson miał ją do drzew. Dbał o nie, a one mu się odwdzięczały.

W 1947 roku 63-letni Erlandson postanowił uczynić ze swego hobby dochodowy interes. Otworzył w tym celu Cyrk drzew. Miała to być, niczym tańce niedźwiedzi czy występy karłów, atrakcja turystyczna na dawnym szlaku między Santa Gruz a San Francisco. Nie zbił jednak na swoim pomyśle majątku. Przez 16 lat - do 1963 roku, kiedy sprzedał swą ziemię - Cyrk odwiedziło 24 361 osób, co przyniosło właścicielowi "zawrotny" zysk w wysokości 6 tysięcy dolarów. Erlandson zmarł rok później, a o jego parku zapomniano. Zaniedbane drzewa usychały.

Prawie 20 lat później - w 1983 roku - Michael Bonfante dowiedział się o niszczejącym Cyrku. Postanowił stworzyć dla ocalałych drzew park.

- Wiedziałem o drzewach wystarczająco dużo, aby docenić dzieło Erlandsona - mówi. - Uważałem je za niesamowite.

Rok później przeniósł 25 ocalałych drzew do swojego parku położonego 75 km dalej. Tam rosły spokojnie przez kolejne 15 lat. Teraz znów można je podziwiać.

W PARKU BONFANTE ukochane drzewa Erlandsona obejrzy więcej osób przez tydzień niż przez 16 lat działania Cyrku drzew. Zwiedzający będą głowić się, jakich sposobów używał i prawdopodobnie nigdy nie odkryją prawdy. Axel Erlandson byłby zadowolony.

 


--------------------------------------------------------------------------------

 


Tekst: LAURA HILGERS
Tłumaczenie: OLGA ŻURAWSKA
Reader's Digest Przeglad, 2001


 

  • /ciekawostki/320-rone/4084-byam-bardzo-gupia-agentka-fbi-opowiada-o-romansie
  • /ciekawostki/320-rone/3967-zagadkoe-fatum-jak-oni-to-przeyli