Niedźwiedzie ploteczki

 

   Żyją samotnie. W pary łączą się w czasie godów, które trwają od maja do lipca

 

   Zmierzch zastał mnie w Dolinie Roztoki w Tatrach. Turyści już dawno odpoczywali w schroniskach, byłam więc tylko ja i moja pięcioletnia wówczas córeczka. Samotność na tatrzańskim szlaku to rzadkość. Powinnam być zadowolona. Tymczasem ja, zamiast zachwycać się czarem doliny, dostrzegałam tylko złowrogie tabliczki informujące o niedźwiedziach, które tamtędy chadzają, i prośbę, żeby ich nie karmić. Zawładnęły mną emocje, które dobrze pamiętam, choć minęło 12 lat. Złość na własną głupotę, że nie liczyłam się z czasem. I strach, bo szybto przypomniałam sobie cykl aktywności niedźwiedzi. Była połowa czerwca - sam środek ich godów! Od połowy maja do połowy lipca miśki chodzą na randki i wtedy wszędzie ich pełno. Zaczęłam szacować prawdopodobieństwo spotkania. W Polsce żyje około setki niedźwiedzi. Tyle największych drapieżników lądowych świata (obok niedźwiedzi polarnych) - których waga w Karpatach osiąga ćwierć tony, umieją gnać z prędkością 65 km/h, a pazury mają długie i ostre jak nożyk do jarzyn - przeczesywało lasy po naszej stronie granicy. Samce wałęsały się w poszukiwaniu chętnych samic. Chuć gnała je w górę i w dół stoków, zataczały pętle, kreśliły zygzaki.

   Samice też stanowiły zagrożenie. Te, które prowadzą roczne czy dwuletnie dzieci, unikają kawalerów jak mogą, wiedząc, że rozochocony męski niedźwiedź może zabić malca, gdy ma chrapkę na matkę. Chowają się więc w najmniej oczekiwanych miejscach. Te zaś, które właśnie rozstały się z dorosłymi dziećmi, wędrują w nadziei na spotkanie przystojniaka, a nawet kilku. Bo niedźwiedzice lubią randki i w ciągu jednej doby mogą zawrzeć bliską znajomość z dwoma zalotnikami, a w całym sezonie godowym - z kilkoma.

   Młode miśki - niby dorosłe, ale wypędzone przez matki ogarnięte pożądaniem - też mogą być groźne. Brakuje im doświadczenia w poszukiwaniu przysmaków i polowaniu, toteż głód może je zmusić do dziwacznych zachowań. Ot, choćby do pogoni za mną i córką. Szczególnie za córką. Niedźwiedzie lubią schrupać młodego jelonka czy sarenkę, dlaczego miałyby pogardzić młodziutkim człowiekiem? A może miały już doświadczenia z turystami oferującymi kanapki? I co taki zrobi, jak się dowie, że nie mam ani jednej?

   Mało pocieszała mnie myśl, że z tej setki niedźwiedzi brunatnych w samych Tatrach żyje najwyżej kilkanaście. Niby szansa spotkania jest mała, ale Dolina Roztoki to jedno z ich ulubionych miejsc! Strach ma wielkie oczy. Te zmalały dopiero, kiedy szczęśliwie dopadłyśmy autobusu do Zakopanego. Ostatniego tej nocy.

   Siedzę teraz wygodnie na skraju Puszczy Wierzchucińskiej, której tylko najstarsze dęby i buki pamiętają niedźwiedzie. Znów jest środek pory godowej misiów, a ja odważnie czytam, czego naukowcy przez ostatnią dekadę dowiedzieli się o nich nowego. Ustalili na przykład, że samce częściej zabijają maluchy tam, gdzie urządza się polowania na niedźwiedzie, niż tam, gdzie są one pod całkowitą ochroną. Dlaczego? Miśki, które od lat władają ogromnym terytorium i chodzą na randki z sąsiadkami, mogą z dużym prawdopodobieństwem założyć, że spotkane nialce to ich własne dzieciaki. Tymczasem nowi posiadacze ziemscy raczej spotykają obce potomstwo. Zabijają je, żeby skrócić okres zaangażowania matki w opiekę nad smarkaczami. Niedźwiedzice szybko dochodzą do formy po stracie i zaczynają spotykać się z nowym sąsiadem, choć to zabójca ich dzieci.

   Na szczęście malcy mają sposób, żeby morderców oszukać. Zanim samiec zabije, powącha niedźwiadka. Krewni zwykle pachną podobnie. A mały spryciarz potrafi pachnieć niemal identycznie! Jak to robi? Ociera się o drzewa, na których korzenie dorosły oddał mocz i których korę poorał pazurami i zębami oraz wyczochrał o nią grzbiet, wierzch głowy i pierś. Zbiera więc wszystkie możliwe zapachy. Dorosły, oczywiście, uczynił tak nie po to, żeby maluchy miały z czego korzystać. Takie wyczochrane drzewo to rodzaj słupa ogłoszeniowego dla kumpli i rywali. Męskie przesłanie w stylu: tu byłem, jestem zdrowy, w doskonałej formie, więc mi nie podskakuj!

   Ja obiecuję solennie, że nie będę podskakiwać ani pałętać się nocą po Tatrach, i z brawurową odwagą głaszczę przedstawiciela największych drapieżników na Kaszubach - psa Brysia.

 

   MAREZENNA NOWAKOWSKA

 

Marzenna Nowakowska: biolog i jedyna taka dziennikarka, która od 16 lat udowadnia, że zwierzęta to nasi bracia mniejsi. Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

  • /ciekawostki/361-planeta-zwierzt/3221-planeta-zwierzt-marzenna-nowakowska-ja-tu-pracuj
  • /ciekawostki/361-planeta-zwierzt/3074-nauka-dozgonna-mio