NAJLEPSZE LATA MASZ JESZCZE PRZED SOBĄ (1) czyli jak się wesoło (i zupełnie bez godności) zestarzeć

  • „Jeśli nie zastanawiasz się nad swym wiekiem, skąd wiesz, że jesteś stary?" — to jedno z pytań przypisywanych legendarnemu murzyńskiemu muzykowi, Eubie Blake'owi, który mimo ukończenia stu lat pracował aż do śmierci. Można by dodać, że jest się tak starym, na ile określa to zachowanie. Jeśli ktoś nadał wykonuje jakieś czynności poza oddychaniem, wówczas jest młodszy, niż wynikałoby to z jego metryki. „Swifty" Lazar puwiada: „Gdy mija południe (pora, w której zwykł wstawać — co samo w sobie jest cudowne), a w moim życiu nic się nie dzieje, sam stwarzam cudowne rzeczy."
Rozdział pierwszy
ZAPRACUJ SIĘ NA ŚMIERĆ - TO JEDYNY SPOSÓB NA ŻYCIE
Mój przyjaciel, znany agent literacki Irvin „Swifty" Lazar, ma osiemdziesiąt dwa lata. Ostatnio, po przebudzeniu się stwierdził, że „gdyby nie miał nic do roboty, wolałby umrzeć".
Jeśli nie masz co robić, już jesteś nieboszczykiem. Nie tylko nie żyjesz, ale wpadłeś także w sidła nudy. Nikt cię nie potrzebuje. Dlatego, nawet jeśli trzeszczy ci w kościach albo masz kłopoty z podniesieniem się z łóżka — zapracuj się na śmierć. To jedyny sposób na życie.
Wiele lat temu poszczęściło mi się na tyle, że mogłem porzucić pracę i żyć w dostatku. Spodobał mi się ten pomysł. Spróbowałem wytrzymać tydzień na prześlicznej karaibskiej wyspie, bez ciążących nad głową obowiązków, odpowiedzialności i terminów. Codziennie spędzałem kilka godzin studiując rozkład lotów i szykując się do powrotu na zaśnieżony Manhattan. Dziś, gdy znajomi widzą mnie o piątej rano na planie filmowym i pytają dlaczego wciąż pracuję, odpowiadam: „Gdybym tego nie robił, nie miałbym towarzystwa podczas lunchu".
Łatwa, prosta droga życia prowadzi w ślepy zaułek. Podobnie praca pozbawiona stresu. Kiedyś, wspólnie z żoną, w drodze do Australii (do pracy) dotarliśmy na Fidżi. Zapytałem szofera wynajętego samochodu jak mu się żyje w tropikalnym raju, gdzie jedzenia jest w bród, nie ma chłodów, a nawet rekiny są zbyt obżarte, aby kogoś zaatakować. „Mister" — odparł kierowca — „marzę o tym, aby móc jeździć taksówką w Chicago".
Niemal wszyscy moi znajomi — ci, którzy bez względu na wiek czują się młodzi, pełni życia... i seksu — pracują. Jeśli ktoś odchodzi na przewidzianą przepisami emeryturę, z miejsca chwyta inną, bardziej męczącą pracę. Dobiegający osiemdziesiątki Victor Potamkin, najsłynniejszy w kraju sprzedawca cadillaców, powiadał: „Praca to znakomity rodzaj terapii. Tylko wariaci przechodzą na emeryturę. Bez pracy, można jedynie oczekiwać śmierci." Osiemdziesięcioletni biznesman i polityk Armand Hammer planował, co będzie robił, gdy ukończy dziewięćdziesiąty rok życia. Nie troszczył się o możliwość realizacji tych zamiarów; myślenie o nich utrzymywało go w aktywności. Również osiemdziesięcioletni Robert Penn Warren otrzymał prestiżową nagrodę w dziedzinie poezji. Martha Graham tańczyła do siedemdziesiątego piątego roku życia, a do chwili śmierci (która nastąpiła wskutek zapalenia płuc dwadzieścia lat później) zajmowała się choreografią. W chwili, gdy piszę te słowa, stuletni reżyser z Broadwayu — żonaty zaledwie od dekady — George Abbott planuje nową inscenizację. George Burns twierdzi, że gdy ukończy sto lat, nadal będzie występował w London's Palladium. „Jak mogę umrzeć, skoro podpisałem kontrakt?" — pyta. O to właśnie chodzi. Nie można umrzeć, skoro obowiązuje umowa. Więc podobnych „umów" trzeba zawierać jak najwięcej.
Richard Zanuck, jego żona Lili i ja wyprodukowaliśmy film zatytułowany „Kokon", którego akcja rozgrywała się w domu starców. Odkryliśmy przy okazji, że weterani sztuki aktorskiej, których wybraliśmy jako odtwórców ról pierwszoplanowych — Hume Cronyn, Jessica Tandy, Jack Gifford, Maureen Stapleton, Don Ameche i Gwen Verdon — wyglądają na znacznie młodszych niż są w rzeczywistości i wymagają charakteryzacji. Przez całe życie aktywni nie mieli czasu się zestarzeć.
Podobnie Tom Carvel, władca cukierniczego imperium  i specjalista od sprzedaży lodów, aż do śmierci zachował młodzieńczą werwę (zmarł przekroczywszy osiemdziesiątkę). Podczas wywiadów zachowywał się niczym gwiazdor rocka. „Emerytura?!" — grzmiał. „Dlaczego miałbym iść na emeryturę?! Przecież nie pracuję. To ma być praca? Jeśli przez cały tydzień robię, na co mam ochotę, nie mogę nazwać swego zajęcia pracą. Nie umiałbym siedzieć w fotelu i oglądać telewizyjnej sieczki wypełnionej bójkami i samochodowymi pościgami. Nie w ten sposób powstała potęga naszego kraju!"
Sen wielu Amerykanów o wcześniejszej emeryturze okazał się koszmarem. Przytoczę wypowiedź Waltera Kiechela Trzeciego dla miesięcznika „Fortune":
„Zgodnie z opinią ekspertów, wśród emerytów i rencistów zanotowano wzmożoną liczbę samobójstw, przypadków alkoholizmu i rozwodów."
Doktor  Jonas   Salk,   odkrywca  szczepionki  przeciwko chorobie Heinego-Medina, stwierdził: „...perspektywa braku zajęcia po osiągnięciu wieku emerytalnego, może okazać się tragiczna w skutkach." Dlatego też sam, choć ukończył   siedemdziesiąt   pięć lat   życia, nadal   pracuje.   Nawet radziecki Instytut Gerontologii wydał swego czasu ośwadczenie, że: „Człowiek może żyć dłużej, jeśli pozwoli się dłużej pracować." Tymczasem instytucje finansowe nakłaniają trzydziestoletnich mężczyzn (i kobiety) do „świadoego"   zaplanowania   przyszłej   emerytury.   Koszmarny pomysł. Zgadzam się na „świadome" planowanie, ale pracy, nie zabawy.
Nawet ci,  którzy odchodząc otrzymali hojną  premię, szybko powracają do zajęć. Inni, zmuszeni przez politykę finansową przedsiębiorstw do przyjęcia wcześniejszej emerytury,   próbują działać na własną rękę. Oto konkluzja cytowanego powyżej artykułu zamieszczonego przez "Fortune":
„Stało się codzienną praktyką, że osoby odchodzące z pracy, po krótkim okresie odpoczynku podejmują nową. Badania przeprowadzone przez ankieterów Russel R. Associates pośród emerytowanych prezesów i dyrektorów największych przedsiębiorstw amerykańskich wykazały, że sześćdziesiąt jeden procent respondentów powróciło do aktywności zawodowej, w tym większość w czasie krótszym niż pół roku od dnia rezygnacji z zasiadania w zarządzie macierzystej firmy."
Niektórzy nadal uparcie w nim zasiadają. Ponad osiemdziesięciu dyrektorów przedsiębiorstw należących do koncernu Forbesa ukończyło sześćdziesiąty piąty rok życia.
Jeśli ludzie nie mają możliwości powrotu do pracy, skutki są wręcz przygnębiające. Oficjalne dane wskazują, że najwyższa śmiertelność wśród mężczyzn, spowodowana atakiem serca, występuje w ciągu pierwszego roku po przerwaniu lub zakończeniu pracy. Znajomy pilot linii Pan Am, sam zmuszony do przejścia ,,w stan spoczynku" w wieku pięćdziesięciu pięciu lat, wspomniał mi, że w jego zawodzie jest wyższy stopień umieralności mężczyzn podczas pierwszych dwóch lat emerytury, niż wskaźnik dotyczący całej populacji! Znamienne tym bardziej, że piloci do dnia przejmą emeryturę cechują się doskonałym zdrowiem, o czym świadczą wyniki testów dokonywanych co pół roku przez Federalny Zarząd Lotnictwa. Dlaczego więc tak wielu z nich umiera po opuszczeniu pracy? Czy stres i odpowiedzialność, jakie towarzyszyły im ciągle podczas wykonywania zawodu, pełniły aż tak istotną funkcję w ich życiu? Myślę, że tak. Jest to chyba najbardziej dobitny przykład, że brak zajęcia może być niebezpieczny dla zdrowia.
Widziałem twarze wielu emerytów. Obserwowałem aktywnych niegdyś i pełnych życia mężczyzn snujących się po pokładach luksusowych transatlantyków. Nie mieli żadnych zainteresowań, żadnego wigoru. Wyparowała z nich cała energia. Byli starzy, ponieważ wmówiono im, że są starzy, że muszą udawać zmęczonych życiem. A prócz owych pływających domów dla starców widziałem podobne przybytki w Palm Springs, Palm Beach, Saint Petersburgu na Florydzie i w Sun City. Puste twarze oczekujących w „niebiańskiej poczekalni"...
A gdyby pracowali do upadłego, zmarli w trakcie zajęć, mieli cel inny niż pusta egzystencja? Nie można winić ich za to, że są emerytami. To ofiary najbardziej okrutnego systemu opieki społecznej, który zabrania kontynuowania pracy i pozbawia ludzi radości z kulminacji wysiłków całego życia, utwierdzając ich w przekonaniu, że emerytura jest równie fizjologiczną potrzebą, jak jedzenie.
Wszystko zaczęło się dość dawno. Granicę wieku emerytalnego ustalono na sześćdziesiąt pięć lat już w czasach Bismarcka, kiedy rzadko kto żył tak długo, a jeśli już dożył, to w stanie niemal agonalnym. Pomysł przetrwał do dziś mimo istotnego postępu medycyny i wydłużenia średniej długości życia. Co gorsza, przedsięborstwa oferują obecnie „wcześniejszą emeryturę" pracownikom pięćdziesięcioletnim, a w przypadku niektórych zawodów nawet czterstoletnim.
„Jeśli nie zastanawiasz się nad swym wiekiem, skąd wiesz, że jesteś stary?" — to jedno z pytań przypisywanych legendarnemu murzyńskiemu muzykowi, Eubie Blake'owi, który mimo ukończenia stu lat pracował aż do śmierci. Można by dodać, że jest się tak starym, na ile określa to zachowanie. Jeśli ktoś nadał wykonuje jakieś czynności poza oddychaniem, wówczas jest młodszy, niż wynikałoby to z jego metryki. „Swifty" Lazar puwiada: „Gdy mija południe (pora, w której zwykł wstawać — co samo w sobie jest cudowne), a w moim życiu nic się nie dzieje, sam stwarzam cudowne rzeczy."
Wydaje wam się, że zbyt różowo przedstawiam obraz możliwości pozostania młodym mimo przekroczenia wieku średniego? A gdzie miejsce na starość, przytępiony słuch, słaby wzrok i inne przypadłości? Owszem, istnieją. Niektórzy z nas będą chorować (podobnie jak ludzie znacznie młodsi), choć statystyka wskazuje, że ponad dwie trzecie Amerykanów, którzy dobiegają osiemdziesiątki, cieszy się dobrym zdrowiem. Byłoby ich jeszcze więcej — nawet starszych — gdyby mieli odpowiednie zajęcie. Mój ojciec dożył osiemdziesięciu siedmiu lat, lecz gdy miał sześćdziesiąt pięć musiał przejść na emeryturę. Dwadzieścia lat zmarnował bezczynnie, aż zabiły go nuda i zapalenie płuc. Myślę, że dociągnąłby setki, gdyby pozwolono mu dłużej pracować.
Doktor James F. Fries, wykładowca nauk medycznych na Uniwersytecie Stanforda, twierdzi:

„Istnieją przesłanki, aby przypuszczać, że każdy człowiek może zachować zdrowie, witalność i pełnię sił przez niemal cały okres swego życia; w chwili, gdy czynniki biologiczne biorą górę, śmierć następuje w relatywnie krótkim czasie. Mówiąc prościej — średnia życia nowego pokolenia powinna wzrosnąć do osiemdziesięciu pięciu lat, choć obecnie wynosi jeszcze 76,4." To dla tych, którzy urodzą się dzisiaj. Ale nawet jeśli Ty, Czytelniku, przekroczyłeś sześćdziesiątkę lub siedemdziesiątkę, masz jeszcze wiele lat przed sobą. Jeśli jesteś młodszy — już dziś zacznij planować przyszłość. Rozmaite fundacje i organizacje społeczne nie podołają opiece nad sześćdziesięcioletnimi przedstawicielami "wyżu demograficznego", mając w perspspektywie kilka dekad podobnej troskliwości.
Jeśli zdecydujesz się kontynuować pracę, nie będziesz osamotniony. Gil Millstein, redaktor telewizyjnego dziennika „NBC Nightly News" pracował do siedemdziesiątego roku życia w zawodzie uważanym za stresujący nawet dla młodych. Mike Wallace z „Sixty Minutes" oraz producent tego programu, Don Hewitt, podpisali nowe kontrakty zapewniające im zajęcie do siedemdziesiątych piątych urodzin. Siedemdziesięcioczteroletnia Betty Furness była rzeczniczką praw konsumentów w emitowanej przez NBC audycji „Today", a o sześć lat starszy Freddy de Cordova do ostatniego programu był producentem „The Tonight Show". Gwiazdor Hollywoodu, Bob Hope, do dziś nie spoczął ani na chwilę.
Isaac Asimov, jeden z najpopularniejszych pisarzy amerykańskich, gdy przekroczył siedemdziesiątkę, co trzy tygodnie oddawał do druku nową publikację. W dniu siedemdziesiątych piątych urodzin wydał przyjęcie z okazji przejścia na „nieemeryturę". W jednym z esejów napisał:
"Jeśli miałby nastąpić niespodziewany koniec świata, chciałbym, aby zaskoczył mnie podczas pracy. Brak zajęcia oznacza dla mnie porażkę... porzucenie (pracy) niszczy esencję, czyniącą życie wartościowym i wzniosłym."
George Bernard Shaw, który na starość stworzył swe najlepsze dzieła, określił emeryturę jako „roboczą definicję piekła". Słynny nowojorski prawnik, Simon Rifkind? w wieku dziewięćdziesięciu lat miał ściśle wypełniony kalendarz zajęć i często podróżował po świecie.
Jak pewnie słusznie przypuszczacie, nie istnieje dla mnie rozgraniczenie pomiędzy życiem, a śmiercią, lecz pomiędzy możliwością pracy i brakiem zajęcia. Każdy, kto choć raz był bezrobotny, potwierdzi moje słowa. Pamiętam własne, na szczęście krótkie okresy bezczynności gdy długo obserwowałem z okna mieszkania tłum śpieszących do pracy i czułem się wyizolowany z rzeczywistego świata, w którym ludzie ściśnięci w metrze lub autobusie mają dokąd iść i być komuś potrzebni.
Szczerze radzę pomyśleć o drugiej karierze zawodowej jeszcze w trakcie realizacji pierwszej. Nie każdy może przesiąść się z fotela na fotel, zignorować przepisy pracy, czy uniknąć redukcji. Czasem trzeba wykonać krok w tył, zgodzić się na kilka wyrzeczeń. Planowanie własnego biznesu — na wypadek potrzeby — jest bardziej satysfakcjonujące niż posiadanie podgrzewanego basenu. Ty jesteś szefem. Nikt nie może cię wyrzucić. To ciekawsze niż praca, z której odszedłeś na emeryturę lub zostałeś zwolniony. Nie każdy lubi wykonywany zawód, nawet jeśli związany z nim jest przez większą część życia. Po prawdzie, ludzie na ogół nie cierpią swego zajęcia i pragną je porzucić. Jeśli należysz do tej grupy, masz doskonałą okazję, aby spróbować czegoś innego i doświadczyć radości... z pracy.
Gdy po odejściu ze stanowisk uznawanych przez nas za dożywotnie, wespół z Richardem Zanuckiem zakładaliśmy własną wytwórnię filmową, zdecydowaliśmy, że już nigdy nie pozwolimy, aby ktoś kontrolował naszą działalność, nawet jeśli nie przyniesie ona profitów. Teraz uważam, że gdybym zachował swą dawną pracę, i tak po ukończeniu sześćdziesięciu pięciu lat zostałbym emerytem i raczej czytał, a nie pisał podobną książkę.
Nie potrafię doradzić, co powinniście zacząć robić. Wiem tylko, że powinno was to interesować — niezależnie, czy podejmiecie pracę w zajeździe, otworzycie kiosk, uruchomicie punkt usługowy, centralę telefaksów, biuro podróży, czy sklep wysyłkowy. Albo cokolwiek innego. Wasze szanse wzrosną tym bardziej, im bardziej polubicie swóje zajęcie. Pierwsza praca jest tylko sprawdzianem możżliwości.  A nuż znajdziecie coś naprawdę interesującego? Najważniejsze to zacząć i nie ustawać. Do końca.
DAVID BROWN
Warszawski Dom Wydawniczy, 1991
Tłumaczenie: Witold NOWAKOWSKI
  • /ciekawostki/389-najlepsze-lata-masz-jeszcze-przed-sob/2256-najlepsze-lata-masz-jeszcze-przed-sob-2-czyli-jak-si-wesoo-i-zupenie-bez-godnoci-zestarze-kobieta-twojego-ycia-byleby-nie-wci-ta-sama