Oszust uwodziciel nabierał panie na raka

Był gruby, łysy i zezowaty, a jakie miał wzięcie...


Niedawno głośno było o zatrzymaniu we Wrocławiu poszukiwanego przez policję z Warszawy uwodziciela oszusta. Ale Wrocław też ma swojego „Tulipana". Ten poznawał starsze od siebie panie, wyłudzał od nich pieniądze lub żył na ich koszt. W niektórych przypadkach kobiety zadłużały się na wiele tysięcy złotych, aby pomóc rzekomo choremu na nowotwór, inne straciły po kilkaset złotych.

- Jedną z ofiar tak rozkochał w sobie i zmanipulował, że zgodziła się na płatny seks, by zarobić dla niego pieniądze, gdy już nie miała skąd ich wziąć - przyznaje prokurator Małgorzata Klaus z wrocławskiej prokuratury. Dlatego odpowie on przed sądem nie tylko za oszustwa, ale także za nakłanianie do nierządu i czerpanie z niego korzyści.

„Tulipan" działał na terenie Dolnego Śląska, głównie we Wrocławiu. W ciągu dwóch lat oszukał siedem kobiet, a przynajmniej tyle zgłosiło się na policję. Swoje ofiary najczęściej nabierał na litość. - Opowiadał o ojcu tyranie, który wygonił go z domu, gdy miał 16 lat. Albo o żonie, która zginęła w wypadku samochodowym. No i najważniejsze: mówił, że chorował na raka i właśnie ma nawrót choroby, a jej leczenie sporo kosztuje - opowiada Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Te wzruszające historie miały rozmiękczyć serca kobiet tak, by nie żałowały pieniędzy na drogie lekarstwa albo przyjazd specjalisty z Niemiec.

- Gusta kobiet są różne, no ale Belmondo to on nie jest - komentuje wygląd „Tulipana" jeden ze śledczych zajmujących się sprawą. Mimo nieciekawego wyglądu kobiety ufały oszustowi. Poznanej w internecie Ewie K. już na pierwszym spotkaniu wyznał, że był chory na raka mózgu i żyje tylko dzięki lekarstwom. Po dwóch miesiącach zamieszkał z nią i zaczął prosić o pieniądze na drogie leki. Gdy pieniądze się skończyły, pani Ewa wzięła 2 tys. zł kredytu z banku, a potem pożyczała od sąsiadów. Gdy zdziwiona pytała, czemu nigdy nie widzi żadnych lekarstw, Aleksander L. odpowiadał, że dostaje je w zastrzykach. Zniknął z jej życia, gdy zaczęła domagać się zwrotu pieniędzy. Od jej koleżanki wziął ok. 2 tys. zł na formalności spadkowe.

Jeszcze więcej straciła pani Helena z Oławy, do której wprowadził się po krótkiej znajomości. Utrzymywała go, użyczała mu auta, płaciła za paliwo i lekarstwa. Ale czego się nie robi dla przyszłego męża? W końcu mieli brać ślub, data była już wyznaczona. Do ślubu dwukrotnie nie doszło, a pani Helena straciła 8 tys. zł.

Najbardziej pokrzywdzoną okazała się pani Bernadeta (straciła 15 tys. zł), która uległa czarowi świadka koronnego. Alek zaproponował jej wspólne życie w Kołobrzegu. Prosił, by zabrała z sobą wartościowe rzeczy i złotą biżuterię. Ponieważ - twierdził - groziło mu niebezpieczeństwo, rzeczy warte 8 tys. zł zatrzymała policja, l dalej wyłudzał od niej pieniądze. Namówił ją też dwa razy na płatny seks, by „zarobiła" na leki. Na koniec wysłał jej esemesa o swojej śmierci z prośbą o wpłatę na wieniec.

Aleksandrowi L. grozi 10 lat więzienia (...).

 


ELIZA GŁOWICKA


ŹRÓDŁO: POLSKA THE TIMES
Gazeta Wrocławska
26 lipca 2013

  • /ciekawostki/401-ku-przestrodze/4285-ku-przestrodze-ciemnianie-na-bieco
  • /ciekawostki/401-ku-przestrodze/4166-ku-przestrodze-komorkowi-oszuci