Zielonooki potwór

 

Kiedy się budzi w czlowieku, odbiera rozum i radość. Każe szukac i węszyc rywali. To zazdrość


Opanowała Marię i Piotra. Ofiara musi dawać jej siłę. Nieważne, ile ma lat, kim jest i jakie ma marzenia. Ma paść potwora, karmić złymi emocjami.

Jan o zazdrości wie wiele. Żyje z nią pod jednym dachem od kilku lat. Jego żona stała się jej kapłanką. Jan pisze pamiętnik. Chowa go w piwnicy. Tak, by Maria go nie znalazła. Jest w nim wszystko o zielonookim potworze. Całe cierpienie Jana. - Śledzi mój każdy krok, nie pozwala normalnie żyć - 68-letni mężczyzna niecierpliwi się. Zerka na zegarek, czy żona nie zacznie go szukać. Wyszedł z domu 15 minut temu. To za długo, by kupić i przynieść do domu kiełbasę śląską. Wręcza mi swoje notatki i idzie do domu. Nie pozwala telefonować. Nie może się ze mną spotkać, bo przecież jestem kobietą. Mówi, że zadzwoni sam. Za parę dni. Od sąsiada, żeby żona na billingu wybieranych numerów telefonu nie zobaczyła. Dzwoni i błaga o pomoc. - Byłem już wszędzie. W centrum sytuacji kryzysowych, w pomocy rodzinie, w przychodni psychiatrycznej. Ile się musiałem namęczyć, żeby żonę wywieść w pole i porozmawiać o tym nieszczęściu... A wszędzie, nawet u psychiatry, słyszę tylko: - Pan przyjdzie z żoną.

Zakaz patrzenia na baby

Jan z synem postanowili porozmawiać z Marią. Że to może choroba. Że może przesadza. Dostało się obu. Potem się uspokoiła, poszła do swojego pokoju i jak zwykle zaczęła wycinać ostrymi nożyczkami zdjęcia kobiet z gazet. Zielonooki potwór w jej głowie mrugał porozumiewawczo. - Dobra dziewczynka, musisz męża pilnować. Popatrz, ile kobiet na świecie, każda chce mieć takiego mężczyznę. Nie daj się. Zamknij go w domu. I-zo-luj!

Jan szybko wykrzykuje słowa do słuchawki: - Ja naprawdę już nie mam siły. Osaczyła mnie. A te gazety kolorowe ze zdjęciami pań to są periodyki o zdrowiu. Ale czytać ich nie mogę, bo wszystko powycinane.

Maria siedzi w domu i od czterech lat ma na męża oko. - Zaczęło się po operacji żony. Na sprawy kobiece. Coś się z hormonami musiało stać, że taka się zrobiła. Przez trzydzieści lat byliśmy takim zgodnym małżeństwem. Syna odchowaliśmy. A dziś nawet na działkę nie możemy pojechać, bo Maria zaczyna węszyć zdradę.

Działka Strugackich. Lato. Jan wychodzi, żeby podlać ogród. Maria w drzwiach. Zdenerwowana. - Janie! Do domu! Ale już. Z pamiętnika Jana: „Żona stwierdziła, że sąsiadka z działki jest moją kochanką, bo przyglądała mi się kiedyś zza płotu. Złość. Wściekłość ogarnia Marię. Maria płacze, śpiewa, szarpie mnie, zakazuje siadania na krześle przy oknie, bo przez nie widać działkę sąsiadki".

Maria z Janem w kościele. Ksiądz mówi: - Przekażcie sobie znak pokoju. Jan skłania się w stronę żony, a potem do sąsiadki z ławki. Maria w domu: - Na pewno ją znasz, na pewno w młodości poznałeś, na pewno z nią spałeś... Jan wie, jak to się skończy. Z pamiętnika Jana: „Awantura trwała do drugiej w nocy. Razem z synem próbowaliśmy ją opanować. Uspokoić. Wyrwała mi garść włosów z głowy. Biła. Kopała. Rzucała różnymi przedmiotami. Mam kilkanaście ran i siniaków na całym ciele. Nie wiem, jak to wytrzymam".

Syn: - Mamo, mama musi się leczyć. Mamo, przecież tata już nie może z tobą wytrzymać. Mamo, mama da spokój. Zielonooki potwór w głowie Marii podnosi łeb. - Oj synku, synku. Przecież ja zdrowa jestem. Jak ty możesz takie rzeczy o mnie wygadywać. Powiem ci jedno, to twój ojciec powinien jakieś leki na impotencję brać, żeby za babami przestał się oglądać. A ja taka nieszczęśliwa jestem. Żyć mi się już nie chce. Zobacz, co znalazłam u ojca. Podaje mu stary notes z adresami. Notes należy do Jana. W nim zakreślony numer telefonu i wpis „Jovita". - No, sam widzisz, synku, sam widzisz, szkoda słów.

Wszędzie zdrada

Jan: - „Jovita" to nazwa zestawu meblowego, który kupiliśmy, a telefon jest do producenta w razie reklamacji. Maria wydzwaniała tam przez kilka miesięcy. Była przekonana, że to nazwa hotelu, w którym spotykałem się z kochanką. Potem stwierdziła, że kochanka pracuje w zakładach meblowych...

Syn Jana i Marii już się wyprowadził. Trafiają do niego odpryski kłótni. Słucha relacji ojca. Słucha urojeń matki. Na siłę nie może jej zaprowadzić do lekarza. Zielonooki potwór nie daje Marii spokoju. Każe jej śledzić każdy ruch męża. - Nie stój na balkonie! Pewnie dajesz znaki jakiejś babie z tego wieżowca naprzeciwko! Która to? Powiedz, no która?

Noc. Maria wertuje książkę telefoniczną. Notuje nazwiska osób, które mieszkają w wieżowcu. Używa lupy. Wzrok przed siedemdziesiątką się jej popsuł. Wynotowała wszystkie. Listę rano rzuca Janowi w twarz. Prosi, błaga, a potem żąda, żeby powiedział, która to. Jan wychodzi. Maria chowa jego klucze i dokumenty. Koszule wpycha pod szafę, żeby się nie stroił dla innych kobiet. Szaleje. Oddaje mu wszystkie rzeczy dopiero na prośbę syna.

Syn się już ożenił. Nie przyprowadza żony do domu rodzinnego.

Jan telefonuje od sąsiada: - To piekło trwa za długo. Byłem u kolejnego psychiatry - kazał przyprowadzić żonę. Jak mam to zrobić? Boję się, że kiedyś po prostu to coś, co w niej siedzi, mnie zabije. Jan już dawno zrezygnował ze swoich ulubionych wypraw rowerem do lasu. Siedzi w domu i słucha potoku oskarżeń. Cieszy się, gdy jakąś noc prześpi spokojnie. Bez awantury.
Jan pisze w pamiętniku: „Urojenia trwają. Dotyczą całej mojej przeszłości. Myślałem, że na starość będziemy się cieszyć wnukami, spacerować po lesie... Marzenia...".

Cała dla mnie

Blanka też marzy. O spokoju. Kilka lat temu zielonooki potwór zaatakował i wczepił się w Piotra - Mieliśmy być razem na zawsze. Na dobre i na złe. Było tylko to złe.

Podejrzewał ją od początku. Taka ładna. Taka mądra, a wybrała jego... Na pewno jej o coś chodzi. Na pewno to szczere nie jest. Z drugiej strony pękał z dumy, że taką dziewczynę ma. - Tylko dla siebie ją masz, nie dziel się, pilnuj - szeptał potwór. Szeptał codziennie. Kazał sprawdzać notatniki, billingi komórkowe. Najpierw po kryjomu, potem bez żenady. - Podchodził do mnie i wąchał. Gdy tylko wchodziłam do domu po pracy. Wąchał twarz, ręce, czy czasem nie ma na nich zapachu męskiej wody kolońskiej.

To były drobiazgowe przesłuchania. Zwykłe rozmowy przy kolacji zamieniały się w agresywne awantury. Zielonooki potwór dyktował pytania:

- Z kim się widziałaś? Jak wyglądał? Na pewno cię nie podrywał? Kłamiesz! Pokaż telefon! Pewnie masz jego numer! Pokaż notes! Pokaż torebkę! Szarpanie. - I tak cię przyłapię! Gdzie się z nim umówiłaś? Powiedz, powiedz!

Potem szedł do kwiaciarni i kupował jej ulubione róże. - Jeszcze jedne nie zdążyły zwiędnąć, a już drugi wazon stał na stole. Pełen róż.

Blanka się boi. On pierwszy raz uderzył. W twarz. Końcami palców zafundował jej siniaka pod okiem. Nie poszła do pracy. Patrzy w lustro i stara się zakryć piętno pudrem. - A ten siniak wyłaził i wyłaził... Blanka postanowiła uciec od Piotra. - Nie byliśmy małżeństwem, choć mieliśmy plany...

Piotr wie, na pewno Blanka jest tylko jego. Nikomu jej nie odda. Będzie ją chronił, będzie jej pilnował. Kolegów nie zaprasza już do domu. Nie toleruje też koleżanek swojej kobiety. Przecież mogłaby z nimi knuć przeciwko niemu.

- Nie wiem, dlaczego tak się poddałam. Chciałam tylko spokoju, żeby przestał węszyć, żeby przestał wypytywać. Myślałam, że mu przejdzie - Blanka z trudem przyznaje, że było jej wstyd. Wstyd powiedzieć mamie, że Piotr ją bije. Wstyd powiedzieć siostrze, koleżankom. - Wszystkie mi zazdrościły, że taki przystojny, że taki uczynny, że mnie we wszystkim wyręcza i że tak bardzo kocha.

Szukał jej całą noc. Znalazł u koleżanki. Wył pod oknem bloku. - Blanka! Wróć! Jak nie, to się zabiję albo ciebie zabiję! Było lato. Tylko trzaskały zamykane okna. Nikt nie reagował. Blanka z koleżanką wysłuchały kanonady kopnięć w drzwi. - Zabroniłam Asi dzwonić po policję. Czekałam, aż się uspokoi.

Rano znalazła go śpiącego na klatce. Nie doszła do pracy. Siłą zwlókł ją ze schodów, wpakował do samochodu. Nie miała szans. Nie chciała krzyczeć. - Nie powinnam się wstydzić. Tylko wrzeszczeć na całe gardło. Drzeć się, że mordują. Wzywać policię...

Pełna izolacja

W domu pobił ją do nieprzytomności. - Zabrał telefon i klucze. A ciuchy spakował i wyniósł do piwnicy. A ja się dalej wstydziłam prosić kogoś o pomoc, zrobić awanturę. Nikt o mnie nic nie wiedział. Miałam urlop, więc koleżanki z pracy się nie denerwowały. Mieliśmy jechać do Chorwacji. Siedzieliśmy w domu.

Zazdrość podpowiadała tortury. Do rana potrafił drążyć temat byłego chłopaka Blanki. Wściekać się, że pamięta imię i nazwisko chłopca, z którym się pierwszy raz całowała w podstawówce... - Po kilku dniach uciekłam po raz kolejny. Gdy spał, ukradłam mu klucze, włożyłam ieao soodnie i koszule, zabrałam 100 złotych z portfela i pojechałam do rodziców... Po południu już dzwonił do domu. Nic im nie powiedziałam, więc podali mi słuchawkę: - Piotruś dzwoni. - Stoję na rogu ulicy, jeśli nie przyjdziesz, zrobię awanturę na całe miasto - usłyszała w słuchawce.

- Nie chciałam martwić rodziców, nie chciałam skandalu... Wrócili. On ją pobił. Ona nawet nie płakała. Pranie mózgu trwało przez kilka dni.

Zazdrość w Piotrze rosła. I królowała w domu. Z dumą patrzył, jak pokorna Blanka snuje się w szlafroku po domu. Całkiem uzależniona od niego. Jednak coś go dręczyło. Nie znał jej myśli. A na pewno myślała o innych mężczyznach. Kombinowała, iak się Piotra pozbyć... Walił głową w ścianę i prosił, błagał: - Powiedz, z kim mnie zdradzasz, o nim myślisz? Tak? A gdy Blanka zaprzeczała. Bił. To nie przynosiło ulgi.

Piekło skończyło się przez przypadek. Do ich drzwi zastukała siostra Blanki. Była na badaniach w dużym mieście i postanowiła odwiedzić siostrę. Przez drzwi opowiedziała jej wszystko. Siostra poczekała na Piotra. Miały wiele godzin, by pogadać. Jak w konfesjonale. Ustaliły plan działania. - Nie stawiał oporu, gdy Ania kazała mu oddać rzeczy. Postraszyła policją. Wymachiwała telefonem. A ja... jak drewno wykonywałam jej polecenia.

Piotr nigdy się z Blanki nie wyleczył. Gdy się upije, dzwoni i błaga, żeby wróciła. Blanka mieszka u rodziców. Boi się mężczyzn. - Znalazłam pracę w banku, na szczęście nie muszę siedzieć przy okienku. Chcę spokoju. Chcę, żeby wszyscy dali mi spokój.

A potwór w głowie Piotra dalej skrzeczy: - Sprawdź ją! Na pewno ma nowych facetów, na pewno się puszcza. Sprawdź ją.

I Piotr jedzie do miasteczka, w którym mieszka Blanka. Chowa się za drzewami w parku koło banku. Patrzy na nią...


Dr Jarosław Uziałło, psychiatra:

- Zazdrość może być uczuciem budującym i chroniącym związek. Nie musi być czymś złym. Jednak gdy to uczucie wiąże się z obawą o utratę więzi, może przerodzić się w bardzo niebezpieczną chorobę. Znamy przecież przypadki zabójstw na tle zazdrości.

Zazdrość, a dokładnie zespół paranoidalny, można leczyć, choć niestety efekty są marne.

To długotrwały i żmudny proces. Trzeba sobie zdać sprawę, że chory cierpi, ale niestety, nikogo nie można zmusić do leczenia, jeśli nie zagraża sobie lub innym. Można jednak wystąpić do sądu rodzinnego o przymusowe leczenie, jeśli takie zagrożenie się pojawia. Można również wytoczyć sprawę karną na przykład o groźby karalne. Wtedy sąd dokładnie zbada sprawę i zostaną powołani biegli sądowi, którzy ocenią, czy dana osoba jest zdrowa psychicznie.

 

MAJA ERDMANN

GAZETA POMORSKA

 

  • /ciekawostki/444-damsko-mskie/3357-ale-baba-rozpasana-ruda-szelma
  • /ciekawostki/444-damsko-mskie/3312-niezwyka-para-zakazana-mio