Humor na hormony

Najnowsze badania dowodzą, że nie tylko śmiech, ale samo przypomnienie sobie zabawnej sytuacji obniża poziom hormonów stresu w organizmie.

W połowie lat 90. niejaki Madan Kataria, lekarz z Bombaju, założył Indyjski Klub Śmiechu. Jego członkowie spotykali się na porannych sesjach na wolnym powietrzu i na dany sygnał wydawali z siebie gromki śmiech. Wszystko po to, by zadbać o zdrowie. Nawet bowiem taki trochę wymuszony wspólny śmiech wpływa na dobrostan człowieka - obniża ciśnienie krwi, pobudza siły obronne organizmu, a nawet leczy bezsenność. Choć można mieć wątpliwości co do tego ostatniego, pozostałe korzyści znalazły potwierdzenie.

Uczeni wykazali, że śmiech rzeczywiście obniża ciśnienie krwi, pobudza układ odpornościowy, zwiększa wydzielanie substancji uśmierzających ból. Ponadto stymuluje różne partie mięśni i poprawia wentylację płuc. Pragmatyczni Amerykanie wyliczyli nawet, że jeśli w ciągu dnia zaśmiejemy się około stu razy, jest to równoważne korzystnym dla zdrowia efektom kilkunastominutowej przejażdżki na rowerze.

Ale czy faktycznie wspólny rechot, jaki wydobywali z siebie członkowie Klubu Śmiechu, działa tak samo pozytywnie na nasz organizm jak spontaniczne wybuchy wesołości, na przykład podczas oglądania komedii czy słuchania dowcipów? Otóż w większości wypadków ludzie wcale nie śmieją się z zabawnych sytuacji. Do takiego wniosku mogą prowadzić rezultaty badań Roberta Provine'a, neurobiologa z Uniwersytetu Maryland w Baltimore, który poprosił studentów, by notowali każdy zaobserwowany w ich otoczeniu wybuch śmiechu, a następnie przeprowadzali krótki wywiad z osobami, które się śmiały. Okazało się, że ponad 80 proc. reakcji nie miało żadnego związku z humorystycznym zdarzeniem. Ludzie po prostu śmiali się podczas powitania znajomego. Być może więc śmiech z niczego jest dobry dla zdrowia, skoro mamy wyraźną do niego skłonność.

Zdają się to także sugerować najnowsze wyniki badań Lee Berka z kalifornijskiego Loma Linda University. Dwa lata temu dowiódł on, że nawet nie sam śmiech, ale wyobrażenie sobie i przypomnienie zabawnej sytuacji podnosi poziom beta-endorfin, czyli substancji poprawiających nastrój i uśmierzających ból. Natomiast ostatnio Berk postanowił sprawdzić, co pod wpływem śmiechu dzieje się w ludzkim organizmie z hormonami stresu. Wyniki ciekawego eksperymentu amerykański uczony przedstawił na tegorocznym 121 zjeździe American Physiological Society w San Diego.

Do udziału w badaniu zaprosił 16 osób. Połowie z nich zapowiedział, że zaraz obejrzą zabawny film, który wcześniej same wybrały. Pozostałe osiem poinformował, że za chwilę przejdą do pokoju, gdzie będą mogły usiąść i poprzeglądać kolorowe magazyny. Cała grupa była monitorowana pod kątem stężenia we krwi hormonów stresu - kortyzolu i adrenaliny- oraz DOPAC (kwasu dihydroksyfenylo-octowego), który stanowi produkt rozpadu dopaminy i uczestniczy w produkcji adrenaliny.

Lee Berka specjalnie nie zaskoczył spadek stężenia tych substancji we krwi badanych po seansie zabawnych filmów. Amerykańskiego naukowca zszokowało co innego - już sama zapowiedź obejrzenia wesołych scen powodowała obniżenie poziomu kortyzolu o 39, adrenaliny o 70 i DOPAC o 38 proc. Czyli doszło do spadku stężenia hormonów stresu, zanim badani zaczęli oglądać komedie. „To nie żart: powinniśmy zacząć przepisywać humor jako lekarstwo" - skomentował wyniki badań Berk.


Choć śmiech i humor są przedmiotem wnikliwych badań od co najmniej dziesięcioleci, nadal trudno znaleźć satysfakcjonującą odpowiedź na pytania: dlaczego wyewoluowały, z jakiego powodu tak dobrze wpływają na zdrowie i jakie dokładnie pełnią funkcje. Z fizjologicznego punktu widzenia śmiech polega na przypominających konwulsje skurczach przepony, przerywających ciągłość wydechu i przez to powodujących wydawanie osobliwych dźwięków (niektórzy przyrównują je do szczekania), którym towarzyszy zwiększony przepływ krwi oraz szczerzenie zębów. Przy czym śmiech śmiechowi nierówny - naukowcy wyróżnili co najmniej kilkanaście jego odmian, od chichotania do głośnego rechotu.
 
Wiemy także trochę na temat śmiechu z neurologicznego punktu widzenia. W 1998 r. chirurdzy z University of California w Los Angeles przygotowywali do operacji nastolatkę cierpiącą na poważne napady epilepsji. Kiedy w pewnym momencie podrażnili prądem niewielki fragment (o powierzchni 2x2 cm) lewego płata czołowego, a dokładnie tzw. pole ruchowe SMA, pacjentka zaczęła się śmiać. Spytana, co zabawnego zobaczyła, odpowiedziała, że lekarze nagle zaczęli śmiesznie się zachowywać. Chirurdzy kilkakrotnie powtórzyli próbę, dziewczyna za każdym razem się śmiała (przy czym intensywność śmiechu zależała od natężenia impulsu elektrycznego), a dopiero później szukała uzasadnienia swojego dobrego humoru (twierdziła m.in., że pokazane jej neutralne zdjęcie zwierzęcia jest zabawne). W naszym mózgu może więc znajdować się wyspecjalizowany ośrodek śmiechu.

Nie przybliża nas to jednak do odpowiedzi na pytanie, dlaczego śmiech i humor wyewoluowały. Część naukowców - jak np. Charles R. Gruner z Georgia University - odwołując się do dawnych koncepcji filozoficznych, twierdzi, że śmiech służy nam do walki z innymi i w humorystycznych sytuacjach zawsze występuje zwycięzca i pokonany. Trudno zaprzeczyć, że niektórzy szydzą z innych czy ich ośmieszają. Jednak wspomniane już badania Roberta Provine'a, wskazujące, że śmiejemy się właściwie z niczego, a raczej na powitanie, mogą wskazywać, iż zjawisko to jest społecznym i jak najbardziej pozytywnym gestem. Jak wyliczono, w samotności śmiejemy się kilkadziesiąt razy rzadziej niż w towarzystwie.

Oprócz społecznej istnieje także twórcza teoria genezy humoru. Bawią nas zjawiska absurdalne, powstałe z zaskakującego połączenia zupełnie odmiennych czy wręcz przeciwstawnych elementów. Na tym, w ogromnej mierze, polegają dowcipy. Dowodem tego może też być popularność skeczy i filmów grupy Monty Pythona, pełnych purnonsensowego humoru. Byłby zatem śmiech, przynajmniej według niektórych uczonych, kwintesencją twórczej aktywności. 


Szczur się śmieje

Szympansy i inne małpy człekokształtne wydają piski w trakcie zabawy. Od niedawna wiadomo również, że potrafią śmiać się... szczury. Robią to w sposób niesłyszalny dla ludzkiego ucha-popiskują za pomocą ultradźwięków, a odmienne rodzaje pisków odpowiadają różnemu poziomowi radości zwierząt. Wykryto to łaskocząc gryzonie. Początkowo sądzono, że może to być jedynie reakcja strachu na łaskotki, ale kiedy szczurom pobudzono substancjami chemicznymi ośrodek przyjemności
w mózgu, popiskiwały identycznie jak podczas łaskotania.

Nie wiadomo natomiast, z jakiego powodu łaskotanie wywołuje u ludzi i zwierząt akurat śmiech. Odczucie łaskotania zdaje się być po prostu reakcją fizjologiczną, która wyewo-luowała jako delikatny.., sygnał ostrzegawczy, Może o tym świadczyć fakt, że kiedy sami próbujemy się łaskotać, wcale nie wywołuje to śmiechu (podobnie jak nie potrafimy sami siebie nastraszyć). Konieczny jest efekt zaskoczenia. Być może więc łaskotki były sygnałem, że np. jakieś insekty chodzą po naszej skórze

 

MARCIN ROTKIEWICZ

Źródło tekstu: POLITYKA nr 21,  24 maja 2008

  • /ciekawostki/zdrowie/1647-udaremni-udar
  • /ciekawostki/zdrowie/1639-10-sposobow-jak-przetrwa-listopad