Oskarżony niejedno ma imię (6)

 

 

Ma 38 lat, ale wygląda dużo starzej. Zmęczona, pomarszczona twarz. I przedziwny smutek w oczach. Być może wszystko to za sprawą oskarżonego. Pani Anna żyła z nim niemal 5 lat. I dopiero teraz dowiaduje się, kim był.

Proces Piotra Hellskiego z pewnością przejdzie do historii łódzkiego Sądu Okręgowego. Już od początku budził on uwagę mediów, ponieważ Piotr Hellski poznał Wiesławę, o której morderstwo jest oskarżony, przez internet. Dzięki internetowi. też został złapany przez policję. Na nic zdały się jego zapewnienia, że w Łodzi był ostatni raz 20 lat temu. Dzięki połączeniom z jego telefonu komórkowego funkcjonariusze podali mu dokładną datę i godzinę przyjazdu do Łodzi. Technika jeszcze raz pomogła w procesie Piotra Hellskiego. Kilkunastu świadków, przeważnie mieszkańców Dolnego Śląska, nie mogło się stawić w łódzkim sądzie. Usprawiedliwiali się brakiem pieniędzy na podróż i dobrego połączenia z Łodzią. Zapewniali jednak, że chętnie przyjadą na przesłuchanie do Wrocławia. Łódzcy sędziowie mogli oczywiście pojechać do stolicy Dolnego Śląska, ale wybrali tańszy i szybszy wariant, czyli wideokonferencję.

W sali rozpraw zawisł telebim, na którym sędziowie, prokurator, oskarżony i jego obrońca widzieli świadków. Ci z kolei zeznawali, siedząc przed kamerą umieszczoną w pokoju sądu we Wrocławiu, a na małym ekranie widzieli i słyszeli to, co dzieje się w Łodzi. Kwadrans przed godziną 10 rano nawiązano połączenie z Wrocławiem. Na telebimie pojawił się pracownik tamtejszego sądu.
- Witam. Z wezwanych dzisiaj świadków stawiło się tylko pięciu - poinformował mężczyzna.
- Proszę wprowadzać świadków według listy i zadbać o to, żeby nie byli w tym samym pomieszczeniu - odpowiedział sędzia Jarosław Bolek.

Po tej krótkiej wymianie zdań sąd przeszedł do przesłuchiwania świadków. Wszystko odbyło się sprawnie i szybko. Nie było żadnych błędów ani awarii systemu i już po półtorej godziny sąd zakończył przesłuchanie.

Człowiek o dwóch twarzach

Pani Anna była konkubiną oskarżonego. Jest też matką jego dziecka i jako osoba najbliższa nie musi składać zeznań. Ale chce. Chociaż nie bardzo wie, od czego ma zacząć.
- Co świadek może nam powiedzieć w tej sprawie? - pierwsze pytanie zadaje sędzia.
- Nie wiem, co mam powiedzieć - kobieta wzrusza ramionami.

Dzięki ogromnemu telebimowi dokładnie widać jej twarz. Przy takim zbliżeniu żaden świadek nie ukryje przed sądem emocji. Z oczu pani Anny bije przedziwny smutek i zmęczenie. Trudno się jej dziwić, przecież dopiero po aresztowaniu Piotra Hellskiego dowiedziała się, z kim mieszkała pod jednym dachem. Kim jest ojciec jej córki. Media pisały dużo na temat jej Lucjana... No właśnie... dla niej był Lucjanem, dopiero w prasie napisali, że najczęściej przedstawiał się kobietom jako Piotr lub Dariusz. A tych kobiet było naprawdę sporo.
- Jak długo trwał państwa konkubinat? - przesłuchanie świadka rozpoczyna prokurator.
- Jakieś cztery lub pięć lat.
- Mieszkaliście razem?
- Tak. Około czterech lat. Pół roku przed aresztowaniem wyprowadził się od nas, ale co jakiś czas odwiedzał - pani Anna ani razu nie wymienia imienia byłego partnera. Na razie też go nie widzi. Na ekranie przed nią widać tylko osobę, która zadaje jej pytanie.
- Czy oskarżony był u pani w mieszkaniu między szóstym a dziewiątym marca 2004 roku? - to pytanie ma ogromną wagę.

Według ustaleń prokuratury, oskarżony przyjechał do zamordowanej Wiesławy K. szóstego marca. Do jej zabójstwa miało natomiast dojść pomiędzy siódmym a ósmym marca. Biegli przyjęli jednak, że w przypadku daty ósmego marca w grę wchodziły godziny poranne. Oskarżony podawał różne wersje zdarzeń. Mówit o wielu miejscach, w jakich miał być w tamtych dniach. Świadczyć o tym miało wiele różnych osób. Tym razem miał nadzieję, że jego alibi potwierdzi pani Anna i jej starsza córka.
- Szóstego i siódmego marca nie pamiętam - stwierdza kobieta. - Pamiętam, że przyszedł do nas ósmego marca, ale to było już wieczorem. Tak około osiemnastej.
- I tej daty jest pani pewna? - prokurator chce, żeby wszystko było jasne, chociaż wie, że takie same zeznania kobieta złożyła w trakcie śledztwa.
- Na sto procent nie, ale tak około.
- A jakby pani scharakteryzowała oskarżonego?
- Dzisiaj powiem, że to człowiek o dwóch twarzach... Brak mi słów... - pani Anna uśmiecha się ironicznie.
- Ale wcześniej w domu to był ideał. Bez zastrzeżeń.
- Pracował?
- Dorywczo. Był ogrodnikiem - to chyba jedna z niewielu prawdziwych rzeczy, jakie świadek wiedziała o swoim przyjacielu.

Rzeczywiście, ukończył technikum ogrodnicze. Innym kobietom przeważnie przedstawiał się jako absolwent wyższych studiów. Co do ukończonych kierunków to było już różnie. Jedno jest pewne. Miał bujną wyobraźnię.
- A czy wiedziała pani, że jest karany?
- Tak, ale byłam pewna, że skończył odbywanie kary.

Prawda była natomiast taka, że oskarżony nie powrócił do zakładu karnego po przerwie orzeczonej przez sąd. To właśnie wtedy zamieszkał u pani Anny.

Postanowiłam zaryzykować

O tym, że oskarżony poznawał kobiety przez internet i ogłoszenia prasowe, mówiły w sądzie już wszystkie jego byłe znajome. Okazało się jednak, że to zamiłowanie Piotr Hellski pielęgnował również za kratkami. Bo także i pani Anna poznała go przez ogłoszenie w gazecie. Co ciekawsze nie ukrywał, że siedzi w więzieniu. Przedstawił się jej jako Lucjan, choć wtedy tak naprawdę miał na imię Łucjan. Dzisiaj, po urzędowych zmianach, ma na imię Piotr.
- Kiedy Lucjan wyszedł z więzienia, zamieszkaliśmy razem. Postanowiłam zaryzykować - mówiła w trakcie śledztwa pani Ania.

Pani Anna mieszkała wspólnie ze swoją córką. Niedługo potem urodziła drugą córeczkę. To było już dziecko Lucjana.
- Był spokojny. Był dobrym ojcem dla swojego dziecka, ale starsza córka go nie akceptowała. Kiedy się wyprowadzał, nie zatrzymywałam go, bo on jak sobie coś postanowił, to tak już robił - tłumaczy kobieta.

Wreszcie przychodzi czas na pytania oskarżonego. Pani Anna już go widzi. Jej twarz zmienia się natychmiast. Od razu w jej oczach widać zamiast smutku złość.
- Czy świadek przypomina sobie, że szóstego i siódmego marca też u niej byłem? I poszedłem wtedy z jej córką na zakupy? - pyta oskarżony.

Jego pytanie na sali nie dziwi nikogo. Dziwi natomiast jego oficjalny ton. Oskarżony zwraca się do pani Anny w taki sposób, jakby nic ich nie łączyło, ani wspólne pięć lat, ani córka. Nawet sędzia jest zdumiony.
- Przepraszam, ale kogo oskarżony ma na myśli, mówiąc "jej córka"? - sędzia przerywa odpytywanie świadka.
- Myślałem o starszej córce świadka - Izabeli, bo świadek ma jeszcze jedno dziecko - odpowiada oskarżony, nie rezygnując ani na chwilę z oficjalnego tonu. - Zatem, czy świadek pamięta szóstego i siódmego marca?
- Nie przypominam sobie - pani Anna odpowiada, a właściwie syczy przez zęby.
- A szóstego marca schodziłem na dół do sąsiada?
- Nie przypominam sobie.
- A siódmego marca wychodziłem na spotkanie z kolegą?
- Nie przypominam sobie...

Oskarżony więcej pytań nie ma. Alibi również. Jest jeszcze nadzieja w Izabeli, starszej córce Anny. Chociaż już od początku jej przesłuchania widać, że to raczej znikoma nadzieja.

Nie leżał mi

Iza uczy się jeszcze w szkole średniej. Jest niepełnoletnia. Choć niewiele jej już do osiemnastego roku życia brakuje. Zdenerwowanie próbuje ukryć za nonszalancją, ale niewiele jej to pomaga.
- Wszystko powiedziałam na policji, więcej nie mam nic do dodania - mówi już na wstępie.

To jednak jej nie ratuje. Musi odpowiedzieć na pytania. Oczywiście, są podobne do tych, jakie zadawano jej matce. Jej odpowiedzi też niczym się nie różnią. Iza też nie pamięta wizyty oskarżonego w ich mieszkaniu szóstego i siódmego marca 2004 roku. - Czy oskarżony mieszkał tylko z wami, czy miał też inne mieszkania?
- Teraz już wiem, że miał, ale wcześniej nie miałam o tym zielonego pojęcia.
- A jakie były pani relacje z oskarżonym?
- Różne - dziewczyna mówi szybko, ogólnie. Chyba chce mieć to przesłuchanie jak najszybciej za sobą.
- Co to znaczy? - dopytuje ją prokurator.
- Oskarżony bardzo chciał być moim ojcem, ale nie wychodziło mu to - w tej chwili na telebimie widać jej ogromne, piękne oczy, które niemal tryskają jadem.

Pani Anna nie kłamała. Jej starsza córka, nie akceptowała jej konkubenta. Choć to i tak zbyt delikatne sformułowanie.
- Nie lubiłam go jako człowieka, nie leżał mi. Kiedy się wyprowadzał, to jako powód podał kłótnie ze mną - sędzia Jarosław Bolek czyta zeznania dziewczyny ze śledztwa.
- To prawda - potwierdza Iza. - Tak zeznałam i tak było.

Takiej antypatii ze strony świadka Piotr Hellski nie czuł już dawno na tej sali. Mimo to nie rezygnuje z prawa zadawania pytań. Zresztą on nigdy nie rezygnuje. Trudno mu się jednak dziwić, przecież grozi mu dożywocie. To już nie są żadne kradzieże czy włamania, za które spędził do tej pory za kratkami 10 lat. Teraz gra idzie o najwyższą stawkę. Oskarżony jest o morderstwo.
- Czy świadek pamięta jak podarowałem jej kolumny do komputera szóstego marca? - oskarżony zadaje pierwsze pytanie.
- Uchylam to pytanie - sędzia Jarosław Bolek w trakcie tego procesu robił podobnie już kilkanaście razy.
- Po raz kolejny oskarżony zadaje pytanie, zawierając w nim jednocześnie odpowiedź.

To fakt. Piotr Hellski, zadając pytania świadkom, ma zwyczaj podawania w nich wszystkich szczegółów. Czeka tylko, aby pytający odpowiedział twierdząco.
- A siódmego marca byliśmy na zakupach?
- Nie przypominam sobie - Iza odpowiada tak już na wszystkie pytania oskarżonego.


- Imiona świadków zostały zmienione.








Żródło: ANGORA nr 37/2006

  • /czytelnia3/297-gadu-gadu/1501-oskarony-niejedno-ma-imi-7
  • /czytelnia3/297-gadu-gadu/1499-oskarony-niejedno-ma-imi-5