Oskarżony niejedno ma imię (7)

 

 

Ma pretensje do wszystkich. Do prokuratora za to, że w ogóle został oskarżony. Sąd wini za zbyt długi proces. Suchej nitki nie zostawia na mediach, które jego zdaniem już wydały na niego wyrok. Lista osób, które podpadły oskarżonemu Piotrowi Hellskiemu, jest zresztą dużo dłuższa.

Nie upiekło się nawet protokolantce sądowej. Zdaniem oskarżonego, protokoły z rozpraw są źle prowadzone i brakuje w nich wielu istotnych zapisów. Po tej skardze sąd zdecydował, że wszystkie rozprawy Piotra Hellskiego. będą nagrywane. To być może uchroni sędziów przed kolejnymi tego typu żalami ze strony oskarżonego. To i tak nic w porównaniu z działami, jakie wytoczył przeciwko biegłemu psychiatrze seksuologowi. Zdążył już nawet złożyć wniosek o ściganie i pociągnięcie do odpowiedzialności karnej lekarza. Piotr Hellski jest przekonany, że biegły skłamał w swoich zeznaniach na jego temat.

"Czy ów biegły sypiał ze mną, czy jest kobietą, by wydawać arbitralną na potrzebę prokuratora opinię, która jest fałszem?" - stwierdza w swoim wniosku oskarżony.

Najbardziej jednak w opinii medycznej zabolało go jedno zdanie: "Obserwacja potwierdza rozpoznanie osobowości nieprawidłowej psychopatycznej".

"Taka opinia biegłego jest dla mnie nie do zaakceptowania. Jest zniesławieniem, naruszeniem mojej godności i fałszywym stwierdzeniem" - dodaje we wniosku Piotr Hellski

Również kilku świadków znalazło się na "czarnej liście" oskarżonego. Już zawiadomił policję, że złożyli oni fałszywe zeznania w trakcie jego procesu. Że fałszywe, to tego jest pewien, bo żadna z tych osób nie chce potwierdzić jego alibi. Prokurator utrzymuje, że na początku marca 2004 roku w Łodzi oskarżony zamordował Wiesławę K. Oskarżony natomiast próbuje przekonać sąd, że to niemożliwe, bo był w tym czasie we Wrocławiu. Do tej pory nie ma na to świadków. Brakuje także świadków jego pobytu w Łodzi. Są jednak dowody. Wśród nich odciski palców Piotra Hellskiego w mieszkaniu zamordowanej oraz ślady jego spermy. Proces jest poszlakowy, dlatego pewnie sąd zgadza się na wzywanie dużej liczby świadków, o których wnioskuje oskarżony.

Więcej niż jedno imię i nazwisko

Lista świadków rośnie w zastraszającym tempie. Czasem jednak przesłuchanie kończy się po kilku minutach. Dzieje się tak, kiedy świadek kategorycznie zaprzecza, że zna oskarżonego, ewentualnie stwierdza, że miał z nim kontakty, ale grubo przed rokiem 2004. Oczywiście, po takim przesłuchaniu oskarżony wygłasza oświadczenie, że świadek kłamie i opowiada sądowi swoją wersję spotkania z daną osobą. Z góry wiadomo, że do takiego spotkania musiało dojść w czasie, kiedy zginęła Wiesława K. Gdy na sali pojawia się pani Grażyna, oskarżony jest pewnie przekonany, że tym razem kobieta potwierdzi jego alibi. Świadek zawodzi jednak na całej linii.

- Niedawno otrzymałam list z Wrocławia, podpisany przez oskarżonego - mówi pani Grażyna. - Prosi mnie w nim o złożenie fałszywych zeznań. Ja nie widziałam się z nim w datach, jakie wymienił.

Oskarżony opisał kobiecie ze szczegółami, jak miały wyglądać ich spotkania 6 i 7 marca 2004 roku. Potem kazał jej zniszczyć ten list. Zapowiedział także, że w razie pytań sądu ma zapewnić, że nie miała z nim kontaktu od końca marca 2004 roku.

- Przyznaję się do wysłania listu drogą nielegalną - stwierdza oskarżony, ale natychmiast pełen buty dodaje. - Ale świadek kłamie i ja to udowodnię. 6 i 7 marca byłem u świadka.

Wielu zeznających ma także problem z podaniem prawidłowego imienia i nazwiska oskarżonego. Ten zmieniał swoje dane nie tylko na potrzeby spotkań z kobietami, jakie poznawał przez ogłoszenia towarzyskie. Także mężczyznom podawał zwykle inne imię niż akurat nosił. Trzeba powiedzieć jasno, że oskarżony uwielbia zmieniać swoje dane również oficjalnie w urzędach. W 2004 roku policja zatrzymywała go jeszcze jako Łucjana H. Gdy rozpoczynał się jego proces, na imię miał już Piotr. Kilka miesięcy temu zawiadomił sąd, że zmieniał właśnie nazwisko na to samo, jakie nosi kobieta, z którą mieszkał przed aresztowaniem. Zatem dzisiaj nie jest już ani Lucjanem H., ani Piotrem H., tylko Piotrem Hellskim.

Wspaniały w pieszczotach

Pani Genowefa to kolejna kobieta, która poznała oskarżonego przez ogłoszenie w gazecie matrymonialnej. Ona też miała być kolejnym żelaznym alibi Piotra Hellskiego.

- Znam oskarżonego od 2000 lub 2001 roku. Zamieścił w gazecie bardzo pozytywną ofertę. Pamiętam, że podał swój wiek - 40 lat, przystojny, inteligentny, posiada firmę - wspomina świadek. - Nie określił wieku kobiety. Starsza kobieta mogła odpowiedzieć na ten anons. Wtedy pomyślałam sobie, że ja mogę załapać się na takie szczęście. Do dzisiaj jestem samotna i chętnie bym znalazła sobie pana, który by domnie pasował.

Rzeczywiście, świadek wyróżnia się wiekiem spośród rozlicznych znajomych Piotra Hellskiego. Dzisiaj pani Genowefa ma 60 lat.

- Zadzwoniłam do niego. Miał ładny głos, ale z treści zorientowałam się, że jest zarozumiały. Mówił, że poznałby kobietę dobrze sytuowaną. Sam zresztą przedstawiał się jako niezależny - opowiada przed sądem kobieta. - Mówił o sobie w samych superlatywach, że ma firmę budowlaną, dwa samochody. Powiedział też, że ma bardzo elegancką i bogatą kobietę, która przyjeżdża do niego z zagranicy pięknym samochodem i pracuje w ambasadzie. To mi dało do myślenia, że chciał mi zaimponować, sobie dodać splendoru, że jakie to niby kobiety nie szaleją za tym panem. Z góry przewidywałam, że to nie jest dla mnie partner.

Kobieca ciekawość była jednak silniejsza. Pani Genowefa, mimo złego wrażenia, jakie już na niej zrobił Piotr Hellski, postanowiła się z nim spotkać.

- Propozycja spotkania nie była na poziomie - stwierdza świadek. - Umówił się po prostu w rynku, tak jak robią to młodzi ludzie. Ja oczekuję od mężczyzn, aby byli prawdziwymi dżentelmenami, stosownie do wieku. Podczas spotkania oskarżony rozglądał się na wszystkie strony, jakby się czegoś obawiał. Udałam, że tego nie widzę, aby zachować twarz. Potem poszli na spacer. Po drodze był skwerek. Postanowili chwilę posiedzieć na ławce.

- Nie zachował się elegancko, wręcz pogardliwie dla kobiety. Usiadł na ławce pierwszy - przypomina sobie pani Genowefa. - l wtedy zaczął się chwalić, jakie może mi zaoferować usługi seksualne. Powiedział, że jest wspaniały w pieszczotach. Chciał się popisać i zaczął się obnażać. Pomyślałam sobie, że to taki bawidamek i że szuka kobiety, aby go utrzymywała. Co się zaś tyczy roku 2004, to ja go wtedy nie spotkałam. Przejrzałam notesy i jestem pewna. Mogę się pomylić o dzień, miesiąc, ale nie o rok.

Żadnych emocji

Zeznania pani Genowefy są bardzo ciekawe. Do tej pory kobiety raczej niechętnie opowiadały przed sądem o stronie intymnej swoich kontaktów z oskarżonym. Zwykle zbywały pytania na ten temat albo mówiły dość oględnie. Ta opowieść o obnażaniu w miejscu publicznym natychmiast rodzi pytania.

- O jakim obnażaniu pani mówi? - dopytuje prokurator.

- Usiadł na ławce. Powiedział, jaki to jest wspaniały w pieszczotach. Potem rozpiął rozporek, wyciągnął swoje przyrodzenie i doprowadził się do szczytowania. To było obrzydliwe.

- Pani go do tego namawiała?

- Nie inspirowałam go do takich zachowań - mówi pani Genowefa.

- We mnie to ta sytuacja żadnych emocji nie wywołała, ale inne kobiety mogły mieć inne reakcje, mniej powściągliwe. Gdyby go wtedy wyśmiać, to myślę, że mógłby dać w twarz albo zgwałcić.

- To był bardzo nieciekawy człowiek, krętacki i zakłamany - świadek uzupełnia jeszcze swoje przemyślenia na temat oskarżonego. - Jemu chodziło tylko o sferę materialną. Podtekst materialny był dominujący w kontaktach ze mną.

- Ona jest gorsza ode mnie - mówi oskarżony, kiedy pani Genowefa na prośbę sądu na chwilę opuszcza salę. Teraz jest czas, aby on przedstawił swoją wersję.

Piotr Hellski natychmiast zaczyna malować obraz świadka jako kobiety pozbawionej kultury, wyuzdanej. Pani Genowefa miała mu opowiadać, jak od wielu lat spotyka się z młodszymi mężczyznami w celach wyłącznie seksualnych.

- To, o czym ona mówiła, co ja zrobiłem, to nie było z mojej inicjatywy, tylko z jej. Ona opowiedziała o tym, aby chronić swoją reputację, ale ja wiem, kim ona jest. Jest kobietą, która żyje z facetów i od wielu lat się z nimi umawia, a że jest inteligentna i przebiegła, to się jej udaje - oskarżony mówi o świadku tak, jakby to był jej proces, a przecież najważniejsze jest dla niego to, czy kobieta widziała go na początku marca we Wrocławiu. - Ja doprowadziłem się do szczytowania wyłącznie na jej prośbę. Nigdy z innymi kobietami nie dochodziło do takich sytuacji.

- I tak bez oporu uległ pan tej prośbie?

- Próbowałem się bronić, ale widać nieskutecznie.

Wreszcie oskarżony zaczyna opisywać kolejne spotkanie ze świadkiem, które ma być dla niego alibi.

- Zobaczyliśmy się przypadkiem 8 marca 2004 roku w rynku - opowiada Piotr Hellski - Szła z takim łysawym starszym panem. Miał chyba na imię Tolek. Złożyłem jej życzenia z okazji Dnia Kobiet.

- Nie miałam kontaktu z oskarżonym ani 7 ani 8 marca 2004 roku. Jestem tego pewna - pani Genowefa jeszcze raz oświadcza po powrocie na salę sądową.

KATARZYNA PASTUSZKO


- Imiona świadków zostały zmienione.







Żródło: ANGORA nr 12/2007

  • /czytelnia3/297-gadu-gadu/1502-oskarony-niejedno-ma-imi-8
  • /czytelnia3/297-gadu-gadu/1500-oskarony-niejedno-ma-imi-6