Zostań poliglotą



Nie oszukujmy się - nie ma cudownej, nie wymagającej ani trochę trudu, metody na nauczenie się języka obcego. Nie nauczymy się mówić biegle w obcym języku śpiąc z podręcznikiem pod poduszką, czy sporadycznie go przeglądając. Niestety, jeśli nie chcemy być językowym analfabetą, musimy popracować. Pocieszające jest to, że - jak podkreślają fachowcy - nie ma także antytalentów językowych. Są bowiem sposoby, aby nauka szybciej wchodziła do głowy, i dłużej w niej została.


Można trudzić się, powtarzać setki obcych słówek, wkuwać zasady gramatyczne i... mimo to nie potrafić sklecić samodzielnie kilku zdań. Ale można też stosunkowo szybko opanować obcy język, chociaż wymaga to ciężkiej pracy. Rzecz nie tyle tkwi w zdolnościach ucznia, ile w tym, czy uczymy się z głową, czy nie. Cóż z tego, że po nocach będziemy przeglądać słownik czy machinalnie klepać gramatyczne regułki, jeśli nie będziemy starali się samodzielnie myśleć lub będziemy pracować tylko od czasu do czasu, w dodatku nie powtarzając przerobionego już materiału. W ten sposób możemy się uczyć przez całe życie i niczego się nie nauczyć. Aby nasz wysiłek nie poszedł na marne, warto przyjrzeć się, jak przyswajali sobie tajniki obcej mowy najsłynniejsi poligloci. Co ciekawe, większość z nich to samoucy!

Jednym z największych geniuszy językowych był słynny Jean-Francois Champollion, który odczytał tajemnicze hieroglify. Mając zaledwie 5 lat Champollion sam nauczył się czytać. Zafascynowany kulturą staroegipską postanawia odczytać znaki, które współcześni mu uznali za absolutnie nie do odczytania.

Ogarnięty ideą poznania tajemnicy hieroglifów, mając zaledwie kilkanaście lat zna już łacinę, hebrajski, arabski, syryjski, chaldejski, koptyjski, a nawet starochiński. Wszystko po to, aby móc później zbadać ich ewentualne pokrewieństwo z pismem staroegipskim. Studiuje jeszcze sanskryt i perski. Ucząc się języka Champollion wtapia się w niego - myśli w tym języku, robi w nim notatki, zagłębia się w kulturę, charakter narodu i jego obyczaje. Tak dalece wczuwa się w ducha języka arabskiego, że zmienia mu się głos i na jakimś towarzyskim spotkaniu pewien Arab, biorąc go za swego ziomka, zaczyna go witać wśród głębokich ukłonów z ceremoniałem muzułmańskiego salem" - pisze w swej książce C.W. Ceram "Bogowie, groby i uczeni".

Opanować język w 6 tygodni? Bardzo proszę! Fenomenem językowym był z pewnością Henryk Schliemann - niemiecki kupiec, ale przede wszystkim odkrywca legendarnej Troi. Jako młody, i praktycznie bez grosza przy duszy chłopak, Schliemann zaczął uczyć się języków nowożytnych. Opracował w tym celu własną, niezwykłą metodę nauki i... w ciągu dwóch lat mówił już po angielsku, francusku, holendersku, hiszpańsku, portugalska i włosku. "Po upływie jednego roku - pisze później - te wytężone, przechodzące zwykłą miarę studia językowe tak wzmocniły mą pamięć, że nauczenie się języka holenderskiego, hiszpańskiego, włoskiego i portugalskiego wydało mi się bardzo łatwe. Nie potrzeba mi było więcej niż 6 tygodni, aby nauczyć się każdego z tych języków i władać nim biegle w słowie i piśmie" (cytat za C.W. Ceram "Bogowie, groby i uczeni"). W ten sam sposób i równie szybko Schliemann opanował jeszcze rosyjski, polski, szwedzki, łacinę, arabski i nowogrecki.

Zdolności, talent? - na pewno tak, ale także i ogromna, wytężona praca. Każdy chciałby "mówić w 6 tygodni", ale nie każdy jest gotowy włożyć w naukę tyle pracy co Schliemann. Poświęcał on swym studiom cały dzień i sporą część nocy. Nie wykonywał ćwiczeń gramatycznych, ale zamiast tego często sam opracowywał gramatykę danego języka na podstawie tekstów literackich, których zresztą uczył się na pamięć! Prowadził sam z sobą dialogi, pisał wypracowania na zadany sobie temat. Błędy i wątpliwości wyjaśniał na codziennych lekcjach z nauczycielem. Wieczorem wkuwał na pamięć napisane teksty i recytował je następnego dnia nauczycielowi, który korygował błędy w wymowie. Schliemann uważał, że aby biegle władać danym językiem, trzeba głośno w nim mówić. Jak bardzo się do tego przykładał świadczy chociażby fakt, że kilkakrotnie na żądania zniecierpliwionych sąsiadów musiał zmieniać mieszkania. Ponieważ Schliemann stwierdził, że nauka jest bardziej skuteczna, gdy ktoś go słucha, wynajmował za parę groszy... słuchacza.

Warto wspomnieć także o innych niezwykłych poliglotach. Ludziach, którzy niewątpliwie posiadali ogromny talent językowy, pozwalający im na opanowanie nieraz kilkudziesięciu języków! Geniuszem językowym naszego stulecia był z pewnością Niemiec Emil Krebs. Podobnie jak Schliemann opracował on własny system nauki. Uczył się porównując ze sobą rodziny językowe. Jeden język przybliżał go do następnego. Najtrudniejsze było więc opanowanie kilku pierwszych. Najwyraźniej metoda Krebsa okazała się skuteczna, gdyż mając zaledwie 26 lat znal już 40 języków, ostatecznie zaś rozumiał w 90 językach. Nie został jednak ilościowym rekordzistą.

Na światowym Kongresie Językoznawców w 1963 roku, Włoch Carlo Tagliavini zadziwiał wszystkich znajomością 120 języków. W 35 porozumiewał się biegle.

Z polskich poliglotów sławę zdobył językoznawca Andrzej Gawroński, władający 60 językami.

Znany ze swych zdolności językowych jest także dziennikarz Waldemar Kedaj (zna ich 24, a 18 z nich mówi płynnie).

Jedenastoma językami włada poseł Tadeusz Iwiński. Jednak wbrew zaleceniom Krebsa, Iwiński radzi nie uczyć się jednocześnie języków z tej samej grupy, gdyż łatwo wówczas dochodzi do pomyłek. - Uczenie się języków obcych to jak wiosłowanie łódką i pod prąd. Stanąć oznacza zacząć się cofać - podkreśla. Zdaniem parlamentarnego poligloty, predyspozycje są ważne, ale nie najważniejsze. Najistotniejsze są wytrwałość, sumienne powtarzanie i motywacja. Najpierw trzeba określić cel - dlaczego chcemy się uczyć danego języka. Iwiński zaleca jak najczęściej słuchać kaset, radia, tak aby osłuchać się z danym językiem. Sam, kiedy chce poznać nowy język, zaczyna od opanowania kilkuset podstawowych słów. Nie wkuwa jednak samych słówek, ale zawsze zapamiętuje je w kontekście, w zdaniu, powtarzając jednocześnie reguły gramatyczne. Nie wolno się zrażać nieznajomością jakichś zwrotów, jeśli się nie wie, jak jest np. skowronek po angielsku, to nie znaczy, że nie jesteśmy w stanie rozmawiać w tym języku. Można przecież poradzić sobie w inny sposób, po prostu opisać o co nam chodzi. - Najważniejsze to mieć coś do powiedzenia - zaznacza.

Na konieczność przełamania lenistwa umysłowego zwraca uwagę inny znawca problemu - Zygmunt Broniarek, autor książki "Jak nauczyłem się 8 języków". Broniarek był samoukiem. Jego codzienne lekcje miały podobny schemat - zawsze czytanie na głos, analiza tekstu - tłumaczenie (dosłowne i literackie) i to w obie strony (najpierw z obcego na polski, a później z polskiego na obcy). Po przejściu przez wszystkie etapy uczący się znał na pamięć cały tekst, a co za tym idzie "wkute" nowe słówka i utrwalone reguły gramatyczne. Z pewnością metoda ta wymaga twórczego myślenia i prawdziwej aktywności studenta, ale trudy opłacają się, bo nauka nie idzie w las. Według Broniarka, kluczem do sukcesu jest sumienne powtarzanie, uczenie się na pamięć i samodzielne, twórcze myślenie. - Uczenie się na pamięć nie otępia, lecz ćwiczy szare komórki - podkreśla w swym poradniku.

A oto pozostałe przykazania i złote myśli Broniarka, zapewniające wszystkim uczącym się języków, sukces: nauka wymaga wytrwałości i wysiłku; jeśli chcesz w języku obcym rozumieć - czytaj, pisać - pisz, mówić - mów; przy nauce posługiwać się współczesnym tekstem, korzystać z podręcznika, w którym każdy wyraz jest przetłumaczony i opatrzony informacją, jak należy go wymawiać; należy tłumaczyć tekst obcy na język polski, oraz przekład polskiego na język obcy, aż będzie można to robić od razu, bez namysłu i błędów; w pierwszym okresie nauki nie starać się rozumieć wszystkich faktów gramatycznych.
  • /jezyk-angielski/38-artykuy/85-jzyk-globalny
  • /jezyk-angielski/38-artykuy/83-jak-zrobi-z-dziecka-poliglot