Andrzej Gawroński

ANDRZEJ GAWROŃSKI



Jednym z najwybitniejszych poliglotów polskich XX wieku był językoznawca ANDRZEJ GAWROŃSKI. Urodził się w roku 1885 w Genewie, był synem Franciszka Rawity Gawrońskiego, historyka, powieściopisarza i publicysty, m. in. autora licznych powieści wzorowanych na powieściach historycznych Henryka Sienkiewicza, jak Pan hetman Mazepa, Na stepach, Król i carowa.

Andrzej Gawroński studiował w Lipsku i we Lwowie. W Lipsku głównie u sanskrytologa niemieckiego E. Windischa. W roku 1912 został docentem, a w roku 1916 profesorem filologii sanskryckiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. W roku 1917 został profesorem językoznawstwa indoeuropejskiego i filologii sanskryckiej na uniwersytecie we Lwowie. Od roku 1921 był Gawroński członkiem Polskiej Akademii Umiejętności.

Niezwykle wszechstronny humanista, poliglota i filolog, znawca literatur i kultur wielu narodów. Zwłaszcza jako indianista był uczonym wielkiej miary: zajmował się językoznawstwem indyjskim, historią literatury indyjskiej, historią oraz filozofią, a szczególnie literaturą sanskrycką II- V wieku. Jego prace stanowią trwały wkład w filologię indyjską i czynią zeń jednego z czołowych indianistów XX wieku. Andrzej Gawroński napisał właściwie pierwszy w Polsce podręcznik sanskrytu (wydany w roku 1932).

Gawroński nie był uczonym, jak byśmy dziś powiedzieli, gabinetowym, tj. tworzącym przy biurku, i mało wrażliwym na to, co dzieje się wokół niego. Ma on wielkie zasługi jako organizator studiów orientalistycznych w Polsce. Dzięki jego zabiegom i staraniom stworzono we Lwowie po pierwszej wojnie światowej Polski Instytut Orientalistyczny. On to właśnie współpracując z Zakładem Narodowym im. Ossolińskich założył "Bibliotekę Wschodnią", a w roku 1915 wespół z J. Grzegorzewskim "Rocznik Orientalistyczny". Z jego to również głównie inicjatywy doszło do utworzenia istniejącego i do dziś się rozwijającego Polskiego Towarzystwa Językoznawczego.

Gawroński, który odznaczał się niebywale chłonną pamięcią, a przy tym niezwykłą pracowitością, przygotowując się do pracy naukowej w dziedzinie językoznawstwa poznał dziesiątki języków. Poliglotyzm Gawrońskiego był legendarny, niestety jednak informacji naprawdę pewnych i naprawdę ścisłych z tego zakresu nie posiadamy. Mimo to rozmiary tego poliglotyzmu da się w przybliżeniu określić na podstawie biblioteki, która pozostała po znakomitym indianiście. Oczywiście posiadanie książki w danym języku nie przesądza o jego znajomości, ale w tym przypadku stanowi pewną podstawę do wniosków, gdyż w ogromnej większości książek z biblioteki Andrzeja Gawrońskiego widniały notatki, uwagi, uzupełnienia i poprawki poczynione jego ręką. Lista więc języków, które znał Gawroński, ułożona na podstawie jego biblioteki, byłaby następująca (według artykułu prof. Słuszkiewicza): wedyjski, sanskryt, palijski, szereg języków indyjskich, tzw. prakrytów (np. maharastri, magadhi, śauraseni); spośród języków nowoindyjskich: hindi, hindustani, bengalski, pendżabi, gudżarati, tamilski; awestyjski, staroperski, pehlewi, nowoperski; sogdyjski, tocharski; ormiański w trzech odmianach (staroarmeński, narzecze wschodnie, narzecze zachodnie); hetycki; jagnobski; gruziński; węgierski, fiński, turecki; arabski, hebrajski; tybetański; japoński, ajnu; ruanda; staroperuwiański, czyli kiczua; starocerkiewny, bułgarski, serbski, czeski, rosyjski, ukraiński; litewski; grecki, starogórnoniemiecki, niemiecki, holenderski, angielski, szwedzki, duński; łacina, włoski, francuski, prowansalski, rumuński, hiszpański, portugalski; starogrecki, nowogrecki; staroirlandzki, bretoński; albański. Razem czyni to "skromną" liczbę 60 języków. Tyle mówi o poliglotyzmie Gawrońskiego jego biblioteka. Wśród współczesnych mu ludzi byli jednak tacy, którzy twierdzili, iż rzeczywista liczba języków, które znał, była znacznie większa. W pośmiertnej notatce o Gawrońskim, zamieszczonej w jednym z dzienników w maju 1928 roku, czytamy: "Pytali go wielokrotnie przyjaciele i koledzy: "ile ty, Andrzeju, znasz języków?" Uchylał się skromnie od odpowiedzi mówiąc: "nie liczyłem". Kiedyś jednak przyciśnięty zbyt natarczywie, przyznał się z zawstydzeniem: mówię i piszę w czterdziestu językach, rozumiem zaś i czytam około stu. Znał więc prawie 140 języków. Znał wszystkie żyjące i martwe europejskie, nawet najdrobniejszych narodów i szczepów, znał większość azjatyckich, zarówno żywych jak i martwych. Obojętną mu było rzeczą mówić już to po fińsku, już to po bengalsku, po grecku czy w sanskrycie, znał równie dobrze wygasłe dialekty celtyckie, jak stare narzecza Indii sprzed Chrystusa".

Można by się wahać w interpretacji liczby języków podanych w zacytowanym fragmencie. Mogło tu bowiem chodzić o ogólną liczbę stu znanych języków, z których w czterdziestu Gawroński miał mówić i pisać. Jeżeli jednak zacytowane w notatce słowa Gawrońskiego są autentyczne - niestety, nie wiemy, kto jest jej autorem, gdyż została wydrukowana anonimowo - to należy je rozumieć jako: "mówię i piszę w czterdziestu językach, rozumiem zaś i piszę w dalszych stu językach", gdyż według prof. Słuszkiewicza znana była rozwaga, precyzja i ostrożność, z jaką Gawroński formułował swoje wypowiedzi.

We wspomnieniu tym - zatytułowanym "Największy geniusz polskiego językoznawstwa" - znajdujemy również dwa ciekawe anegdotyczne szczegóły, dotyczące fenomenalnej pamięci Gawrońskiego. Oto na przykład pytano Gawrońskiego, który czytywał gazety razem z ogłoszeniami, gdzie można nabyć żelazne łóżko, w odpowiedzi na co Gawroński zasypywał rozmówcę adresami; co dziwniejsze, adresy te po sprawdzeniu okazywały się najzupełniej ścisłe. Drugi epizod ma charakter filologiczny. "Kiedyś w Wenecji w kawiarni Świętego Floriana toczył się spór między kilkoma bawiącymi tam literatami polskimi na temat glossy św. Teresy, znanej z wolnego przekładu Krasińskiego. Nagle wchodzi do kawiarni Andrzej Gawroński, podówczas student jeszcze. Dyskutujący proszą go o rozstrzygnięcie sporu, gdyż "on wszystko wie", dodają żartobliwie. Gawroński w odpowiedzi recytuje całą glossę św. Teresy w oryginale, tj. w języku kastylijskim". Według profesora Słuszkiewicza, rzecz działa się raczej nie w Wenecji, a we Lwowie, mianowicie w kawiarni Schneidera, spierali się natomiast nie literaci, ale filologowie, ale ta sprawa ma dla nas znaczenie drugorzędne, gdy wymowa samego faktu jest jednoznaczna. Przy takiej pamięci nietrudno było panować nad dziesiątkami języków. Nie mamy niestety informacji, jaka była metoda pracy tego znakomitego poligloty, można tylko przypuszczać, że w głównych zarysach była identyczna ze stylem pracy innych wybitnych geniuszy językowych.

Nauka języków nie była dla Andrzeja Gawrońskiego rozrywką, swoistym hobby, choć nie ulega najmniejszej wątpliwości, że pociągała go i że sprawiała mu wiele satysfakcji i przyjemności. Jednakże była ona wyprzężona w rydwan świadomej twórczej pracy naukowej, gdyż, jak sam Gawroński pisał (cytuję za prof. E. Słuszkiewiczem), "snucie teoryj językoznawczych bez gruntownej znajomości wielu języków, czerpanej nie z indeksów i słowników, ale z żywego obcowania z ludźmi i ze wszechstronnej zażyłości z literaturą wszystkich wieków, równa się stawianiu zamków na lodzie albo domków z kart".



WITOLD PAWEŁ CIENKOWSKI: Poligloci i hieroglify; Nasza Księgarnia 1967
  • /jezyk-angielski/37-poligloci/67-siergiej-chalipow