Piękna polszczyzna ma wiele ciekawych twarzy (2)

 

Z Juliuszem Kublem, o zdrowym snobizmie na gwarę, rozmawia Anna Plenzler


Był czas, że nie wypadało mówić gwarą. Jak jest dzisiaj?
Władanie gwarą to dziś zdrowy snobizm. Cieszę się, że trochę się do tego przyczyniłem. Gdy zacząłem się naszą mową w poznańskim radiu zajmować, od 17 lat już nie żył Stanisław Strugarek, który gwarę na radiowe j antenie kultywował. Wydawało się, że wraz z nim odeszła ona w zapomnienie. Ale to byty tylko pozory. Ona trwała w potocznym użyciu, ale nie było gdzie jej prezentować. A zapotrzebowanie było ogromne. Pamiętam jak podczas pierwszej edycji kabaretu Tey, Marian Pogasz wystąpił z monologiem Strugarka. Reakcja publiczności była entuzjastyczna. Prawdziwe szaleństwo, które pokazało, że ludzie kochają gwarę.

Dlatego Pan się tym zajął?
Trochę się wygłupiałem w radiu, mówiąc gwarą poznańską, a koledzy radiowcy namówili mnie, bym zaczął pisać. Tak w roku 1983 pojawiły się w audycji „Z piątku na niedzielę", monologi gwarowe wygłaszane przez znakomitego Mariana Pogasza.

Miał Pan tremę?
Ogromną. Sława Strugarka była tak wielka i ciągle żywa, że trudno było się z jego legendą mierzyć. Ale po paru miesiącach okazało się, że Stary Marych stał się bardzo popularny. Wielu poznaniaków wręcz uważało, iż to postać autentyczna. Moje nazwisko długo się przy tych blubrachnie pojawiało.

Co tydzień nowa historyjka pisana gwarą...
... i tak przez (też!) 17 lat, do śmierci Mariana Pogasza. Musiałem się starać, by co tydzień przygotować nową satyryczną gawędę pisaną gwarą. Ale wiem, że przyczyniły się one do wylansowania naszej mowy. To w końcu jedyna w Polsce, a pewnie i w Europie gwara, która ma swój własny pomnik. Pomnik Starego Marycha to przecież pomnik poznańskiej gwary.

Skąd u Pana tak doskonała jej znajomość?
To był mój pierwszy język. Wychowałem się na Ratajach przedosiedlowych, gdy miały one jeszcze na wpół wiejski charakter, a ich mieszkańcy na co dzień mówili gwarą. Nauczycielka polskiego walczyła niemal z całą klasą, bo na lekcjach mówiliśmy po polsku, na przerwach i poza szkołą gwarą. Na szczęście mam dobry słuch językowy, więc mowa dzieciństwa przetrwała u mnie w sposób czynny. Bierna jej znajomość jest dość dobra wśród poznaniaków rozumieją, co się mówi, ale nie potrafią już z polskiego przełożyć na gwarę.

Są jednak pojedyncze słowa, które poznaniacy na co dzień używają, nawet się nie zastanawiając, że są gwarowe...
Oczywiście. Pyry, ryczka, antrejka, kalafa... Słyszę je nawet w rozmowach młodych ludzi. Rzeczowniki łatwiej zapamiętać. Gorzej jest z czasownikami są pojemniejsze, bardziej skomplikowane i dlatego rzadziej pojawiają się w normalnych rozmowach.

Czym jest dla Pana gwara?
Dużą wartością kulturową, która zawsze jest z nami. Nie trzeba jej pakować, by zabrać ją ze sobą. Byłoby przesadą posługiwać się nią na co dzień, ale warto ją znać i bawić się nią. I nie wstydzić! To jedna z najbogatszych gwar, a poznaniacy krępują się jej używać poza naszym regionem, przez co jest w Polsce nieznana.


Juliusz Kubel, radiowiec, pisarz, dziennikarz, nominowany do tytułu „Ambasador Polszczyny Regionalnej"

  • /meandry-polszczyzny/380-artykuy-o-jzyku-polskim/3356-pikna-polszczyzna-ma-wiele-ciekawych-twarzy-1
  • /meandry-polszczyzny/380-artykuy-o-jzyku-polskim/3232-czy-moemy-mowi-piknie-po-polsku-nowomowa