List 05 - Za późno na marzenia

 

 

Kochana Emmo,

Cały czas odkąd wróciłem ze szpitala jesteś taka słodka. Czasami traktujesz mnie bardziej jak pacjenta niż jak tatę. Wiem jednak, że moja choroba odciska na Tobie swoje piętno. Ostatniej nocy śniło Ci się, że dom zawalił się na Ciebie, innym znów razem, że jakieś potwory zabrały Cię do szpitala.

Już przez wiele tygodni jesteś niespokojna i budzisz się przed świtem. Mama musi być bardzo zmęczona pocieszaniem Ciebie, opieką nade mną i pracą. Wiem, że ma za sobą tyle samo bezsennych nocy, co ja, że martwi się i też miewa potworne sny.

Ze względu na uraz kręgosłupa nie jestem w stanie wstać z łóżka, by wziąć Cię na ręce. Chciałem jednak bardzo zrobić coś, żeby Mama mogła trochę odpocząć. Toteż wczoraj, kiedy szykowałaś się do snu, poprosiłem Cię, żebyś rano, kiedy się obudzisz, została dłużej w łóżeczku i spróbowała poczytać swoje książeczki.

Rano Mama i ja otworzyliśmy oczy później niż zwykle i czuliśmy się wypoczęci. Prawdopodobnie dla Mamy była to pierwsza od wielu tygodni przespana noc. Gdy usiadłem w łóżku, usłyszałem szelest przewracanych kartek.

Wstałem i poszedłem do Twojego pokoju. Tam zobaczyłem, jak siedzisz cichutko w łóżeczku i przeglądasz jedną ze swoich książeczek. Spojrzałaś na mnie z uśmiechem.
- Czytam moje książeczki, tatusiu - oznajmiłaś. Poczułem się taki z Ciebie dumny.

Większość dnia mogliśmy spędzić razem. Po południu poczułem zmęczenie, więc przygotowałem coś do jedzenia - "piknik", jak to nazwałaś -i poszliśmy na górę obejrzeć film Mała Syrenka.

Leżeliśmy obok siebie na łóżku, przegryzając coś niecoś i oglądając film o tym, jak syrenka o i Ariel zakochała się w księciu, który był człowiekiem. Rozmawialiśmy sobie o tym.
- Kiedyś w przyszłości - powiedziałem szeptem - będziesz miała swoją własną rodzinę.

Spojrzałaś na mnie, nic z tego nie rozumiejąc.
- Co masz na myśli?
- Będziesz miała rodzinę, dzieci i swoje własne życie.

Na te słowa oczy zaszkliły Ci się łzami.
- Ale ja będę za tobą tęskniła, tatusiu. Zostań ze mną, kiedy będę starsza.

Tamtej nocy, kiedy już poszłyście z Mamą spać, ja jeszcze się nie kładłem. Ogarnęły mnie smutne myśli. Zawsze wyobrażałem sobie, że dożyję późnej starości, a tymczasem wyglądało na to, że moja wędrówka dobiega końca.

Do szaleństwa doprowadzała mnie myśl, że ta podróż była tak krótka. Tyle marzeń i planów odkładałem na potem. Zawsze wydawało mi się, że jeszcze zdążę. Trwoniłem czas na rzeczy mało ważne. A teraz zastanawiałem się, czy nagle nie jest na wszystko za późno.

Leżałem koło Mamy w naszym ciemnym pokoju i oglądałem telewizję, niespokojnie przeskakując z kanału na kanał. Nie mogłem się na niczym skupić.

Kiedy jeszcze raz przeglądałem wszystkie kanały po kolei, trafiłem na wypowiedź pewnej kobiety, która mówiła, że w życiu zdarzają się prawdziwe tragedie. Łzy i smutek są prawdziwe. I śmierć jest prawdziwa.

Chrystus, powiedziała, chce być nam podporą. Jest gotów stanąć przy naszym boku, kiedy cierpimy. On nas rozumie. Otworzyła Biblie i przeczytała znany Psalm 23: "...Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną".

Rozmyślałem nad tym Psalmem. Wtedy właśnie, w środku nocy uświadomiłem sobie coś wspaniałego - jak ważne jest mieć kogoś bliskiego. Jakże kojąco działa myśl o tym, że ktoś jest przy nas, że nie umieramy w samotności, że miłość przetrwa wszystko i że pewnego dnia, Emmy, będziemy znów razem. Poczułem wtedy w sobie wielki spokój.





 

Tekst: GREG RAVER LAPMAN
Tłumaczenie: MAŁGORZATA BRENNER
Reader's Digest, 1995


 

  • /pisane-noc/127-listy-do-emmy/441-list-06-dugie-oczekiwanie
  • /pisane-noc/127-listy-do-emmy/439-list-04-nie-zostawiaj-mnie