Ona żyje!

 

 

Niemal natychmiast kilkunastu przedstawicieli prawa wyruszyło w nocną podróż na miejsce przestępstwa. Kierując się wskazówkami Andersona, który skuty kajdankami jechał na tylnym siedzeniu czerwonego terenowego samochodu Taylora, około godz. 23.15 mężczyźni dotarli na łąkę.

Johnson i pozostali policjanci utworzyli tyralierę. Światła ich mocnych latarek przeczesywały teren, rzucały niesamowite cienie i sprawiały, że porastające łąkę zarośla zdawały się kołysać.

Nagle -jest!

Johnsonowi serce podskoczyło do gardła, kiedy zobaczył ciało Laury, ukryte w niewielkim zagłębieniu pod dwoma rosłymi wiązami, około 7 metrów od drogi. Dziewczyna leżała na plecach z uniesionym prawym kolanem. Jej czerwona wiatrówka i długie jasne włosy jaskrawo odróżniały się na ciemnym tle.
Policjanci ostrożnie podeszli do ciała, starając się nie zatrzeć ewentualnych śladów. Nagle Johnsonowi wydało się, że kątem oka dostrzegł, jak Laura nieznacznie poruszyła nogą. Tak go to zaskoczyło, że potknął się i omal nie stracił równowagi. Ale zaraz pomyślał, że to tylko gra światła, złudzenie.

Jednak po chwili znów zobaczył podobny ruch.
- Boże! - krzyknął. - Ona żyje!

Zdumieni mężczyźni stanęli jak wryci i spojrzeli po sobie szeroko otwartymi oczami. Wtedy usłyszeli cichy jęk. Pędem rzucili się do przodu, krzycząc: "Ona żyje!"

Johnson i Taylor przyklękli obok Laury. Gdy Johnson pogładził jej włosy, dziewczyna znów jęknęła, jakby w odpowiedzi.
- Już dobrze, Lauro - powiedział cicho Taylor.

W czasie, gdy wzywano helikopter pogotowia ratunkowego, Johnson wrócił do samochodu, w którym siedział Anderson ze swoim adwokatem.
- Panie mecenasie - powiedział wesoło - bardzo mi przykro to panu powiedzieć, ale cala ta umowa jest do wyrzucenia. Laura żyje!

Ranną dziewczynę przetransportowano helikopterem do szpitala Marian Health Center w pobliskim Sioux City, w stanie Iowa. Ponieważ w jej głowie tkwiły dwie kule z pistoletu, lekarze mieli wątpliwości, czy Laura kiedykolwiek odzyska przytomność. Za to temperatura jej ciała z niewiadomych powodów nie spadła poniżej 35°. Biorąc pod uwagę, że dziewczyna przeleżała trzy doby na zimnie i w deszczu, jej organizm był o wiele mniej odwodniony, niż można się było spodziewać. Nie straciła też zbyt wiele krwi. Lekarze byli po prostu zdumieni.

Czy to za sprawą modlitw w jej intencji, czy też dzięki wewnętrznej sile woli Laura nie poddała się i stale zaskakiwała lekarzy - najpierw odzyskała mowę, potem zaczęła chodzić. Szpital opuściła 14 listopada 1994 roku, miesiąc wcześniej, niż przewidywano.

Nadal jednak lekarze obawiali się, czy dziewczyna powróci do pełnego zdrowia. Na to właśnie liczył Brian Anderson. Po tym, jak cudowne ocalenie Laury przekreśliło zawarty układ, Anderson nie przyznał się do porwania i usiłowania zabójstwa, mając nadzieję, że jego ofiara - jedyny świadek zbrodni - nie będzie w stanie zeznawać ze względu na zbyt poważne uszkodzenia mózgu albo że po prostu nie wytrzyma konfrontacji.

Jednak Laura Kucera sprawiła mu niespodziankę. 3 marca 1995 roku i w obecności przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości usiadła przy stole naprzeciw Andersena. Ten próbował onieśmielić ją groźnym spojrzeniem,ale dziewczyna nie dała się zastraszyć. Mając przed sobą swego niedoszłego zabójcę, Laura odtworzyła szczegóły prześladowań, jakich doznała od niego w ciągu ostatnich miesięcy. Mówiła powoli, głos jej się łamał, ale nic nie było w stanie złamać jej ducha.

Kiedy Anderson zdał sobie sprawę z tego, że przegrał, zmienił linię obrony i przyznał się do popełnienia czterech zarzucanych mu czynów, w tym do usiłowania zabójstwa. W maju 1995 roku został skazany na nie mniej niż 85 lat więzienia.

Laura Kucera dotrzymała przysięgi - przestępca nie uszedł bezkarnie.





 

Przegląd Reader's Digest 1996
Tłumaczenie: Marek Lipski

  • /pisane-noc/159-albo-ja-albo-nikt/692-w-poszukiwaniu-ofiary