"Gdyby nie one"

 

 

Obecnie nasz bohater pracuje na pełnym etacie w morskim akwarium Marinę Animal Productions w Gulfport w stanie Missisipi, gdzie zajmuje się tresurą delfinów, organizuje pokazy i kursy dla szkół.

Ale jeszcze przed wyjazdem do Missisipi, Jeff miał okazję, w innym akwarium morskim, zaprezentować 60 wychowankom Switzer Center szkolone przez siebie delfiny. W trakcie pokazu zauważył chłopca, który trzymał się na uboczu i wyraźnie stronił od kolegów. Widząc jego wyobcowanie, Jeff przywołał małego, kazał mu stanąć obok siebie, po czym zanurzył rękę w stojącej nie opodal cysternie i wyciągnął z niej niegroźnego, ale nader okazałego, mierzącego prawie metr długości rogatego rekina i na oczach oniemiałych z wrażenia dzieci podał go Larry'emu, bo tak miał na imię chłopiec, który nie posiadając się z radości obniósł po całej sali ociekające wodą stworzenie.

Po pokazie Jeff otrzymał następujący list:

"Chciałabym podziękować Ci za wspaniałe przeżycie, jakiego dostarczyłeś naszym dzieciom. Wróciły przejęte i zachwycone. Opowiadały mi o tym, jak Larry nosił rekina. Chyba jeszcze nigdy ten chłopiec nie czuł się tak szczęśliwy i dumny z siebie! Fakt, że jesteś naszym byłym wychowankiem ma dodatkowe znaczenie. Swoim przykładem dałeś dzieciom nadzieję, że im także może się powieść w życiu".
Autorką listu była założycielka ośrodka, Janet Switzer.

Tamto popołudnie przyniosło Jeffowi jeszcze jeden powód do radości. Opowiadając dzieciom o delfinach, dostrzegł na widowni swoich rodziców, słuchających go w skupieniu. Z wyrazu ich twarzy widać było, że wreszcie są z niego dumni.

Jeff nie zrobił fortuny, uważa się jednak za bogacza i szczęściarza.
- Mam poczucie całkowitego spełnienia - mówi. - Delfiny tyle mi dały, kiedy byłem dzieckiem. Okazały mi bezinteresowną przyjaźń. Gdyby nie one...

Na chwilę zawiesza głos i kończy z uśmiechem:
- Dzięki nim zacząłem żyć. Wszystko zawdzięczam delfinom.





 



Przegląd Reader's Digest 1996
Tłumaczenie: Ewa Krasińska

Zęby delfina

 

 

W normalnych warunkach przygotowanie delfina do transportu jest czynnością rutynową: wyprowadza się go z basenu specjalnym tunelem i wyciąga z wody przy pomocy miękkich, zawieszonych na pasach noszy z grubego płótna. Jednakże poziom wody w tunelach był tak niski, że delfiny żadną miarą nie zdołałyby nimi przepłynąć. Zwierzęta trzeba było chwytać i wciągać na nosze na otwartym basenie.

Do wykonania tego zadania zgiosili się na ochotnika Jeff oraz Etienne Franęois, stały pracownik parku. Mimo całego zaufania do delfinów, Jeff zdawał sobie sprawę, że podczas takiego polowania prawie na pewno nie da się uniknąć ugryzienia lub innych obrażeń.

Willy dał się łatwo złapać, natomiast Teri i Katie stawiały opór. Ta ostatnia atakowała Jeffa i Etienne'a swoim twardym, szpiczastym pyskiem, ilekroć próbowali ją osaczyć.

Ujarzmienie bodącej głową i rozdającej ogonem ciosy delfinicy trwało blisko 40 minut. W ostatniej chwili przed wepchnięciem jej na nosze, Katie zatopiła w ramieniu Jeffa swoje ostre, podobne do igieł zęby. On jednak, nie zważając na krwawiącą rękę, pomógł unieruchomić i przetransportować do cysterny trzeciego delfina.

Po przewiezieniu delfinów do Knotfs Berry Farm, Katie była wyraźnie wyczerpana, ale spokojniejsza. Pani Portier opowiadała potem znajomym, że delfiny udało się ocalić głównie dzięki odwadze i zdecydowaniu Jeffa.





 



Przegląd Reader's Digest 1996
Tłumaczenie: Ewa Krasińska

Naturalny dar

 

 

Po skończeniu szkoły średniej, Jeff z trudem zdobywał niskopłatne posady w różnych instytucjach badawczych związanych z morzem. Dorabiał też do pensji, wykonując najgorzej opłacane zajęcia. Jednocześnie uzyskał niższy stopień absolwenta biologii.

W lutym 1992 roku Jeff zapukał do biura Suzanne Portier, która w "Czarodziejskiej Górze" kierowała działem tresury i szkolenia morskich ssaków. Mimo pracy na dwóch posadach, chciał w wolne dni zajmować się jako wolontariusz tamtejszymi delfinami. Pani Portier zgodziła się przyjąć Jeffa na próbę, a wynik przeszedł jej najśmielsze oczekiwania. W ciągu 10 lat pracy przeszkoliła 200 wolontariuszy, ale nigdy nie spotkała nikogo obdarzonego tak wielkim, naturalnym darem nawiązywania kontaktu z delfinami.

Zdarzyło się kiedyś, że personel parku musiał przetransportować prawie 300-kilogramowego delfina imieniem Thunder do innego parku. Zwierzę miało odbyć podróż w cysternie o wymiarach 280 x 92 cm. Jeff uparł się jechać na platformie ciężarówki, żeby dodawać ducha zdenerwowanemu niecodzienną sytuacją delfinowi. Kiedy podczas drogi pani Portier połączyła się z Jeffem z szoferki, pytając jak się miewa Thunder, Jeff odparł: "Znakomicie. Utuliłem go". To znaczy, że Jeff siedzi razem z nim w cysternie! - uświadomiła sobie pani Portier. I rzeczywiście, Jeff spędził cztery godziny w zimnej wodzie, głaszcząc i uspokajając swego podopiecznego.

Jego bliski kontakt z delfinami wciąż zadziwiał pracowników parku. Ulubienicą Jeffa w "Czarodziejskiej Górze" była 8-letnia, ważąca prawie 160 kg Katie, która wylewnie witała swojego opiekuna i potrafiła godzinami harcować z nim w wodzie.

Podobnie jak kiedyś w Marinelandzie, Jeff mógł znowu zajmować się delfinami i cieszyć ich przywiązaniem. Nie przypuszczał jednak, na jak ciężką próbę zostaną wkrótce wystawione jego uczucia.

Przedzierając się rankiem w dniu trzęsienia ziemi przez miasto w kierunku "Czarodziejskiej Góry", Jeff widział rozsypujące się dokoła autostrady, a wyrwy w ulicach zmuszały go raz po raz do dalekich objazdów. Ale przysiągł sobie, że nic go nie powstrzyma.

Gdy dotarł w końcu do "Czarodziejskiej Góry", poziom wody w basenie, której głębokość wynosiła normalnie 3,5 metra, obniżył się o połowę, a woda dalej wyciekała przez pęknięcie w bocznej ścianie. Trzy uwięzione w środku delfiny - Wally, Teri i Katie - szalały z przerażenia. Jeff zeskoczył na wystający półtora metra niżej występ muru i próbował je uspokoić.

Usiłował wciągnąć delfiny w różne zabawy, żeby odwrócić ich uwagę od powtarzających się wstrząsów, ale nic z tego nie wychodziło. Co gorsza, musiał im poważnie ograniczyć jedzenie, ponieważ oczyszczające basen filtry przestały działać, stwarzając dodatkową groźbę zatrucia wody gromadzącymi się w niej odchodami.

Chociaż temperatura spadła w nocy do około zera, Jeff nie opuścił swoich delfinów. Przesiedział z nimi następny dzień i następny, i jeszcze następny. Do parku docierali stopniowo inni pracownicy i rozpoczęto przygotowania do ewakuacji delfinów.

Czwartego dnia droga dojazdowa została oczyszczona, a pracownikom udało się wynająć ciężarówkę, którą Wally, Teri i Katie mieli być przetransportowani do delfinarium w Knott's Berry Farm. Najpierw jednak ktoś musiał umieścić delfiny w podróżnych cysternach.





 



Przegląd Reader's Digest 1996
Tłumaczenie: Ewa Krasińska

Wygrałeś

 

 

W 1983 ROKU, w biuletynie amerykańskiego stowarzyszenia opieki nad waleniami ukazał się artykuł Jeffa, w którym chłopiec opisał swoje doświadczenia z delfinami w Marinelandzie. Publikacja wywołała nieoczekiwany skutek. Kierownictwo parku, zaniepokojone swobodą z jaką Jeff, bez ich zezwolenia, poczynał sobie z delfinami, odebrało mu prawo wstępu na teren parku. Jeff po prostu nie mógł uwierzyć w to, co się stało.

Natomiast rodzice odetchnęli z ulgą. Uważali bowiem, że zainteresowanie, jakie ich dziwaczny syn okazuje delfinom jest czystą stratą czasu i nie może mu przynieść żadnego pożytku. Aż do pewnego czerwcowego dnia w 1984 roku, kiedy Bonnie Siegel usłyszała w słuchawce nieznajomy głos.
- Czy to prawda, że przystąpiłeś do jakiegoś konkursu? - spytała wieczorem Jeffa.

Syn nieśmiało przyznał, że istotnie zgłosił esej do konkursu na bardzo cenione, fundowane przez organizację ochrony przyrody "Earthwatch", stypendium w wysokości 2 tysięcy dolarów. Zwycięzca miał spędzić miesiąc na Hawajach w towarzystwie delfinologów. Opowiadając o tym wszystkim Jeff był przekonany, że matka zmyje mu głowę. Ona tymczasem powiedziała po prostu:
- No to wygrałeś.

Chłopak nie posiadał się z radości. Ale przede wszystkim sukces Jeffa po raz pierwszy uświadomił rodzicom, że ich syn ma szansę spełnić swoje marzenie i wykorzystać w pożyteczny sposób osobliwe zamiłowanie.

Na Hawajach Jeff uczył delfiny wykonywania tasiemcowych poleceń, w ramach badania pojemności ich pamięci. Zaś jesienią tego samego roku wywiązał się z dodatkowego, wymaganego od stypendysty zadania, wygłaszając w swojej szkole odczyt o morskich ssakach. Mówił o nich z takim entuzjazmem, że koledzy po raz pierwszy musieli mu wreszcie, acz niechętnie, wyrazić swoje uznanie.





 



Przegląd Reader's Digest 1996
Tłumaczenie: Ewa Krasińska

Pierwszy kontakt

 

 

Na zakończenie roku szkolnego nauczyciele orzekli, że Jeff jest dzieckiem emocjonalnie niezrównoważonym i upośledzonym umysłowo. Tymczasem badania przeprowadzone w Switzer Center, pobliskim zakładzie wychowawczym dla dzieci specjalnej troski wykazały, że Jeff odznacza się j inteligencją wyższą niż przeciętna, ale jest bardzo znerwicowany i dlatego w matematyce osiągnął wynik, który mógłby świadczyć o umysłowym niedorozwoju. Jeffa przeniesiono więc na dalszą naukę do zakładu. Przez następne dwa lata nadpobudliwość chłopca wyraźnie zmalała, a w nauce zrobił ogromny postęp.

Jednakże po skończeniu VI klasy Jeff, bardzo niechętnie, wrócił do dawnej szkoły. Jego iloraz inteligencji wynosił 130 punktów, a więc mieścił się w granicach "uzdolniony". Długotrwała terapia znacznie poprawiła mu wymowę. Niemniej, dawni koledzy nie przestali go prześladować.

Pobyt w VII klasie stałby się niechybnie najcięższym okresem jego życia, gdyby ojciec nie zabrał go pewnego dnia do innego akwarium - Morskiej Krainy w San Diego. Na widok delfinów chłopca i tym razem ogarnęło radosne uniesienie. Nie mógł oderwać wzroku od pływających z gracją połyskliwych wodnych ssaków.

Postarał się o pracę i za zarobione pieniądze wykupił roczny bilet wstępu do położonego bliżej domu Marinelandu. Podczas pierwszej samodzielnej wizyty w delfinarium, usiadł na okalającym basen niskim murku. Ku zdziwieniu chłopca, przyzwyczajone do karmiących je przysmakami widzów delfiny zaczęły się po chwili gromadzić w jego pobliżu.

Pierwsza podpłynęła do Jeffa przewodząca stadu ponad 300-kilogramo-wa samica zwana Grid Eye. Zbliżyła się do krawędzi basenu tuż obok niego i znieruchomiała. Czy pozwoli się dotknąć? - pomyślał niepewnie, zanurzając rękę w wodzie. Kiedy zaczął głaskać ją po gładkim grzbiecie, delfinica przysunęła się jeszcze bliżej. Chłopiec był w siódmym niebie.

Wkrótce towarzyskie delfiny zaznajomiły się dobrze z nieśmiałym chłopcem. Jeff po raz pierwszy miał przyjaciół. Całe jego życie skoncentrowało się wokół wizyt w delfinarium, które było położone na uboczu, na krańcu Marinelandu, więc chłopcu zdarzało się nieraz spędzać godziny sam na sam z figlarnymi pływakami.

Pewnego dnia młoda samica Sharky podpłynęła pod wodą tak, żeby Jeff mógł chwycić ją za ogon, po czym znieruchomiała. No a co teraz? - zdążył pomyśleć i w tej samej chwili Sarky dała półmetrowego nurka, wciągając dłoń i rękę chłopca w głąb wody. Jeff roześmiał się i pociągnął Sharky w swoją stronę. Delfinica zanurkowała głębiej. Jeff nie ustępował. Zabawa Przypominała zawody w przeciąganiu liny.

Kiedy Sharky wypłynęła na powierzchnię dla zaczerpnięcia tchu, rozradowany chłopiec i uśmiechająca się szeroko rozwartą paszczą delfinica przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Po okrążeniu basenu Sharky znów podsunęła mu pod rękę swój ogon, najwyraźniej zapraszając Jeffa do powtórzenia zabawy.

Jeff i ważące od 150 do 350 kg delfiny lubiły też grywać w berka: ścigali się wokół basenu, kto pierwszy "odklepie się" w umówionym miejscu, albo klaśnięciem dłoni o płetwę przekazywali sobie kolejność wyścigu. Zabawy te dawały chłopcu cudowne poczucie tajemnej więzi z delfinami.

Nawet latem, kiedy w delfinarium gromadziły się setki widzów, żywiołowe zwierzaki rozpoznawały swego przyjaciela w tłumie ludzi i podpływały do niego, gdy tylko zanurzył rękę w wodzie. Pod wpływem okazywanej mu przez delfiny sympatii Jeff nabrał pewności siebie i zaczął otwierać się na świat. Zapisał się na kurs w pobliskim akwarium i czytał wszystkie książki z dziedziny hydrobiologii morskiej, jakie tylko wpadły mu w ręce. Stał się żywą encyklopedią delfinologii. Ku zaskoczeniu rodziców, nie bacząc na wady wymowy zgłosił się na ochotnika do oprowadzania wycieczek i został przyjęty.





 



Przegląd Reader's Digest 1996
Tłumaczenie: Ewa Krasińska

"Głupek"

 

 

Jeff Siegel był od urodzenia dzieckiem nadpobudliwym, cierpiącym na wadę słuchu i brak koordynacji ruchowej. Z powodu częściowej głuchoty nie nauczył się prawidłowo mówić, tak że bardzo trudno było go zrozumieć. Dzieci w przedszkolu wyśmiewały się z drobnego chłopczyka o lnianych włosach, wołając za nim "głupek".

Nawet w rodzinnym domu nie znajdował oparcia. Matka Jeffa nie potrafiła radzić sobie z trapiącymi chłopca dolegliwościami. Wychowana w domu, w którym panowała surowa dyscyplina, stawiała synowi zbyt wysokie wymagania i wybuchała gniewem, kiedy nie umiał im sprostać. Chciała go zmusić, by upodobnił się do innych dzieci. Ojciec był policjantem w niezbyt zamożnym podmiejskim osiedlu Torrance i, by utrzymać rodzinę, podejmował się licznych dodatkowych prac. Często po 16 godzin na dobę przebywał poza domem.

Kiedy 5-letniego Jeffa po raz pierwszy zawieziono do przedszkola, przestraszony malec uciekł przez płot i wrócił biegiem do domu. Matka wpadła we wściekłość, odwiozła go z powrotem i kazała publicznie przeprosić wychowawczynię. Wszystkie dzieci słyszały jak ponaglany przez matkę kolega bełkocze coś niezrozumiale, przekręcając słowa. Od razu stał się pośmiewiskiem całej grupy. W obawie przed wrogim światem wyszukiwał sobie na placu zabaw odludne zakamarki, zaś w domu najchętniej zamykał się w swoim pokoju, marząc o jakimś bardziej przyjaznym miejscu na ziemi.

Aż pewnego dnia, kiedy miał dziewięć lat, pojechał z klasą na wycieczkę do Marinelandu - jednego z licznych w tym rejonie akwariów morskich. Podczas pokazu tresowanych delfinów te piękne, tryskające energią wodne ssaki podbiły jego serce bez reszty. Miał wrażenie, że delfiny uśmiechają się wprost do niego, czego od ludzi rzadko zdarzało mu się doświadczać. Patrzył na nie jak zaczarowany, pragnąc pozostać z nimi na zawsze.





 



Przegląd Reader's Digest 1996
Tłumaczenie: Ewa Krasińska