Pomarańczowe błyski

 

 

KEVIN BUBIER miał na twarzy dziwny uśmiech. Popatrzył na siedzącego obok Davida McCorkella i życzył mu powodzenia. Ten spojrzał mu w oczy i bez słowa wcisnął głowę w oparcie znajdującego się przed nim fotela.

Brasilia całym pędem uderzała w drzewa, ryjąc w nich kształt litery V. Robin Fech uderzyła głową w coś twardego za jej rozkładanym fotelem.

Brasilia wykonała obrót w kierunku poletka i uderzyła w ziemię z prędkością 220 km/godz. Najpierw lewym skrzydłem. Oderwało się od kadłuba, a w powietrze wzbił się tuman pyłu, grudy ziemi, kamienie. Potem w ziemię uderzył nos - dolną lewą stroną, blisko pedałów steru kierunku kapitana. Potem jednoskrzydły samolot podskoczył i wyorał brzuchem bruzdę na długości prawie 50 m.

Dawn Dumm usłyszała upiorny zgrzyt i w kabinie rozpętała się diabelska burza - rozrywała półki nad głowami pasażerów i wewnętrzne ścianki, wywrywała z podłogi fotele, porywała okulary, torebki i gazety. W końcu rozłamała kadłub na dwie części.

Przednia z nich - kabina pilotów i 4 pierwsze rzędy foteli pasażerów - zakreśliła łuk w prawo i zatrzymała się pod kątem prostym do wyoranej bruzdy. Tylna zatoczyła ogonem łuk w lewo i przewróciła na prawy bok. Jej dół znalazł się naprzeciw okien kabiny pilotów.

Pasażerowie byli na wpół przytomni, zdezorientowani i ranni. Ci z tyłu wisieli głowami do dołu. Innych zasypały spadające zewsząd przedmioty.

W końcu wszystko zamarło w bezruchu - poza płynami.

Paliwo lotnicze i ciecz hydrauliczna bryzgały z dziury w prawym skrzydle, obok kadłuba tworzyły się liczne kałuże. Słychać było hurkot pękających kabli i przewodów elektrycznych oraz trzaskających z nich iskier. Opary paliwa dotarły do nich po jakiejś minucie. Później wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie.

McCorkell siedział z tyłu. Obudził się w nim podstawowy instynkt człowieka - instynkt przetrwania. Rozpiął pasy i posuwał się do przodu wpatrzony w otwór za piątym rzędem foteli. Miał ostro poszarpane krawędzie i szerokość około metra. Gdy wydostawał się z wraku, paliwo chlusnęło mu na buty. Świadom, że samolot niedługo eksploduje, rzucił się do ucieczki.

W przedniej części zaczął się ruch. Renee Chapman oślepił pył, który smagnął ją po twarzy. Na kilka sekund straciła przytomność. Gdy się ocknęła, jej fotel był już w innym miejscu. Prawa strona kadłuba Brasilii od drugiego do czwartego rzędu wyglądała jak banan z oderwanym paskiem skórki.

Oszołomiona Renee Chapman wyszła z wraku. Zobaczyła trawę i drzewa. Gdzie ja jestem? - myślała.

Robin Fech ocknęła się. Wiązki przewodów, kable i połamane fragmenty samolotu sterczały w jej kierunku. Przejście tarasowała szafka kuchenna. W mroku niewiele widziała, tylko dziwne pomarańczowe błyski. Ogień!

- Wychodzić! Uciekajcie z samolotu, już! - krzyczała jak oszalała do pasażerów przedniej części.

Ludzie tłoczyli się w dziurze wyszarpanej z boku maszyny, Robin przedzierała się do nich przez szafkę. Nie wiedziała, że przysłania ona Dawn Dumm i jej matkę Mary Jean Adair. Była przekonana, że wszyscy pasażerowie już wyszli. Uciekła po prawym skrzydle z krwawiącą skronią, ręką złamaną w nadgarstku i pękniętym odcinkiem szyjnym kręgosłupa. Zeskakując na ziemię, krzyczała do pasażerów:

- Ruszać się! Uciekamy!

Dawn Dumm nie mogła wstać z fotela, bo przygniotła ją szafka kuchenna. Jej matka też nie mogła się ruszyć. Chwilę później na głowę, ramiona i plecy Dawn wylała się gorąca ciecz hydrauliczna. Poparzona, wyła z bólu.

- Pomóżcie mojej córce, proszę ! - błagała Mary Jean Adair.

Jednak w tej części rozerwanego kadłuba już nikogo nie było. Jakimś cudem kobiety zdołały odepchnąć szafkę. Gdy Dawn Dumm wyciągnęła nogi z rumowiska, lewa stopa zwisała bezwładnie. Była prawie odcięta.

Mimo bólu Dumm wstała. Ciągnąc matkę, centymetr po centymetrze zbliżała się do dziury przy skrzydle. W końcu obie znalazły się na ziemi.




 

 
Przegląd Reader's Digest 2003
Tłumaczenie: ADAM ZUGAJ


  • /pisane-noc/292-9-miniut-20-sekund/1382-jedyne-wyjcie
  • /pisane-noc/292-9-miniut-20-sekund/1380-ranny-ptak