HISTORIA KOŁEM SIĘ TOCZY (29) - Pożegnanie z teściem

 

Któregoś dnia Andi przychodzi do pokoju z bardzo ważną miną i mówi:

- Chodź, ojciec prosi, żebyśmy przyszli.

Więc cóż, idę. U ojca w pokoju siadam grzecznie, teść zwraca się do Andiego:

- Otwórz szufladę w biurku, wyjmij zegarek mamy i podaj mi.

 

Po czym patrzy na mnie ze smutną miną.

- Zula, ja wiem, że twoje imieniny dopiero za dwa tygodnie, ale kto wie, czy dożyję, więc przyjmij ten prezent teraz ode mnie.

Nie wiem, co na to powiedzieć, cieszę się i jest mi przykro, że Andi patrzy na mnie spode łba. Biorę, dziękuję, mam łzy w oczach. Wiem, że ten zegarek jest jedną z niewielu rzeczy, jakie mu pozostały po Buni.

Wychodzimy z Andim na korytarz i „niespodzianka", Andi mówi do mnie:

- Ale ten zegarek to mi dasz, ja go zawsze chciałem mieć!

- Nie Andi, na pewno nie.

Na drugi dzień teść znowu chce jechać na ryby, nauczona doświadczeniem, mówię:

- Dobrze, napijemy się kawy i pojedziesz.

Korzystam, że Andi jest w domu, leję wodę do miednicy.

- Chodź, ogolisz ojca i przy okazji przeleć pędzlem po głowie.

Andi patrzy na mnie z niedowierzaniem.

- Selma, uważaj! Ojciec, jak zobaczy wodę, wyrzuci nas na zbity pysk z pokoju.

Ale nie daję za wygraną.

- Ty wal z miednicą i pędzluj, a ja już Dziadzia zagadam.

Wchodzimy do pokoju i gadam, pytam, gdzie na te ryby, co trzeba przygotować i mrugam do Andiego, żeby się brał do roboty.
Rzeczywiście musieliśmy go kompletnie zaskoczyć, bo zanim zdążył zaprotestować, było już po wszystkim.

Siedliśmy na kawę na balkonie, przyniosłam dużą miednicę z chłodną wodą, żeby mógł wsadzić stopy, widziałam, że przynosi mu to ulgę. Rozmawiamy. W którymś momencie Dziadzio mówi:

- Wiesz, Selma, zmęczony jestem, chyba się położę.

Bidusia w międzyczasie zapomniał o swoich rybach. Jakby nie dosyć cierpienia, to jeszcze do tego musieliśmy trzymać dietę.
Któregoś wieczoru słyszę krzyk z pokoju teścia, więc gnam. Teść okropnie podenerwowany krzyczy:

- Selma, mój syn chce mnie zagłodzić, zobacz, trzy sucharki!

- Zaraz przyniosę więcej.

Patrzy na mnie smutnym wzrokiem.

- Selma, nie masz pieniędzy? Poczekaj, ja ci dam.

- Nie, Dziadziu, mam, wieczorem nie wolno ci więcej jeść, nie będziesz dobrze spał.

Patrzy na mnie z niedowierzaniem.

- Ja zawsze jadłem dużo wieczorem, Selma, powiedz prawdę.

Dziadzio zawsze mi dawał pieniądze na swoje utrzymanie, widziałam, że nie daje mu to spokoju, może myślał, że zapomniał, ale nie miałam siły wieczorem na robienie rachunków. Poza tym i tak wiedziałam, że pieniądze leżą w szafce obok łóżka i miałam pozwolenie, żeby brać po prostu ile potrzeba.

Któregoś dnia przyjechał wujek w odwiedziny do dziadka. Po jego wyjeździe chciałam wziąć pieniądze z szufladki u teścia, ale była pusta. Na wszelki wypadek spytałam Andiego, czy coś wie na ten temat, ale nie. Natychmiast chciał ojca pytać, gdzie się podziały pieniądze, ale mu zabroniłam, w końcu to nie nasza sprawa, co robi z pieniędzmi, ale Andi nie dawał spokoju. Po południu znowu krzyki z pokoju Dziadzia, nawet nie pytałam, o co chodzi, po prostu wyrzuciłam Andiego za drzwi. Nie mam już siły, a Andi zamiast mi pomóc, utrudnia.

Tydzień przed śmiercią teść znowu poprosił, żebyśmy przyszli do niego.

- Dzieci, zdaję sobie sprawę, że moje dni są policzone, chcę jeszcze w pełni sił się z wami pożegnać i przeprosić, jeśli kiedyś wam wyrządziłem krzywdę.

Po czym zrobił na czole Andiego, a potem na moim znak krzyża i ucałował nas serdecznie.

Nie mogłam inaczej, padłam na kolana przed jego łóżkiem. Całuję stare, spracowane ręce. Andi spłakany uciekł z pokoju. Teść popatrzył na mnie smutno.

- Selma, obiecaj mi jedno, jak by nie bywało, czuwaj nad Jędrusiem, przyrzeknij mi, że nie zostawisz go w biedzie.

- Przyrzekam.

Dziadzio bał się księży jak diabeł święconej wody, więc byłam w rozterce, poprosić kogoś, żeby przyszedł, czy też poczekać, aż sam coś powie na ten temat? Spytałam Andiego, ale powiedział, żebym się nawet nie ważyła.

Pewnego dnia dzwonek do drzwi, otwieram, ksiądz. Zatkało mnie i nie bardzo wiem, co zrobić, Marynia, która dowiedziała się, że z teściem jest bardzo źle, „załatwiła" wizytę. Stoję, jakby piorun we mnie strzelił - co dalej? Ksiądz najwyraźniej ma doświadczenie, więc delikatnie pyta, czy może na chwilę wejść. Co zrobić, wpuszczam, ale do nas do pokoju i próbuję jakoś delikatnie wytłumaczyć sytuację.

Ksiądz mnie uspokaja, jest przyjacielem z czasów młodości teścia, mimo wszystko nie wiem, co zrobić, wejść do pokoju i powiedzieć:

- Ksiądz przyszedł, to tak, jakbym powiedziała - koniec się zbliża.

- Zostaw, dziecko, ja to załatwię - głos księdza dociera do mnie jak z zaświatów. Nie ma rady, poddaję się, ksiądz idzie, a ja czekam na krzyk teścia i palę jednego papierosa za drugim, ale nic się nie dzieje. Po godzinie ksiądz zastukał do moich drzwi.

- Jutro przyjdę znowu, nic się nie martw.

- Dobrze ci mówić! Z duszą na ramieniu idę do Dziadzia, uśmiecha się.

- Wiesz co, był u mnie ksiądz, pogadaliśmy sobie, jutro przyjdzie znowu.

- Co ty nie powiesz, to dobrze, że sobie z kimś porozmawiasz.

Wizyty trwały aż do śmierci, codziennie po południu przychodził ksiądz, podawałam panom herbatę i zostawiałam ich w spokoju. Były to też chwile odpoczynku dla mnie. Zachowywałam się tak, jakby codzienne wizyty księdza były najnormalniejszą rzeczą na świecie.

W niedzielę Dziadzio czuł się tak źle, że musiałam zadzwonić po lekarza, koniec się zbliżał. Lekarz, wychodząc, zostawił mi świadectwo zgonu: - Datę niech pani sama wpisze, nie sądzę, żeby dożył rana.

Całą noc nadsłuchiwałam, co się dzieje za ścianą, ale Dziadzio spał spokojnie. Rano miałam wręcz wrażenie, że czuje się lepiej, już dawno tak dobrze nie wyglądał. Jedynie uciążliwy kaszel nie pozwalał na rozmowę, bałam się, że się lada chwila udusi. W duchu modliłam się do Boga, weź go do siebie, nie pozwól, żeby się tak męczył.

W domu było upiornie cicho, wszyscy wiedzieli, że za ścianą jest umierający.Dzieci były grzeczne, wiedziały, co to znaczy, smutne doświadczenie - piąta osoba, która umierała w tym mieszkaniu! Siedzę przy łóżku, po głowie chodzą mi myśli, od których staram się opędzić, ale wracają uparcie. Boże, w czym my go pochowamy, garnitur   trzeba    dać do czyszczenia, ale wisi na krześle, muszę go jakoś delikatnie „capnąć".

Spędzam dzień i noc przy łóżku umierającego, usiłuję nie zasnąć, litrami piję herbatę, moje oczy wbite w zegar na ścianie - tik, tak, co pół godziny gong, ciężki, niski dźwięk. Czasami miałam wrażenie, że zasypia, ale gdy tylko próbowałam wstać, chwytał mnie za rękę.

- Dobrze, już dobrze, nigdzie nie idę. Opowiadałam mu, co dzieci robią, wiedziałam, że to go cieszy.

W piątek rano poprosił, żeby przyszedł jego przyjaciel ksiądz. Pognałam do kościoła karmelitów, biegiem z księdzem szybko z powrotem. Teraz to były przebłyski świadomości, zbliżał się koniec, zadzwoniłam po Andiego, przyszedł się pożegnać z ojcem, parę minut potem teść umarł. Zapaliłam świecę, pomodliłam się i najchętniej poszłabym spać, ale trzeba było nieboszczyka umyć i ubrać. Andi musiał mi pomóc, nie było rady, musieliśmy teścia położyć na podłodze, próbowałam wcisnąć na niego teraz dużo za ciasną marynarkę. Ubranego w garnitur ułożyliśmy go z powrotem na łóżku, świeca, krucyfiks.

Wychodzę na korytarz, sąsiadka mnie zaczepia:

- Kiedy pokój będzie wolny? A niech cię cholera! Najuprzejmiej jak potrafiłam wydusiłam z siebie:

- Jak ostygnie.

Sytuacja mieszkaniowa w tych czasach była bardzo ciężka, nie pomyślałam, ile osób się już na to mieszkanie „czai". Cieślikowie mieszkali w jednym ookoiu i oczekiwali druaieao dziecka, z dzisiejszego punktu widzenia rozumiem, że mieli nadzieję na drugi pokój, a reagować trzeba było szybko, żeby ktoś inny nie uprzedził. Znowu poszłam do pani Sobieskiej pożyczyć kapelusz z czarnym welonikiem, czarną sukienkę miałam.

Siedzę przed lustrem, za mną Andi. Głośno wymawiam to, co mi po głowie chodzi:

- Ciekawa jestem, kto będzie następny?

- Może ty?! - mówi kochający małżonek.

Niestety, obietnicy, że pogrzebiemy teścia obok Buni, nie mogłam spełnić, właściciele grobowca się nie zgodzili. Mieliśmy szczęście, że się nam udało znaleźć grobowiec na cmentarzu Rakowickim. Na pogrzebie były tłumy ludzi, koledzy z pracy, byli studenci i przyjaciele. Po pogrzebie, przy kondolencjach wiele osób dziękowało mi za opiekę, Andi podziękował mi dopiero po wielu latach. Nie minęło parę dni, jak zgłosił się Urząd Kwaterunkowy z nakazem opróżnienia pokoju po Dziadziu.

Andi dyskretnie zniknął, zabrałyśmy się z Krysią do przepychania mebli. Pustka nastała wielka w domu, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że teść sprawował jakby funkcję zastępczą za męża i ojca.

Po śmierci teścia bardzo źle spałam, znajomi lekarze przepisali mi środki nasenne i po raz pierwszy od wielu miesięcy przespałam noc. Przed zaśnięciem chodziło mi tysiące myśli po głowie. Automatycznie myślałam o mojej mamie, czy moje siostry i bracia się wystarczająco nią opiekują? Miała dzieci, ale ci ludzie, którymi ja się opiekowałam w Polsce, nie mieli nikogo, dla mnie byli rodziną.

Krótko przed śmiercią teść dał mi złoty zegarek kieszonkowy, w wielkiej tajemnicy przed Andim.

- Sprzedaj, jak będziesz w potrzebie, może będziesz potrzebować dla dzieci na wykształcenie, ale Selma, tylko w ostateczności.

Zegarek ten dostał od Ferdynanda... w Rumunii za zasługi w czasie I wojny światowej. Dostałam też łezkę po Buni, którą miałam dać Krysi, jak skończy osiemnaście lat - taka była wola Buni.

Po Dziadziu została jeszcze złota obrączka, Andi chciał ją koniecznie sprzedać. Finansowo nie było różowo, ja chciałam ja zatrzymać na pamiątkę i tak się stało, że to ja odkupiłam obrączkę od własnego męża.

Dużo później zrobiłam z niej pierścionek dla siebie i noszę do dzisiaj. Pomimo tego, że adwokaci mieli swoją kasę na wypadek pogrzebu, Dziadzio póki był zdrowy, zawsze dbał, żeby wszystko byłe zapłacone, ale od momentu choroby jakoś zapomniał i powstały dla nas nieprzewidziane koszty, ale koniec końców jakoś daliśmy sobie radę.


Cdn.


ANSELMA GŁOWACZ. „HISTORIA KOŁEM SIĘ TOCZY". Wydawnictwo Poligraf, Brzezia Łąka.

Książka do nabycia m.in. w księgarniach sieci Empik
lub w wydawnictwie: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

  • /pisane-noc/462-historia-koem-si-toczy/3360-historia-koem-si-toczy-30-zaczam-chomikowa-dolary
  • /pisane-noc/462-historia-koem-si-toczy/3339-hostoria-koem-si-toczy-28-zabawa-si-skoczya