Jak czcimy umarłych

 

   ...i nikt ani słowa prawdy o tym nie powiedział, skądeśmy się tutaj wzięli, dokąd odejść trzeba - Omar Chajjam, Rubajjaty

   Mauzoleum Timurydów w Samarkandzie, omszały polny kamień na norweskim prowincjonalnym cmentarzu, warszawski pomnik Bohaterów Getta i urna z prochami bezimiennych ofiar dżumy. Treny Kochanowskiego, meksykański chlebek zmarłych, epitafia, czaszeczki, cmentarna brzoza płaczka i żałobny rysunek na greckiej glinianej beczce trumnie. Żydowska jorcajtowa świeca, cmentarna biesiada Filipińczyków oraz japońskie ognie mukaebi. Wszystkie cywilizowane ludy od zarania dziejów czczą pamięć zmarłych. Nekrolaktria, kult zmarłych, to ważny element kultury duchowej narodów.

Grobowiec Timurydow w Samarkandzie

Grobowiec Timurydów w Samarkandzie

   Kult zmarłych nauka traktowała kiedyś jako formę pierwszej religii związaną z kultem przodków. Badacze pradawnych kultur stwierdzili jednak, że pierwotnie wcale nie chowano zmarłych, lecz usuwano albo wyrzucano zwłoki. Choć dziś brzmi to makabrycznie, dotychczasowe odkrycia archeologiczne potwierdzają te praktyki. W starszej epoce kamiennej co najwyżej troską otaczano po śmierci jedynie wodzów. Zbadane formy grzebania ich zwłok wskazują na to, że utrzymywano fikcje, iż zmarły śpi. Zaopatrywano go w ciepło ogniska, przedmioty codziennego użytku, coś do picia oraz w jadło, tak by

   nie brakło mu niczego.

   Uważano, że pochowany nie zerwał kontaktu z doczesnym życiem, bo jest nieśmiertelny. Dopiero w epoce neolitu w dużej części naszego kontynentu przywilej władcy stał się udziałem wszystkich wolnych ludzi.

   W miarę rozwoju cywilizacji same pochówki i pamięć o zmarłych przybierały coraz to nowe formy. Choć wszędzie pamięta się o przodkach, to obyczajowość z tym związana jest bardzo różnorodna. Niektóre obrzędy i zwyczaje przetrwały tysiące lat, przenikając się podczas wędrówek ludów, inne zrodziły się w czasach nowożytnych. Niektóre zmieniły formę, inne zanikły, a jeszcze inne przybierają coraz bardziej uroczysty, a nawet radosny charakter. Jeżdżąc po świecie, często mamy okazję poznać dzieje kultur związanych z naturalnym zjawiskiem śmierci i kultem zmarłych. W Skandynawii, na Bałkanach czy na Warmii do dziś spotykamy kurhany z epoki brązu. Ciałopalne groby przykrywano wtedy zwałami ziemi i kamieniami. Mogiły te wyróżniały sie w terenie i spełniały magiczną rolę w duchowym życiu okolicznej ludności. Z meksykańskich przekazów ludowych dowiadujemy się, że już 3 tysiące lat temu w Ameryce Centralnej czczono zmarłych. Wiele z ówczesnych etnicznych obrzędów połączono potem z dniem Wszystkich Świętych w kalendarzu religijnym. W egipskiej Denderze z pewnością zatrzymamy się przed świątynią Hathor. Ta bogini czczona była głównie jako patronka nieba, bóstwo radości, miłości i tańca. Jednak w Tebach traktowano ją jako opiekunkę zmarłych i patronkę nekropolii. Mumifikowanie zwłok w starożytnym Egipcie to efekt wiary w życie pozagrobowe. Dusza zmarłego miała żyć w szczęśliwości do czasu istnienia ciała.

   Na Alasce usłyszymy

   opowieści o Eskimosach

   późną jesienią przeganiających Sednę, wrogą człowiekowi władczynię podziemnego świata zmarłych. Zwyczaj miał zapewnić przychylność tych duchów, które sprzyjają ludziom. W kreteńskich muzeach zauważymy pithosy - gliniane beczki na oliwę lub wino wykorzystywane także jako trumny na orochv bardziej dostojnych

   mieszkańców wyspy. Tam też długo zachował się zwyczaj czczenia rocznic śmierci i publiczny obchód zdobienia grobów. Podczas tych obrzędów na tacach przynoszono zmarłym jadło i napoje. Każda rodzina w starożytnym Rzymie hołd swym przodkom oddawała w maju. Wierzono, że ich dusze wychodzą wtedy do żyjących pod postacią upiorów - lemurów lub larw. Aby je odpędzić, trzeba było umyć ręce w źródlanej wodzie, wziąć do ust ziarna czarnego bobu i rozrzucić je dookoła. Potem, uderzając w miedzianą miskę, wypowiadać specjalne zaklęcia.

   W islamie,

   choć czci się zmarłych, od początku powściągliwie traktowano wznoszenie pomników nagrobnych. Obawiano się, że oddawanie hołdu pogrzebanym grozi politeizmem i umniejszeniem szacunku dla Allacha. Na wielu cmentarzach Szwecji spotkamy „zagajniki pamięci". Rozsypano w nich prochy skremowanych zmarłych, którzy nie chcieli tradycyjnego pochówku. Same Zaduszki są w tym kraju świętem ruchomym, a cmentarze wyglądają nadzwyczaj skromnie. Prasłowianie aż do momentu przyjęcia chrześcijaństwa praktykowali zwyczaj palenia zwłok na stosie. Szczątki zgarniano do popielnicy i umieszczano w jamach grobowych lub starannie zbudowanych kamiennych skrzyniach. Kult zmarłych nakazywał ogrzewać zziębnięte dusze ogniami palonymi na mogiłach. Przypuszcza się, że obfitość zniczy palonych podczas współczesnych obchodów dnia Wszystkich Świętych to pozostałość tych pogańskich obrzędów. Kultowym drzewem w wierzeniach Słowian była brzoza. Sadzono ją od północnej strony grobu, by chronić zmarłego przed złymi duchami. Podobne znaczenie miał krzyż brzozowy, którego symbol do dziś spełnia rolę magiczną. W Gwatemali, czcząc zmarłych, stroi się w domach specjalne ołtarzyki. W Ekwadorze rodziny gromadzą się przy tradycyjnych potrawach, takich jak chlebowe figurki dzieci i kukurydziano-jeżynowy napój colada-morada. Mieszkańcy Nikaragui oddają hołd swym przodkom, śpiąc całą noc przy ich grobach.

   Największe, często jedynie symboliczne cmentarzyska świata to miejsca potężnych bitew, wszelakich represji, katastrof, epidemii i gigantycznych budów wymyślonych przez panujących satrapów. Ofiary kilkudziesięciu wielkich epidemii dżumy, niezliczonych wybuchów wulkanów, trzęsień ziemi i potopów żyją w pamięci współczesnych. Podobnie jak ofiary średniowiecznych najazdów, wypraw krzyżowych, bitwy narodów pod Lipskiem, rzezi Ormian, poległych podczas blokady Leningradu albo wymordowanych przeciwników Pol Pota. Wielki

   Mur Chiński budowało w swoim czasie około 3,5 miliona ludzi. Pokaźna liczba zatrudnionych do najcięższych robót chłopów, wrogów cesarskich, rekrutów i przestępców zmarła z głodu, zimna oraz w wyniku epidemii. Ponad 100 tysięcy potomków dworzan, rozkułaczo-nych chłopów i więźniów Gułagu pochłonęła budowa kanału łączącego Morze Białe z Bałtykiem. Dziś wiadomo, że zaplanowane przez Stalina przedsięwzięcie posłużyło mu między innymi do pozbycia się potencjalnych wrogów klasowych. Czczenie ofiar tej megalomańskiej budowli było przez wiele lat zabronione. My mamy swoje Palmiry, cmentarz pod Monte Cassino, pomniki czczące ofiary stalinowskich represji. Żydzi nigdy nie zapomną obrońców twierdzy Masada, ofiar Majdanka czy przodków zamordowanych podczas pogromów. Dla Rosjan na zawsze świętym miejscem pozostaną okopy Stalingradu, a krymscy Tatarzy do mogił swych bliskich długo jeszcze będą jeździć do Uzbekistanu.

   Ludzie na całym świecie pielgrzymują do miejsc, gdzie żywota dokonali ich bliscy, i do grobów, by oddać im cześć. Rodziny

   dwóch ofiar katastrofy

   małego niemieckiego samolotu co roku modlą się na zboczach Łopusza w Beskidzie Wyspowym. Rozsiani po całym globie chasydzi odwiedzają groby cadyków w Polsce i na Ukrainie. Marsz Żywych to tradycyjna już forma czczenia pamięci ofiar Holokaustu. Himalaiści, ludzie morza, strażacy albo lotnicy czasem tylko symbolicznie oddają hołd poległym przyjaciołom. Pod pomnikami w miejscach stalinowskich represji modlą się potomkowie zamordowanych w Katyniu, zmarłych podczas Wielkiego Głodu, unicestwionych w łagrach. Fani Presleya gromadzą się w Memphis, księżna Diana ma dziesiątki symbolicznych grobów, a ołtarzy poświęconych Buddzie nikt pewnie nie zliczy. We Francji, gdzie nie ma zwyczaju palenia na grobach zniczy, ludzie w skupieniu zbierają się w miejscach pamięci. W Paryżu zawsze 3 lipca tłumy fanów okupują nagrobek Jima Morrisona na cmentarzu Pere-Lachaise. Tuż obok grobu muzyka w innych okresach roku czci się pamięć Balzaca, Moliera, Edith Piaf, Chopina i Oscara Wilde'a. Do Kaprun co roku udają się rodziny ofiar pożaru w tunelu alpejskiej kolejki, a w miejscach krwawych ataków terrorystycznych powstają kolejne miejsca pamięci. W Sztokholmie przed laty poznałem byłego marynarza niszczyciela ORP „Grom", który rokrocznie w maju udawał się do fiordu Rom-baken pod Narwikiem. Rzucając na wodę wianek, oddawał hołd 59 kolegom poległym podczas pełnienia wojennej służby. On sam przeżył wojnę tylko dlatego, że wcześniej internowany trafił do niemieckiej niewoli. Kilka lat temu potomkowie krewnych młodego austriackiego żołnierza odnaleźli jego grób w Małopolsce. Osiemnastolatek poległ w grudniu 1914 roku podczas zmagań wojennych na przedgórzu beskidzkim. Podczas drugiej wizyty na krzyżu nagrobnym umieścili nawet porcelanowy portret z dziecinną twarzyczką żołnierza, ich rodaka.

   Długo będę pamiętał niedawny pobyt w maleńkiej gminie Żegocina na ziemi bocheńskiej. Zwiedzając okolicę, spotkałem się z wyjątkową dbałością mieszkańców o zachowanie pamięci o zmarłych. To nie tylko tradycyjna troska o cmentarze, na których spoczywają prochy ich bliskich. Na niewielkim terenie znajduje się kilka miejsc, gdzie czci się pamięć ofiar I wojny światowej, epidemii cholery z połowy XIX stulecia czy zmarłych nawet setki lat temu wyznawców religii mojżeszowej. Na wojennych cmentarzach z numeracją obok nagrobnych pomników polskich legionistów stoją prawosławne krzyże i nagrobki z symbolami ck Austrii. Co roku w dniach 10 i 11 listopada młodzież dwóch gmin uczestniczy w rajdzie „Szlakiem cmentarzy l wojny światowej". Hasło rajdu: „Jak Oni w 1914 roku" przybliża uczestnikom tragiczne

   dzieje bitew,

   w których często bezsensownie ginęli przedstawiciele dziesiątków nacji. Kapliczkę poświęconą ofiarom dziewiętnastowiecznej epidemii pomogli mi odnaleźć dwaj mali chłopcy z Łąkty Górnej. Zbierali akurat jesienne liście, przygotowując dekoracje do szkolnego spektaklu z okazji Święta Zmarłych. W 71. rocznicę wybuchu II wojny światowej miejscowy pomnik poświęcony jej ofiarom uzupełniono o krzyż. Pod pomnikiem rozsypano też ziemię przywiezioną z cmentarza w Katyniu oraz z miejsca katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Obok pomnika umieszczono symboliczne nagrobki ofiar stalinowskiego terroru pochodzących z okolicy. O pamiątkach po mieszkających w okolicy Żydach wiele dowiedziałem się od miejscowych społeczników zafascynowanych przeszłością żegocińskiej ziemi. To zachęciło mnie do zwiedzenia kirkutu w niedalekim Nowym Wiśniczu. Na zadbanej nekropolii zgromadzono ponad 700 macew zebranych w okolicy. Nigdy nie zapomnę przygody związanej z poszukiwaniem najstarszego znanego w Polsce nagrobka chłopki. Regina Kuscyna została pochowana w 1833 roku na starym cmentarzu w Żegocinie, na Biedroniówce. Skromną kamienną płytę znaleziono już jakiś czas temu, sfotografowano ją, opisano i ujęto w rejestrach cennych zabytków. Szanując spokój miejsc pochówku przodków, nikt od dawna nie chodził po Biedroniówce. Do zarośniętych bluszczem, głogiem i jeżynami nagrobków trudno dziś dotrzeć. Mieszkająca obok cmentarza rodzina przerwała przygotowania do wesela kuzynki, aby mi pomóc. Penetrując prawie w kucki kilkunastoarowy fragment chaszczy, znaleźliśmy jedynie trzy elementy nagrobków. Na szczęście jednym z nich okazała się zabytkowa płyta. Jej zdjęcie to moja najcenniejsza pamiątka z pobytu w Żegocinie. Podczas rozmowy z panami Czesławem, Tadeuszem i Leopoldem dowiedziałem się o kolejnej lokalnej inicjatywie. Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Żegocińskiej ma w planie zorganizowanie lapidarium. Wszystkie cenne kamienne znaleziska będą zebrane w jedno miejsce, by dokumentować bogatą przeszłość regionu.


   WILHELM KARUD


Źródło: ANGORA - PERYSKOP nr 44 (31 X 2010); Zdjęcie: Iwona KOZŁOWIEC

  • /poznaj-wiat/298-na-wasne-oczy/3257-na-wasne-oczy-akropol-francji-francja
  • /poznaj-wiat/298-na-wasne-oczy/3176-na-wasne-oczy-brugia-pikna-pani-belgia