Wspomnienie młodości
Był lipcowy wieczór, w powietrzu unosił się delikatny zapach kwiatów i ziół. Siedziałem w zaciszu pokoju przy otwartym oknie, sącząc lampkę czerwonego wina. Moją głowę zaprzątały wspomnienia. Nagle poczułem jej dłoń na swym ramieniu i usłyszałam delikatny, ciepły głos:
- Co tu robisz sam, w tych ciemnościach?
- Przecież to już 10 lat od tamtych pamiętnych wakacji, gdy pierwszy raz cię ujrzałem w parku. Pamiętasz?
Margarit ujęła moją dłoń i ucałowała w policzek. Poczułem ciepło i dobro płynące z jej alabastrowych ust.-Tak, pamiętam bardzo dobrze. To przecież dzięki tobie tu jestem. Twoja miłość dała mi powód, by żyć. Jesteś moim aniołem stróżem.
Zamknąłem oczy i wszystko nagle do mnie wróciło. Znów byłem młodszy o te 10 lat, siedziałem na ławce w parku. Wśród zieleni, która otaczała mnie błogą ciszą. Postanowiłem przeżyć to wszystko jeszcze raz. (...) Nagle poczułem unoszący się w powietrzu zapach konwalii. Był on tak realistyczny, że wręcz oszałamiający. Zaszumiało mi w głowie,otworzyłem oczy i wtedy ją zobaczyłem. Rozpuszczone kasztanowe włosy powiewały na delikatnym wietrze, sukienka w kwiaty magnolii otulała jej smukłe ciało, ukazując długie nogi. Głowę miałalekko przechyloną na bok, a w dłoniach trzymała książkę. Zdawało się, iż ta lektura pochłania ją w całości. Oszołomiony jej urodą nie mogłem oderwać wzroku. (...) Nagle nieznajoma uniosła się, schowała książkę do torby i powoli odeszła w stronę rynku miasta. (...) Sparaliżowało mnie, a tymczasem piękna zniknęła za zakrętem. Poczułem pustkę .Spojrzałem na ławkę obok i nagle coś błysnęło w promieniach zachodzącego słońca. Podbiegłem z wiarą, że znajdę coś, co pozwoli mi ją spotkać ponownie. W trawie leżał czerwony portfel. (...)W środku były dokumenty - moja piękność miała na imię Margarit Smith, znałem również jej adres. Nie myśląc wiele, udałem się na ulicę Klonową. (...) Znalazłem mieszkanie i zapukałem. Drzwi otworzył młody mężczyzna z tatuażem na ramieniu.
- Prze... przepraszam, czy tu mieszka może Margarit Smith? - zapytałem zdziwiony.
- Tak, a o co chodzi? - usłyszałem niemiły głos w odpowiedzi.
- Znalazłem to i chciałem oddać - wskazałem na portfel. W tedy mężczyzna wręcz wyrwał mi go z dłoni i trzasnął drzwiami przed nosem. Stałem jak zamurowany. Byłem bezradny. Odchodząc usłyszałem krzyki z mieszkania Margarit. Zacząłem dobijać się do drzwi, ale nikt mi już ich nie otworzył, a wszystko ucichło. (...)
W nocy nie mogłem zasnąć, zastanawiałem się, co mogło się stać. (...) Gdy ponownie zapukałem do drzwi, otworzyła mi Margarit. Gdy jej się przyjrzałem, miała podpuchnięte oczy, wyglądała, jakby przepłakała całą noc. Przedstawiłem się i zagadnąłem o portfel. Dostała go. W jej oczach widziałem smutek i cierpienie. Nie mogłem tego znieść, zaoferowałem pomoc (...). Zostałem poczęstowany kawą i opowieściami z jej życia. (...)
Okazało się, że tym facetem był niejaki Aron, człowiek któremu zaufała Margarit. Zerwała z nim wczoraj, gdy zrobił jej kolejną awanturę. Tym razem podniósł na nią rękę. Świat jej się zawalił. Nie mogłem bezczynnie siedzieć i słuchać tego dalej. Obiecałem sobie, że zmienię jej życie i uczynię ja szczęśliwą. Od tamtego dnia przychodziłem do niej codziennie, zabierałem na spacery i spędzałem z nią wolny czas, by nie czuła się samotna. Gdy kończyły nam się tematy rozmów, siedzieliśmy i w milczeniu patrzyliśmy przez okno na świat, który tak nas zaskakiwał każdego dnia. To były najcudowniejsze wakacje w moim życiu. (...) Dalej wszystko się toczyło bardzo"szybko, nawet sam nie wiem kiedy, ale staliśmy się dla siebie bardzo bliscy, staliśmy się parą.
Kolejny łyk wina i myślami przeniosłem się do kościoła. Oczy nadal miałem zamknięte i czułem dłoń mej ukochanej. To był kościół, wktórym braliśmy ślub. Ławki były pełne ludzi a Margarit stała obok mnie w pięknej sukni z długim welonem. Wglądała jak triumfująca królowa. Na jej policzkach dostrzegłem łzy szczęścia. Zaczęliśmy składać sobie przysięgę wierności i miłości. (...) Byliśmy razem. Nagle w oddali słychać było czyjeś leciutkie kroki.
- Mamo, tato, nie mogę zasnąć. Boję się burzy! - spoglądała na mnie mała dziewczynka o blond włoskach. To Julia, nasza córka. Margarit wzięła ją za rękę i wyszła odprowadzić do jej sypialni, a ja znowu byłem sam w pokoju i mogłem ponieść się marzeniom.
Ewa Mroźnik
Opowiadanie nadesłane na konkurs "Wakacyjna miłość", ogłoszony przez Magazyn Polska The Times
- /biblioteka/47-opowiadania/1851-czekanie-na-mio
- /biblioteka/47-opowiadania/290-panna-hardy