Przytul bliźniego swego

- Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - przyznaje Australijczyk ukrywający swą prawdziwą tożsamość pod pseudonimem Juan Mann. - Mieszkając w Londynie, zachowywałem się tak jak większość Brytyjczyków - z dystansem wobec innych. Idąc ulicą, nie zwracałem uwagi na wyraz twarzy przechodniów, l czułem się dobrze.

Nieoczekiwanie, wiosną 2004 roku, świat 22-latka nagle się zawalił. Narzeczona zerwała z nim, rodzice się rozwodzili, a babcia rozchorowała. Byłem zdołowany - wspomina. - Na jakimś przyjęciu nieznany mi gość podszedł do mnie i przyjaźnie poklepał po ramieniu. Jego bezinteresowny gest już wtedy dał mi do myślenia.

Z powodu kłopotów w czerwcu postanowił wrócić do domu. Na terminalu lotniska w Sydney poczuł się jak zagubiony: - Na innych oczekiwali rozentuzjazmowani krewni i przyjaciele. Zazdrościłem im tych serdeczności i całusów. Mnie witał transparent „Serdecznie witamy!". Ale nikt nie cieszył się z mego powrotu.

Niewiele myśląc, udał się na najbardziej

ruchliwe skrzyżowanie

w centrum Sydney. Na kawałku kartonu, z obu stron, napisał mazakiem „Free Hugs" [Uściski za darmo - przyp. Marek], uniósł go w górę i czekał. Przez kwadrans ludzie przechodzili obok niego, nie zatrzymując się. W ich oczach dostrzegał zdumienie.

Pierwszą osobą, która przystanęła przy nim, była kobieta. Poklepała go po ramieniu i powiedziała:
- Dziś rano zmarł mój pies. Dokładnie w pierwszą rocznicę śmierci mojej jedynej córki. Zginęła w wypadku samochodowym. Czuję się dziś najbardziej samotną osobą na świecie. l dodała: - Dziś najbardziej potrzebuję, by ktoś mnie zrozumiał i pocieszył.

22-latek objął nieznajomą. - Przez dłuższą chwilę trwaliśmy w serdecznym uścisku, a gdy się rozstawaliśmy, kobieta się uśmiechała - wspomina Juan Mann. - A ja wreszcie zrozumiałem, że większość ludzi ma problemy. I że moje nie są najgorsze. Poczułem się lepiej z powodu jej uśmiechu.

Parę osób obserwujących tę scenę zaczęło go naśladować. Z hasłem „Free Hugs" na kartonach ustawili się wzdłuż ulicy. Grono entuzjastów szybko powiększało się. Darmowe uściski świadczono także w innych dzielnicach Sydney. Niestety, pojawiły się trudności z policją. Stróże prawa nalegali na zaprzestanie akcji „uścisk i uśmiech", argumentując, że jej organizator nie dysponuje 25 milionami dolarów niezbędnych do ubezpieczenia się wymaganego przy publicznej działalności. Mann i jego fani wystosowali do władz miasta, podpisaną przez 10 tysięcy sydneyczyków, petycję o anulowanie tego wymogu: „Uśmiech, serdeczny uścisk, pocieszenie, pogłaskanie po głowie nic nas nie kosztują, a przynoszą ulgę strapionym i osamotnionym. Dzielimy się

pozytywnymi

emocjami. I trzymamy się zasady: nasz płynący z serca gest jest bezinteresowny. Nie dociekamy, kim jest bliźni, nie wymieniamy numerów telefonów, adresów, nie umawiamy się na randki". Reakcja władz była pozytywna.

„Free Hugs" nie rozprzestrzeniłoby się się w świecie, gdyby nie przypadkowe spotkanie Manna z Shimonem Moore'em, liderem zespołu Sick Puppies. Po wymianie uścisku, muzyk poznał cel akcji Australijczyka: rozjaśniać ludziom życie uśmiechem i krzepiącym gestem. Zaczął filmować uliczne sceny jego kampanii: turysta odkładający kamerę, by paść w otwarte ramiona „hunggersa". Biznesmen, przerywający rozmowę przez „komórkę"... Inny mężczyzna, zapewniający: - Nie jestem gejem, ale mam ochotę na odrobinę serdeczności. 40-letni Michael Zakka z Gladesville, oburzony, mówi: - To idzie trochę za daleko, te uliczne przytulanki między facetami! 85-letni Harry Black reaguje spokojnie: - Nigdy nie ściskałem się z żadnym facetem i nie będę próbował, ale chętnie wymienię z każdym uścisk dłoni. Wolontariusze Amnesty International proszą „huggersów", by zmienili miejsce: „Odciągacie od nas ofiarodawców". 31-letnia Christiana Christodoulou, zmęczona, lecz szczęśliwa, wyznaje: - Wyściskałam dziś kilkaset osób: dzieci, staruszków, mężczyzn i kobiety. Wszyscy odchodzili uśmiechnięci, podniesieni na duchu. Tylko jeden prosił o zgodę na poklepanie mnie po pupie. Odmówiłam, ale nie rozzłościł się.

Dwa lata później, gdy zespół Sick Puppies bawił w Los Angeles, Shimon Moore otrzymał wiadomość

o śmierci babci

Manna. By go wesprzeć, postanowił użyć scen z „Free Hugs" do zilustrowania ich piosenki „Ali the Same". Ten clip przekazał YouTube, która go wyemitowała, a 26 marca br. uznała za najbardziej inspirujący wideoklip 2006 roku.

To dzięki niemu pomysł Australijczyka przejęli mieszkańcy dużych amerykańskich aglomeracji. Dotarł też do Londynu, Tel Awiwu i Paryża. We Francji od marca br. „Free Hugs" („Calins gratuits") promuje telewizja publiczna oraz Narodowy Instytut Prewencji i Edukacji Zdrowotnej. Grupy „przytulaczy" powstały również poza francuską stolicą, m.in. w Clermont-Ferrand i Lille.

W Tokio akcję „Free Hugs" rozpoczęła 22-letnia Saki Inoue. Po powrocie z Los Angeles w swoim ro dzinnym mieście popadła w depresję, z której wyleczyła się w USA. „Doskwierał mi brak przyjaznych, fizycznych kontaktów z ludźmi, tak odmiennych od chłodnej, ponurej atmosfery w zatłoczonych wagonach tokijskiego metra". Udało się jej zmobilizować grupę studentów do zerwania z tradycyjną rezerwą rodaków poprzez bezpłatną terapię uśmiechem i uściskiem.

W weekend studenci gromadzą się w dzielnicy Harajuku odwiedzanej głównie przez młodych Japończyków oraz turystów, Zagraniczni turyści są tą ofertą zachwyceni, ale miejscowych wprawia ona w zakłopotanie. Wylewna serdeczność, poklepywanie się po ramieniu, obejmowanie się nie należą do kanonu ich obyczajów. Z trudem przyjął się w Kraju Kwitnącej Wiśni uścisk dłoni. Praktykowany zresztą jedynie w środowisku biznesmenów.

Japońskie przysłowie mówi: „Szczęście przychodzi wraz z uśmiechem: - Japończycy je zapomnieli - ubolewa psycholog. - Nie uśmiechają się. Wolny czas spędzają na narzekaniu i pogrążaniu się w czarnych myślach. Niska samoocena powstrzymuje ich przed rzuceniem się komuś w objęcia, gdyż sądzą, że na taki gest nie zasługują.

Saki Inoue nie zamierza kapitulować: - Początek jest trudny, ale coraz więcej przechodniów odwzajemnia nasze uśmiechy. A to utwierdza nas w przekonaniu, że warto kontynuować tę akcję.

DANUTA WRONISZEWSKA

(Na podst:.„Metro International", „Liberation" i „7/7)
NNGORA-PERYSKOPnr 23 (10 czerwca 2007)

  • /spojrzenia/2147-spojrzenia-drewniany-stoeczkek
  • /spojrzenia/1632-po-co-nam-zemsta