Powiedzieć: kocham cię

 


Moja córka jest niezrównana w prawieniu mi komplementów. Kiedy czytam jej to, co napisałam, zawsze wyraża swój zachwyt.
- Doskonałe! Mamo, jesteś wspaniała!

A gdy przymierzam przed lustrem coś nowego, dodaje mi tak potrzebnej pewności siebie.
- Jakie to śliczne - mówi. - Obiecaj, że mi to dasz, jak ci się znudzi.

W szufladzie mam mnóstwo kartek, które dostałam od córki. Na niektórych jest napisane: "Jestem dumna z mojej kochanej mamy", na innych: W kalendarzu nie zaznaczono dziś żadnego święta, ale w moim sercu to dzień matki". Na specjalnej białej tablicy, która wisi u nas na ścianie, można czasami przeczytać słowa podziękowania lub przeprosin, a także słowa miłości: "Kochani Mamo i Tato, za ciężko pracujecie! Kocham was!". Podpisane po prostu: "Wasza córka". Te wyrazy miłości i otuchy mają na mnie magiczne działanie. Mija całe zmęczenie, życie znów nabiera sensu.

Kilka lat temu, kiedy zmarł ojciec, mama popadła w rozpacz i wycofała się z życia. Poprosiliśmy ją wtedy, by przeniosła się do nas. Zamieszkała z nami z radością, ale nalegała, że będzie przygotowywać posiłki, bym miała więcej czasu na wypoczynek. Jej pomoc bardzo mi się przydała, bo prowadząc zajęcia ze studentami, jednocześnie pisałam pracę doktorską.

Pewnego dnia, po czterech godzinach zajęć na Politechnice Chung Cheng, musiałam pędzić" na drugi wykład na Uniwersytet Soochow. Kiedy jechałam do domu na obiad, rozmyślałam nad tym, jakie to szczęście, że mama mieszka ze mną. Zastanawiałam się, czemu nigdy jej o tym nie powiedziałam. Czy sama nie czuję się uszczęśliwiona, kiedy moja córka daje mi znać, że mnie kocha?

Jechałam dość długo, by zebrać w sobie odwagę. Jednak kiedy drzwi się otworzyły i mama powiedziała z uśmiechem: "Jedzenie gotowe", ogarnęła mnie nagle nieśmiałość. Uczyłam już ponad 10 lat i wielokrotnie wygłaszałam publiczne przemówienia. Nigdy jednak nie czułam się tak spięta. Nie przejmuj się - pocieszałam się - pierwszy raz jest zawsze najtrudniejszy. Jeśli się na niego zdobędę, to dalej pójdzie już gładko.

Chciałam wyczekać na odpowiedni moment w trakcie jedzenia, ale nadal milczałam. Czułam, że napięcie we mnie rośnie w obawie, że jeśli nie wyartykułuję podziękowania teraz, może nie zrobię tego do końca życia. W chwili, gdy skończyłyśmy jeść, zebrałam się na odwagę.
- Mamo, tak mi dobrze! Skończyłam już czterdziestkę, a wciąż przychodzę do domu na obiad przygotowany przez mamusię! - wyrzuciłam z siebie pospiesznie.

Nie czekając na jej reakcję, pobiegłam do gabinetu, chwyciłam książki potrzebne na popołudniowe zajęcia i zniknęłam za drzwiami.


Wieczorem, kiedy wróciłam z uczelni do domu, mama jak zwykle krzątała się po kuchni, przygotowując kolację. Cichutko otworzyłam drzwi i usłyszałam, jak mama podśpiewuje pod nosem - po raz pierwszy od paru miesięcy, które minęły od śmierci taty.





Reader's Digest 2000
Tłumaczenie: MAŁGORZATA BRENNER

  • /spojrzenia/881-strawa-duchowa
  • /spojrzenia/878-to-wczeniej-czy-poniej-do-czlowieka-wraca