Edyta w potrzasku (Piotr Krysiak o Edycie Górniak)

Kurek od gazu odkręcony, okno zamknięte, Edyta płacze, trzęsie się,
podbiega do okna i próbuje przez nie skakać....




Bogdana Gadomskiego rozmowa z Piotrem Krysiakiem




Piotr Krysiak, lat 27, Panna, dziennikarz śledczy zajmujący się w latach 1998-2004 tematyką kryminalną i śledczą zarówno w prasie, jak i w telewizji. Pomysłodawca i organizator koncertu polskich artystów na kijowskim "Majdanie" podczas "pomarańczowej rewolucji" na Ukrainie w ub. roku. Niespodziewanie dziennikarz zmienił zainteresowania i... napisał książkę "Edyta Górniak: Bez cenzury", w której - jak twierdzi - precyzyjnie i obiektywnie przedstawił prawdziwe oblicze najsławniejszej polskiej piosenkarki, jakiego nie znali ani jej fani, ani przeciwnicy.

- Był pan jednym z licznych narzeczonych Edyty Górniak?
- Oczywiście, że nie! Skąd taki pomysł?!

- Przyznał pan w książce, że zafascynowała go już w 1994 roku...
- Jak większość Polaków, byłem pod wrażeniem jej występów.

- Co wtedy przyciągało pana do Edyty, co w niej było interesującego?
- To piękna i atrakcyjna kobieta, obdarzona wspaniałym głosem. Poza tym, do pewnego momentu przebieg jej kariery był imponujący. W ciągu czterech lat z ubogiej dziewczyny mieszkającej na prowincji stała się gwiazdą numer 1 w Polsce.

- Oczywiście w tamtym czasie nie wiedział pan, jaka jest naprawdę, do czego jest zdolna, w jaki sposób traktuje ludzi?
- Nie tylko ja nie wiedziałem. Niemal wszyscy, z którymi rozmawiałem, twierdzą, że Edyta przy pierwszym kontakcie jest ujmująca, l prawie zawsze wzbudza współczucie. A potem przychodzi moment, że - jak mówi w mojej książce jeden z jej byłych narzeczonych - "wyciska ludzi jak cytrynę i porzuca".

- Jak pan sadzi, co spowodowało, że Edyta traktuje ludzi jak zabawki, że nimi manipuluje, okłamuje, zdradza...?
- Myślę, że Górniak w relacjach z ludźmi tak naprawdę boi się bliskości, co może wynikać z trudnego dzieciństwa. Najpierw się mocno otwiera na ludzi, a potem nagle zamyka w swojej skorupce.

- Dlaczego jej znajomi i przyjaciele godzili się na to?
- Edyta, przy wszystkich swoich wadach, potrafi być sympatyczna. Jeden z muzyków pracujących z nią w studiu wspomina, jak po kilkunastu godzinach nagrań padał na twarz. Miał spocone ubranie, był głodny. Edyta to zauważyła i nagle wybiegła ze studia. Po kilkunastu minutach wróciła z podarunkiem dla swego muzyka. Była to nowa koszula, prosto ze sklepu. Takich historii opisuję w książce bardzo wiele.

- A kochankowie?
- Ich też potrafi ująć. Kupują historie, które im opowiada. Przedstawia się w nich jako wrażliwa, nieradząca sobie z życiem dziewczyna, którą w dodatku wszyscy krzywdzą. A potem, nie wiadomo kiedy, z partnerów stają się jej lokajami, kierowcami, asystentami.

- A może ona po prostu nie miała szczęścia do ludzi i dlatego tak się zachowywała?
- Może i tak. Ale w co najmniej równym stopniu ludzie nie mieli szczęścia do niej!

- Przyznał się pan, że ta książka narodziła się z tysiąca pytań, jakie zadawał pan sobie, obserwując jej życie i karierę. Na ile z nich znalazł pan odpowiedzi?
- Pisząc tę książkę, rozmawiałem z dziesiątkami ludzi, którzy byli lub są blisko niej. Z tych opowieści wyłaniał się dość spójny obraz Edyty Górniak, który starałem się w swej książce przedstawić. To, na ile pytań udało mi się odpowiedzieć, pozostawiam ocenie czytelników.

- Próba samobójstwa w mieszkaniu Roberta Kozyry była sfingowana?
- Na pewno była to próba zwrócenia na siebie uwagi. Fakty mówią za siebie: gdy przyjechało pogotowie, nagle oprzytomniała. W szpitalu nie pozwoliła sobie zrobić płukania żołądka. Po kilku godzinach była już w domu, a następnego dnia poleciała do Anglii, żeby nagrywać kolejną piosenkę!

- Musiała jednak kochać szefa Radia Zet, skoro chciała się przez niego otruć?
- Zażywając jedną tabletkę?

- Ma pan rację, trudno odebrać sobie życie jedną tabletką. Zatem była to czysta manipulacja wobec bliskiego człowieka?
- Moim zdaniem - manipulacja.

- Kolejna próba samobójcza też była zaaranżowana?
- Być może był to taki podświadomy szantaż emocjonalny. Próba ratowania związku.

- A jednak Górniak stała nad palnikiem kuchenki gazowej, a kurek naprawdę był odkręcony...
- Kurek odkręcony, okno zamknięte. Edyta płacze, trzęsie się. Na widok przyjaciół wpadających do mieszkania, podbiega do okna i próbuje przez nie skakać. Sparaliżowany Kozyra nie wiedział, co robić. Artur Iwan krzyczał coś bezładnie, Chris Neil nawet nie próbował kryć histerii. "Trzeba jej zrobić zastrzyk! Czy ktoś zna jakiegoś dyskretnego lekarza!?" - krzyczał po angielsku. W końcu obyło się bez wzywania karetki, tylko Edyta tulona przez Neila pytała, czy jest normalna. Pomocna okazała się herbatka rumiankowa.

- Co na to wszystko ukochany Robert Kozyra?
- Zapisał się do jednego ze słynnych polskich psychoterapeutów i razem z nim szukał wyjścia z sytuacji. Doszli do wniosku, że Edyta musi się od niego jak najszybciej wyprowadzić.

- Kto właściwie miał fatalny wpływ na drugą osobę: histeryczna Górniak czy zimny, bezwzględny Kozyra?
- Nie wydaje mi się, żeby Kozyra był zimny i bezwzględny. Przeciwnie: bardzo dbał o Edytę. Decyzja o zakończeniu związku bardzo wiele go kosztowała i była podejmowana bardzo długo. Mimo jednoznacznych rad przyjaciół i pychoterapeuty!

- Ten toksyczny związek Edyty Górniak opisuje pan najbardziej szczegółowo, czyżby Piotr Gembarowski, Piotr Kraśko, Robert Janowski, Andrzej Kubicki, Dariusz Kordek, Chris Neil, Adam Sztaba, Stanisław Tyczyński, Artur Iwan, Paul Wilson, sprzedawca w barze z kanapkami nie chcieli ujawnić pikantnych szczegółów?
- W przypadku Tyczyńskiego i Iwana nie można mówić o związkach. A stopień opisywania pozostałych historii wyznaczyła poniekąd sama Edyta Górniak. Uznałem, że powinienem napisać o zdarzeniach, o których ona sama opowiadała w wywiadach, tyle że w prawdziwej, zweryfikowanej wersji. Niemal wszystkich swych byłych partnerów Edyta obrzucała w prasie błotem, ale nie wszystkich w równym stopniu. Tak się składa, że najwięcej dostało się Kozyrze i stąd mój wybór.

- Dlaczego zmienia przyjaciół jak rękawiczki?
- Bo Edyta żąda od nich bezwzględnej lojalności, akceptacji, wręcz uwielbienia. Nie wszyscy to wytrzymują. A gdy mają jakiekolwiek, nawet minimalne wahania, natychmiast znikają z kalendarza gwiazdy!

- Edyta w wywiadach, bardzo precyzyjnie wystylizowanych, robi wrażenie osoby błyskotliwej, a tymczasem pan pisze, że jest kobietą powierzchowną, płytką, banalną, bez najmniejszych zainteresowań, że niczego nie czyta, nie chodzi do teatru, do kina, za to kilkadziesiąt razy ogląda na DVD film "Selena" z Jennifer Lopez, zalewając się łzami. To o czym ona rozmawiała z tak inteligentnymi facetami jak Krasko czy Gembarowski?
- Tak naprawdę, ci inteligentni faceci nigdy nie szukali w niej partnerki do rozmów o filmach czy sztuce. Raczej widzieli w niej bezbronne dziecko, które wymaga opieki.

- Czy jako piosenkarka jest osobowością, czy tylko kopią Whitney Houston, Marian Carrey i Celinę Dion?
- Edyta to bez wątpienia jeden z największych talentów w historii polskiej muzyki rozrywkowej. Już podczas prób do "Metra", była traktowana wyjątkowo. Gdy kiedyś postanowiła opuścić musical, jego twórca Wiktor Kubiak powtarzał spanikowany, że "Metro" bez Górniak to katastrofa. Wiceszef amerykańskiego EMI Evan Lamberg powiedział o niej kiedyś: "Jest piękna, zdolna, a nawet wybitna". Problem w tym, że zaraz dodał: "W Ameryce jest wielu wybitnych artystów".

- Czy dlatego włodarze show-biznesu w Ameryce i w zachodniej Europie nie byli nią zainteresowani?
- Byli zainteresowani, wiązali z nią nawet wielkie nadzieje. Niestety, posiadającej wybitny głos Edycie nie udało się nigdy nagrać wybitnej anglojęzycznej płyty, ani nawet wypromować przeboju. Dlatego po ostatniej międzynarodowej płycie EMI zerwał z nią kontrakt.

- Jaką rolę w karierze Edyty Górniak odegrał Wiktor Kubiak, producent z Londynu?
- Największą i najważniejszą. Choć Edyta często narzekała na jego charakter, to przy nim odnosiła największe sukcesy.

- A gdyby nie spotkała go na swojej drodze?
- Pewnie skończyłaby technikum pszczelarsko-ogrodnicze pod Opolem, w którym się uczyła, a które dla "Metra" musiała porzucić. Wyszłaby za mąż, miała gromadkę dzieci i była kolejnym zmarnowanym talentem muzycznym. W najlepszym razie startowałaby do eliminacji "Idola" lub "Szansy na sukces".

- Jakie są obecne relacje między nimi?
- Od 16 marca 1998 roku żadne. Porozumiewają się przez prawników.

- Czy kontrakt, który podpisała z Kubiakiem, zniszczy do końca jej karierę?
- To zależy od decyzji sądu. Kubiak utrzymuje, że bez jego zgody Edyta nie może wydać żadnej płyty.

- Dlaczego nie ma ona prawa zerwać tego kontraktu?
- Tak skonstruował go Kubiak. Umowa traci moc po wydaniu sześciu płyt, a Edyta wydała tylko trzy.

- Czy nie ma już szans na zaistnienie w świecie?
- Jeśli wielkie wytwórnie zerwały kontrakt z Geri Halliwell, która sprzedała prawie 3 min swoich płyt, trudno żeby specjalnie przejmowały się karierą piosenkarki z Polski, której ostatni krążek kupiło 12 tyś. osób...

- Teraz jej menedżerem jest Dariusz Krupa. Sądzi pan, że ten gitarzysta, a prywatnie konkubent Edyty, zdoła przywrócić jej wysoką pozycję w show-biznesie?
- Nie sądzę. To dobry gitarzysta, ale to za mało.

- Dlaczego Edyta nie bierze z nim ślubu?
- Bierze. Zamówiła już nawet suknię!

- Edyta miała kilka kont w Polsce i za granicą, tylko pierwsza płyta przyniosła jej pół miliona dolarów, a reklamy drugie tyle, w takim razie, gdzie podziały się te pieniądze?
- Pieniądze się jej nigdy nie trzymały. Jeden z jej znajomych wspomina w mojej książce, jak po torebce Edyty walały się bezładnie pogniecione dwustuzłotowe banknoty. Nigdy nie potrafiła kontrolować swoich wydatków i na niczym nie oszczędzała.

- Ale kupiła willę w Portugalii...
- Nie willę - lecz mały apartament (80 m kw.) w szeregowej zabudowie na strzeżonym osiedlu.

- A co z willą w Milanówku?
- Domek nie należy do niej. Właścicielem jest ojciec jej narzeczonego. To rzeczywiście niezwykłe, ale ona zawsze wolała mieszkać u partnerów, przyjaciół, ewentualnie w hotelach. Kiedyś, gdy namówiono ją na zakup domu, szybko go sprzedała. Mówiła: "Ciągle jeżdżę po świecie. Kto będzie zbierał kurz w moim mieszkaniu?".

- Czyżby była na utrzymaniu konkubenta?
- Coś w tym jest, choć Edyta ma jakieś dochody. Ostatnio zagrała w telewizyjnej reklamie wody mineralnej "Cisowianka".

- Ale przecież założyła teraz własną firmę "E.G.Production"?
- To akurat o niczym nie świadczy. Założenie firmy kosztuje 300 złotych.

- Wciąż nie ukazuje się nowa płyta. Czy to Kubiak ją blokuje?
- Trudno mówić o blokowaniu, skoro - z tego, co wiem - piosenkarka jej jeszcze nie nagrała. Jedynie singiel. Nie zmienia to faktu, że Kubiak może być dla niej problemem. Już zapowiada, że z pomocą sądu uniemożliwi ukazanie się płyty.

- I może to zrobić?
- Wiele wskazuje na to, że tak.

- Czyli gwiazda znalazła się w potrzasku?
- Tak, i to na własne życzenie. Przecież sama podpisała kontraktl

- Gdzie może dalej dojść bohaterka pana książki?
- Życzę jej, żeby wróciła na szczyt. Być może zadzwoni do Kubiaka, pogodzi się z nim, a ten znajdzie jej świetnych producentów, dzięki którym nagra album na miarę debiutanckiego "Dotyku". Ale może też być inaczej. Jeden z tekstów na łamach "Polityki" nosił tytuł "Violetta Górniak". To chyba wszystko tłumaczy. Jedno jest pewne - tak czy inaczej, z łamów prasy prędko nie zniknie.

- Napisał pan "całą prawdę" o Górniak bez... Górniak. A może próbował się pan z nią kontaktować w czasie zbierania materiałów?
- Już pięć lat temu chciałem napisać książkę wspólnie z nią. Prowokowałem kilka rozmów, jednak do dzisiaj pani Edyta nie powiedziała ani "tak", ani "nie".

- Już telefonowała do pana i groziła procesem?
- Zna mój numer, ale nie dzwoniła.





Rozmawiał: BOHDAN GADOMSKI ANGORA nr 23 Maj 2005
Zdjęcie: SŁAWOMIR KAMIŃSKI
PS Edyta Górniak nie chce komentować rewelacji zawartych w książce Piotra Krysiaka. Jak powiedziała "Rewii" - sama kończy pisać autobiografię.

  • /biblioteka/51-ludzie/147-jak-pdsuchwiano-chopina-bacha-mozarta
  • /biblioteka/51-ludzie/145-chod-pomaluj-moj-wiat