Cudowne dziecko (Wolfgang Amadeusz Mozart)

Nie ma w historii muzyki postaci, która byłaby zarazem tak znana i tak tajemnicza jak
Wolfgang Amadeusz Mozart. 27 stycznia mija 250 lat od jego narodzin


 


Bartosz Kamiński




Ze wszystkich wielkich kompozytorów to właśnie Mozart najpełniej zawładnął masową wyobraźnią. Najsłynniejsze cudowne dziecko w historii sztuki. Genialny twórca, którego muzykę nierzadko traktowano jako świadectwo boskiej obecności na ziemi. Przedmiot bodaj największej liczby biografii i opracowań.

To jego muzykę najchętniej brali na warsztat inni kompozytorzy jako podstawę wariacji i pastiszu. To jego "Requiem" najczęściej tworzy oprawę uroczystych pogrzebów i to jego podobizna zdobi słynne czekoladowe kulki. Przykłady można by mnożyć. Mimo ogromnej liczby historycznych badań i reinterpretacji postać Mozarta wciąż, jak w XIX wieku, funkcjonuje przede wszystkim w obszarze mitu.

Geniusz na walizkach

Na ironię zakrawa fakt, że najlepiej udokumentowaną i znaną częścią życia Mozarta jest jego dzieciństwo. Wolfgang Amadeusz urodził się w 1756 roku w Salzburgu. Był jednym z siedmiorga dzieci, z których jednak tylko dwoje przeżyło wiek niemowlęcy. Już jako trzylatek objawił wyjątkowe zdolności muzyczne: odnajdywał akordy na klawiaturze i zapamiętywał całe pasaże podczas lekcji, jakich ojciec udzielał starszej o pięć lat siostrze Nannerl. W wieku pięciu lat chłopiec zaczął komponować i wystąpił na pierwszym publicznym koncercie w rodzinnym mieście. Wkrótce potem prezentował swe zdolności na dworze w Monachium.

Odtąd życie małego Mozarta upływało na niemal nieustającym, wyczerpującym tournée, ciągłych ćwiczeniach i występach. Nigdy nie chodził do szkoły ani nie studiował. Przez 10 lat rodzina przebywała w domu zaledwie kilka miesięcy. Oblicza się, że w sumie Wolfgang Amadeusz spędził w podróży 3720 dni, czyli prawie jedną trzecią życia.

Gdy dorósł, nie spotykał się już z tak entuzjastycznym przyjęciem, jakiego doświadczał, gdy był cudownym dzieckiem. Skonfliktowany z ojcem, w 1781 roku opuścił ostatecznie rodzinne miasto i zrezygnował z posady na dworze Księcia Arcybiskupa Salzburga, osiadając w Wiedniu. Przez 10 lat żył jako wolny artysta, komponując na zamówienie, występując jako pianista i dorabiając jako nauczyciel muzyki. Niemal bez przerwy pozostawał w kłopotach finansowych. Prowadził dość rozrzutne i hulaszcze życie, przypłacając to chorobą, która doprowadziła do przedwczesnej śmierci. Umarł 5 grudnia 1791 roku, nie ukończywszy 36 lat.

O ostatnich latach życia Mozarta, kiedy tworzył największe arcydzieła, posiadamy zaledwie garść informacji. Pomimo prowadzonych od lat skrupulatnych badań postać kompozytora wciąż otacza tajemnica. Łącznie z największą - okolicznościami śmierci. Do dziś nie wiadomo ostatecznie, co było jej przyczyną, bo sekcji zwłok nie zrobiono. Mozarta pochowano w bezimiennym, zbiorowym grobie, a świadectwo zgonu zaginęło. Większość badaczy skłania się ku tezie, że bezpośrednią przyczyną była niewydolność nerek, a pośrednią - nadto wyczerpująca pierwsza część życia kompozytora i niezdrowy tryb życia w drugiej. Mozart wcale nie był osobą "ze świecznika" i badacze - jak to ujął jeden z nich - zmuszeni są brnąć przez chaszcze pogłosek, pełnych sprzeczności zeznań, złośliwości i skandali.

Forman prawdę Ci powie

Współczesny obraz Mozarta w dużej mierze utrwalił wspaniały film "Amadeusz" Miloša Formana z 1984 roku, oparty na sztuce Petera Shaffera o tym samym tytule (polską premierę miała w 1981 roku w warszawskim Teatrze na Woli w reżyserii Romana Polańskiego, z wielką kreacją Tadeusza Łomnickiego w roli Salieriego). Shafferowi zarzucano, że położył nadmierny nacisk na takie cechy charakteru artysty, jak infantylne zachowanie, arogancja i niewybredne poczucie humoru. Tyle że Brytyjczyk oparł się na faktach, poprzedzając pisanie dramatu wnikliwymi studiami biografii kompozytora. Mozart był niski, nieatrakcyjny fizycznie, miał zaraźliwy śmiech i dość dziecinne usposobienie. Jedną z najczęściej wspominanych cech jego charakteru była zarozumiałość i skłonność do - okrutnej nieraz - krytyki.

Wszystko to Shaffer ukazał przez pryzmat wspomnień Antonia Salieriego, nadwornego kompozytora cesarza Józefa II, domniemanego rywala do sławy i zabójcy Mozarta. Nie ma żadnych dowodów, a nawet przesłanek, by sądzić, że Salieri chciał i mógł otruć Mozarta, choć obierając podobną perspektywę dla sztuki, Shaffer miał swoje racje. Mozart w ostatnich dniach życia, w malignie, wyraził przekonanie, że podano mu trującą mieszankę rtęci. Prawie 30 lat później, Salieri w starczej demencji oskarżył siebie o otrucie Mozarta. Był to gest desperata, będącego świadkiem triumfu muzyki Wolfganga Amadeusza, ale wywołał szereg plotek pokutujących do dziś. Romantycy, na czele z Aleksandrem Puszkinem (a za nim Rimskim-Korsakowem, autorem opery "Mozart i Salieri") ukuli mit śmiertelnej rywalizacji obydwu twórców. Czeski reżyser potraktował materiał z wrodzonym smakiem i przenikliwością, tworząc dzieło zasługujące na miano najwspanialszego portretu kompozytora w historii kina - to nie biograficzny bryk, ale mądra rozprawa o naturze geniuszu, film de facto muzyczny, co też stanowi jego ogromną siłę.

W czym Shaffer i Forman odstąpili od faktów? Tajemniczym nieznajomym, który zamówił u Mozarta "Requiem" nie był Salieri, ale służący księcia Franza Walsegg-Stuppacha, arystokraty chcącego je zaprezentować jako własną kompozycję. Salieri nie towarzyszył też wcale Mozartowi w ostatnich godzinach życia - przy jego łożu zgromadzeni byli jedynie najbliżsi. Z kolei "Requiem" pomagał spisywać uczeń mistrza Süssmayr, który dokończył kompozycję i w tej właśnie wersji wykonuje się najsłynniejsze dzieło Mozarta najczęściej. Natomiast współcześni muzykolodzy zajmują się wciąż jego rekonstruowaniem.

Teatr jednego aktora

Geniusza z Salzburga za jego życia zauważyli nieliczni. Johann Adolf Hasse, jeden z najwyżej cenionych w XVIII wieku kompozytorów, słuchając 15-letniego Mozarta, miał powiedzieć: "Przez tego chłopca my wszyscy popadniemy w zapomnienie". Podziwiał go Haydn i Beethoven, potem Schubert i Rossini. Chopin swój pierwszy większy utwór oparł na temacie z opery "Don Giovanni". Dvořak przyrównywał sztukę Mozarta do słonecznego blasku, który oślepia i grzeje. Grieg zauważył: "W wypadku Bacha, Beethovena i Wagnera podziwiamy przede wszystkim głębię i potęgę ludzkiego umysłu, u Mozarta zaś - boski instynkt; w jego muzyce nie ma żadnego wysiłku, śladu walki, oporu materii, tylko dziecięca, radosna natura, pokonująca wszelkie trudności niczym w zabawie, bo Mozart tworzył jak Bóg, bez bólu". Jeszcze celniej wyraził się amerykański kompozytor Aaron Copland, pisząc w 1960 roku, że muzyka wielkiego Austriaka to niedościgły wzór równowagi między twórczym uniesieniem i dyscypliną, między prostotą i wyrafinowaniem stylu, między spontanicznością a zarazem pełną świadomością ekspresji.

W powszechnym odczuciu muzyka Mozarta kojarzy się przede wszystkim z elegancją oraz rokokowym wdziękiem, jest wzorem bezpretensjonalności i klasycznego piękna. Dorobek kompozytora to jednak prawdziwy muzyczny kosmos, w jakim odnajdziemy każdy niemal rodzaj emocji i wzruszeń, a także "patos osamotnionego geniusza zmagającego się ze światem, który go nie rozumie". Katalog dzieł Mozarta, opracowany w połowie XIX wieku przez Ludwiga Köchla, liczy 626 pozycji, w tym 50 symfonii, 28 koncertów fortepianowych, 17 mszy, 27 kwartetów smyczkowych i 22 opery. W opinii wielu muzyków kluczem do zrozumienia twórczości Mozarta są jego dzieła operowe. Teatralny duch przenika dokonania kompozytora na każdym polu - muzyki symfonicznej, koncertowej, kameralnej. Instrumenty i ich grupy są niczym dialogujący aktorzy, a element wokalny to najistotniejszy czynnik, który wprawiał w ruch wyobraźnię Mozarta. Utwory Mozarta lepiej charakteryzują jego osobowość niż jakiekolwiek szkice biograficzne, niemające szans na kompletność z braku dokumentacji. Obcując z muzyką, dowiemy się więcej. Do tego zaś będziemy mieć w tym roku wiele okazji.



źródło: OZON , 5 stycznia 2006

  • /biblioteka/51-ludzie/166-sztuk-i-mioci-yam
  • /biblioteka/51-ludzie/164-licealistka-ze-176-iq