Niepojęte kremacje

 

 

Ogień był jednym z pierwszych przyjaciół człowieka.
Człowiek nauczył się go wykorzystywać, rozniecając płomień przed wejściem do jaskiń
dla obrony przed wrogami. Później ujarzmił go i zmusił, aby pomagał mu w pracy.
Ale od czasu do czasu ogień przypomina, że posiada swoje ukryte tajemnice
i że człowiek nie ujarzmił go całkowicie.



W poniedziałek rano, 2 lipca 1951 roku, pani P.M. Carpenter, zamieszkała przy 1200 Cherry Street w St. Petersburgu na Florydzie, podeszła do drzwi pokoju, zajmowanego przez sześćdziesięcioletnią Mary H. Reeser, którą pani Carpenter ostatnio widziała ubiegłej nocy. Było kilka minut po ósmej - pora na poranną kawę. Pani Carpenter chciała również doręczyć jej telegram, którego nie mógł oddać posłaniec Western Union, gdyż pani Reeser nie odpowiedziała na jego pukanie.

To dziwne, pomyślała gospodyni, pani Reeser ma czujny sen. Czyżby coś się stało?

Chwyciła za gałkę drzwi do pokoju pani Reeser i nagle cofnęła gwałtownie rękę z okrzykiem bólu. Mosiężna gałka była tak gorąca, że poparzyła jej dłoń!... Przestraszona wybiegła z domu, wzywając pomocy. Malarze pokojowi, pracujący po sąsiedzku, rzucili robotę i pośpieszyli do niej. Razem sforsowali drzwi do pokoju pani Reeser, natykając się na straszliwą tajemnicę, która nigdy nie została wyjaśniona.

Chociaż okna były otwarte, w pomieszczeniu panował nieznośny żar. Obok frontowego okna leżały zwęglone szczątki dużego fotela i równie zwęglone zwłoki pani Reeser.

Wezwano policję, która zadzwoniła do specjalistów od pożarnictwa, zaś później zagadką zajęli się lekarze patolodzy. Intensywne i przedłużające się badania ujawniły niezwykłe fakty. Niektóre z nich nie pokrywają się z naukową wiedzą o ogniu.

Ustalono, iż panią Reeser widziano ostatnio żywą około dziewiątej poprzedniego wieczora, kiedy to jej syn, doktor Richard Reeser, pani Carpenter i pewien przyjaciel powiedzieli jej dobranoc. Pani Reeser siedziała wtedy w dużym fotelu. Miała na sobie nocną koszulę ze sztucznego jedwabiu, sukienne domowe pantofle i lekką podomkę.

Gdy owego nieszczęsnego ranka malarze i gospodyni wdarli się do pokoju ofiary, stwierdzili, że ów potworny żar, który zniszczył fotel, sprawił także, iż z ważącej siedemdziesiąt siedem kilogramów pani Reeser zostało mniej niż cztery i pół kilograma zwęglonych szczątków. Płomienie nie strawiły tylko jej lewej stopy, skurczonej czaszki i kilku kręgów. Z dużego fotela zostały jedynie sprężyny.

Pokój, w którym znalazła śmierć niczym w piekle pani Reeser, zdradzał niewielkie ślady pożaru. Od wysokości powyżej metr dwadzieścia nad podłogą ściany były pokryte sadzą, która osiadła gęstą warstwą również na zasłonach. Lustro, wiszące w odległości około trzech metrów od fotela, popękało od gorąca. W odległości ponad trzy i pół metra stopiły się i zakrzepły w postaci różowych kałuż na toaletce dwie długie świece, których knoty zwisały wzdłuż metalowych uchwytów szuflad. Żar pozostawił liczne i wyraźne ślady ponad metr dwadzieścia nad podłogą, ale poniżej były tylko dwa ślady ognia. W dywaniku tuż pod fotelem była wypalona mała dziurka. Za fotelem stopiło się plastikowe gniazdko, wysadzając bezpiecznik, który zatrzymał wskazówki zegara elektrycznego na godzinie dwadzieścia minut po czwartej.

Dziwna śmierć Mary Reeser wprawiła miejscowe władze w zakłopotanie.

Edward Davies, specjalista od podpaleń z Państwowego Wydziału d/s Ubezpieczeń, po przeprowadzeniu gruntownych badań przyznał, że może jedynie powiedzieć, iż ofiara zmarła od ognia, nie wiadomo, czym spowodowanego.

Znanemu patologowi, doktorowi Wiltonowi Korgmanowi z uniwersytetu w Pensylwanii, powiodło się nie lepiej. Jego raport brzmiał: "Nigdy nie widziałem tak skurczonej czaszki ani ciała tak doszczętnie strawionego przez ogień. To jest tak nienormalne, że uważam to za najbardziej zdumiewającą rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem".

Rutynowe sprawdzenie wykluczyło ewentualność uderzenia pioruna - w St. Petersburgu nie było burzy tej nocy. Papieros, od którego zajęło się ubranie? Eksperci wskazywali, że ubranie nie mogło wytworzyć temperatury 2500°C, która doprowadziła do tak drastycznych następstw. Spięcie w instalacji elektrycznej? Znów odpowiedź brzmiała - nie, ponieważ stopione gniazdko wysadziło bezpieczniki już po wybuchu ognia. Może benzyna? Patologowie z FBI, którzy zajmowali się tą sprawą, stwierdzili, że nie było żadnych płynów i chemikaliów, które spowodowałyby pożar.

Nie rozwiązana i prawdopodobnie nierozwiązywalna sprawa Mary Reeser zniknęła z czołówek gazet. Kilku wydawców w całym kraju wspomniało krótko o podobnych przypadkach, ale ogólnie rzecz biorąc, sprawa została zapomniana.

Zakłopotane władze St. Petersburga poczuły się zmuszone podać oficjalne oświadczenie, zamykające całą sprawę. Kilka miesięcy po tragedii szef policji i szef biura śledczego podpisali oświadczenie, przypisujące śmierć Mary Reeser zaśnięciu z papierosem w ręku, od którego zapaliło się jej ubranie.

Właśnie ta wygodna hipoteza została wykluczona przez ekspertów. Posłużyła do zamknięcia sprawy wprawdzie niezręcznie, ale zgodnie z przepisami. Jeśli eksperci byli zbici z tropu, to nie było sensu oczekiwać, iż komisarze zrobią coś więcej. Dziwna śmierć Mary Reeser jest tylko jednym z wielu podobnych przypadków. Ch. Dickens, który w powieści Samotnia opisuje śmierć jednego ze swoich bohaterów, właśnie przez samozapalenie się, stwierdza w przedmowie, iż kroniki notują około trzydziestu podobnych wypadków i wylicza je.

W przypadkach samozapłonu źródło żaru wydaje się znajdować wewnątrz ciała ludzkiego. Wskazuje na to wyraźnie pewna liczba doniesień. W jednym z nich mowa jest o kobiecie, która zastała swoją siostrę inwalidkę, siedzącą w fotelu, całą spowitą płomieniami. Ugasiła ogień kocem i zawiozła poparzoną na piętro do sypialni, po czym pobiegła po pomoc. Ogień był już więc ugaszony, ale nieszczęsna kobieta musiała zapalić się ponownie, gdyż po powrocie siostry została z niej tylko głowa, palce u rąk i popiół. Co zdumiewające, pościel, na której dokonał się akt spalenia ludzkiego ciała, nie była zniszczona. Przedmioty znajdujące się w pokoju pokrywała warstwa tłustej sadzy. Tłusta sadza pojawia się dość często w tego rodzaju wypadkach, również w przypadku śmierci M. Reeser.

Wszystkie okryte są tajemnicą. Żaden z nich nigdy nie został wyjaśniony.


Księga tajemnic, PANDORA BOOKS, Łódź 1992

Księga tajemnic, PANDORA BOOKS, Łódz 1992



  • /biblioteka/56-tajemnice/259-strzelec-widmo
  • /biblioteka/56-tajemnice/257-zagadka-mierci-napoleona