Oskarżony niejedno ma imię (1)

 
Kłamie jak najęty. W czasie wyjaśnień składanych w prokuraturze kilka razy opowiadał nowe wersje zdarzeń. Dziś jedne potwierdza, innym zaprzecza. Konsekwentny jest tylko w jednym punkcie. Nigdy nie przyznał się do zabicia Wiesławy K.
Kłopoty z ustaleniem prawdy na temat oskarżonego sąd ma niemal od samego początku.
- Oskarżony Łucjan... - sędzia Jarosław Bolek, zaczyna sprawdzać dane mężczyzny.
- Już nie Łucjan - podpowiada oskarżony.
- Tak, już widzę. Zatem oskarżony Piotr, Lucjan - czyta dalej sędzia.

Okazuje się, że w trakcie pobytu w areszcie Łucjan Hellski zmienił dotychczas używane imię. Reszta danych się zgadza. Zamieszkały we Wrocławiu, rozwiedziony, ojciec dwojga dzieci. Z zawodu technik ogrodnik. Na stałe jednak nie był nigdzie zatrudniony. Deklaruje, że utrzymywał się z prac dorywczych i miesięcznie zarabiał około tysiąca złotych. Kłopoty z ustaleniem prawdy powtarzają się raz jeszcze.
- Był karany? - pyta sędzia.
- Tak - przyznaje oskarżony Piotr Lucjan.
- Kiedy? Za co?
- Za różne rzeczy - mówi z uśmiechem mężczyzna.
- Dokładnie! - sędzia jest daleki od uśmiechów.
- Przeważnie były to przestępstwa przeciwko majątkowi.
- Jakie kary odsiedział?
- Też było ich kilka.
- A łącznie ile łat spędził w zakładach karnych?
- No, ponad 10 lat...

Prokurator ustalił, że od 1980 roku, wówczas jeszcze jako Łucjan Hellski mężczyzna był karany już sześciokrotne. W maju 2000 roku wyszedł z zakładu karnego w Cieszynie na dwumiesięczną przepustkę. Nigdy z niej jednak nie powrócił.
- Jak to było z tą przepustką?
- dopytuje sędzia.
- Świadomie postanowiłem nie wracać - tłumaczy oskarżony.
- W więzieniu przeżyłem piekło. Okres pobytu za kratami dał mi popalić. Chciałem normalnie zacząć żyć i zacząłem.
- To ile lat był na niepowrocie?
- Cztery.
- A ile lat zostało do odsiadki?
- Osiem.
- I postanowił oskarżony zacząć normalnie żyć?
- Właśnie - mężczyzna jakby poczuł nić porozumienia z sędzią.
- Chciałem wreszcie normalnie żyć. Napisałem nawet książkę o człowieku, którego można naprawić.
- Została wydana?
-Nie.

Sympatia.pl

Prokurator zaledwie kilka minut czyta akt oskarżenia. Najważniejszy zarzut to zabójstwo Wiesławy K. W tym czasie fotoreporterzy nieustannie robią zdjęcia oskarżonemu. Rzadko się wtedy uśmiecha. Ale zły robi się wtedy, kiedy sąd pozwala na publikację jego wizerunku w mediach.
- Wszyscy już mnie skazali, a ja jestem niewinny - stwierdza nagle niepytany przez nikogo Piotr Hellski.

Sędzia mierzy go tylko wzrokiem. Zimnym wzrokiem. Zaczyna zadawać mu pytania, ale robi to w specyficzny sposób.
- Zrozumiał akt oskarżenia?
- Nie rozumiem. Jestem niewinny - powtarza Piotr Hellski.
- Czy treść zrozumiał?
- Treść tak, ale jestem niewinny.
- Będzie składał wyjaśnienia?
-Nie.
- Odpowie na pytania?
- Tak, ale nie prokuratora.

Wobec takiej postawy oskarżonego sędzia zaczyna odczytywać jego wyjaśnienia, jakie składał w prokuraturze.
- W Łodzi byłem tylko raz 20 lat temu na wycieczce szkolnej - tyle powiedział prokuratorowi w czasie pierwszego przesłuchania Piotr Hellski.
- Potwierdza te wyjaśnienia? - pyta sędzia.
- Złożyłem takie, ale to nieprawda.
- Dlaczego oskarżony kłamał?
- Byłem zszokowany całą sytuacją...
- Zszokowany? - dziwi się mecenas Stanisław Owczarek, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych.
- Kiedy dowiedział się pan o śmierci pani Wiesławy?

To pytanie zaskakuje Piotra Hellskiego. Przez chwilę naradza się ze swoim obrońcą.
- Panu dziękuję za pytania - wypala w stronę mecenasa Owczarka.
- Wnioski proszę kierować do sądu - przywołuje go do porządku sędzia i czyta dalsze wyjaśnienia oskarżonego.

Dopiero w trakcie kolejnej wizyty w prokuraturze mężczyzna przyznał się do znajomości z Wiesławą K. Znalazł jej ogłoszenie na portalu sympatia.pl. Przedstawiła się tam jako 46-letnia kobieta, stanu wolnego, z wyższym wykształceniem. Ona zataiła przed nim swój wiek, on prawdziwe imię. Podawał się za Darka z Wrocławia.

Gadu-Gadu

Znajomość zaczęła się rozwijać. Początkowo rozmawiali ze sobą za pomocą komunikatora Gadu-Gadu. Potem zaczęły się telefony, SMS-y. Wreszcie pani Wiesława zaprosiła znajomego z internetu do siebie. O tej wizycie mówiła koleżankom. Nowy znajomy miał przyjechać 6 marca 2004 roku. To była sobota. Już wcześniej ustalili, że zostanie u niej na noc, bo między Łodzią a Wrocławiem jest spora odległość. Od tego dnia pani Wiesława nie odpowiadała na telefony znajomych. Zaalarmowani przez bliską przyjaciółkę, bracia Wiesławy K. poszli do mieszkania siostry. Tam znaleźli jej ciało. Był to 9 marca 2004 roku.
- Byłem w Łodzi 6 marca. Przyjechałem do Wiesi autobusem, ale następnego dnia rano wyjechałem - sędzia czyta kolejne już wyjaśnienia oskarżonego. - Przegadaliśmy całą noc.
- A te wyjaśnienia oskarżony potwierdza?
- To jest prawda oprócz daty.
- To znaczy?
- Byłem w Łodzi, ale 22 lutego.

Data jest najważniejsza. Choć parokrotnie Piotr H. podał 6 marca jako dzień wizyty w Łodzi, dziś kurczowo trzyma się daty 22 lutego. Opis jego wizyty właściwie się nie zmienia. Może oprócz środka transportu. Raz opowiada, że przyjechał z Wrocławia autobusem, innym razem, że samochodem.
- Miała na mnie czekać na dworcu. Mówiła, że będzie w takiej zawadiackiej czapeczce. Jej wygląd różnił się od zdjęcia, które zamieściła w Internecie - oskarżony słucha sędziego i co jakiś czas kiwa głową. Jakby przytakiwał. - Zjedliśmy u niej kolację. Włączyła muzykę. Podała wino. Wypiliśmy po dwie lampki. Dwa razy dzwonił do niej telefon. To był jej znajomy. Opowiadała mi o nim. Była z nim wcześniej związana, ale odeszła od niego. Obawiała się go. Pokazywała mi SMS-y, jakie jej przysyłał.

Oskarżony utrzymuje, że w SMS-ach pojawiały się groźby. Twierdzi, że sam zaczął się bać znajomego pani Wiesławy. To właśnie miała być przyczyna jego dość krótkiej wizyty.
- O 6 rano wziąłem prysznic, zjadłem śniadanie i wyszedłem od niej - sędzia kończy i patrzy w stronę oskarżonego.
- Tak było - zaklina się Piotr Hellski - Gdybym ją zabił, to uciekłbym za granicę. Ja utrzymywałem kontakty z różnymi kobietami.

Znam ich kilkanaście. Żadna nie ma do mnie pretensji. No, może jedna, mogłaby mnie oskarżyć o niespłaconą pożyczkę.

Piotr Hellski często zalotnie się uśmiecha. Na swój temat ma bardzo dobre zdanie. Typowy megaloman. Tak naprawdę wygląda raczej przeciętnie, żeby nie powiedzieć: kiepsko. Od czasu, kiedy został zatrzymany, dziennikarze z całego kraju piszą na temat tej zbrodni. Nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Wiesława K. utrzymywała z nim kontakty. Ona - znana w łódzkim środowisku artystycznym. Prowadziła własną agencję reklamową, studio graficzne. Współorganizowała Międzynarodowy Festiwal Indywidualności Muzycznych im. Aleksandra Tansmana. A on - zawodowy przestępca. Ponad 10 lat za kratkami. Pewny siebie, pyszałkowaty. Policjanci są przekonani, że ze znajomości z kobietami zrobił sobie źródło utrzymania. W jego wrocławskim mieszkaniu znaleziono notatki na temat kilkudziesięciu kobiet z całej Polski. Pisał o ich wyglądzie, upodobaniach. Zgromadził też pokaźny zbiór map wielu miast. Na nich zaznaczał adresy nowych przyjaciółek.

- W wyjaśnieniach oskarżonego jest wiele rozbieżności, dlatego sąd chce ustalić kilka rzeczy - mówi sędzia Jarosław Bolek, - Zacznijmy od imienia. Dlaczego przedstawiał się pan inaczej, niż nazywał?
- To jasne, byłem przecież poszukiwany po tym, jak nie wróciłem do zakładu karnego.
- A kiedy rzeczywiście był pan w Łodzi. 6 marca czy 22 lutego?
- Byłem u tej kobiety 22 lutego.
- To dlaczego kilka razy mówił oskarżony o 6 marca?
- Pomyliłem się. Było tyle faktów, musiałem to sobie uporządkować.
- Czyli jest pan pewien, że 22 lutego.
- Jestem tego tak samo pewien, jak tego jak się nazywam - mówi poważnie oskarżony...

To chyba najgorsze porównanie, jakie mógł tym razem przytoczyć. Zważywszy na fakt zmiany imienia czy posługiwania się kilkoma dowodami osobistymi.

Nie ma bezpośrednich dowodów winy oskarżonego. Niewątpliwie będzie to proces poszlakowy. Jednak oskarżenie jest przekonane, że te dowody, które w trakcie śledztwa zdołano zabezpieczyć, przemawiają na niekorzyść Piotra Hellskiego W mieszkaniu ofiary znaleziono m.in. ślady linii papilarnych oskarżonego. Odkryto je na butelce po winie. Jednak biegła nie jest w stanie podać dokładnego czasu, w jakim powstały.
- Mogły powstać w dzień zabójstwa, ale równie dobrze trzy miesiące przed nim - stwierdza biegła.

Po tym zeznaniu oskarżony promienieje. Jednak przed sądem ma stanąć jeszcze kilkunastu innych biegłych: psychologów, psychiatrów, informatyków, chemików oraz kilkudziesięciu świadków.



 








Żródło: ANGORA nr 16/2006

  • /czytelnia3/297-gadu-gadu/1496-oskarony-niejedno-ma-imi-2
  • /czytelnia3/297-gadu-gadu/1494-gadu-gadu