List 02 - Zawsze jak tamta starsza para

 


 Kochana Emmo,

Pamiętam dzień, w którym wróciłem ze szpitala. Wbiegłaś wtedy do salonu, wołając: "Tatuś! Tatuś!" Byłaś taka delikatna. Nie wskoczyłaś na sofę. W szpitalu założono mi gorset ze względu na uraz kręgosłupa. Ucałowałaś mnie w policzek i wtuliłaś mi się w ramię. Dla Ciebie ważne było tylko to, że tata jest w domu. Chciałaś po prostu być blisko mnie.

Przed snem poprosiłaś mnie, żebym Ci poczytał. Pamiętam, że była to bajka o szmacianym słoniu, który nazywał się Elmer. Te nasze wspólnie spędzone chwile są dla mnie niezwykle cenne.

Nie mam pojęcia, ile z tego wszystkiego będziesz pamiętała. Odkąd usłyszałem diagnozę, czułem ogromną potrzebę opowiedzenia Ci, co czuję. Ale to przecież niemożliwe. Masz dopiero trzy latka i żyjesz w świecie kredek, huśtawek i piaskownic. Jak można wyjaśnić trzyletniemu dziecku, czym jest nowotwór, choroba i śmierć?

Dlatego właśnie postanowiłem zapisać moje myśli i przeżycia wiążące się nie tylko z moją chorobą, lecz także z naszą rodziną. Wyobraziłem sobie, że te zapiski są jak dziennik ojca, który relacjonuje rozwój swojego dziecka, z tą jednak różnicą, że moje notatki mają przedstawiać proces dojrzewania nas obojga - Twój rozwój fizyczny, a mój - duchowy.

Przede wszystkim chcę, Emmy, żebyś wiedziała, że zawsze kochaliśmy się z Mamą. Nasza przyjaźń zaczęła się szesnaście lat temu, tego wieczora, kiedy spotkaliśmy się w barze w Santa Cruz w Kalifornii. Mama przyszła tam, żeby potańczyć. Zawsze byłem nieśmiały w towarzystwie kobiet, ale z Mamą czułem się inaczej. Poprosiła mnie wtedy do tańca, a potem już wiele godzin spędziliśmy razem, rozmawiając o wszystkim - podróżach, przygodach, życiu, miłości i przyjaźni.

Później, zaczęliśmy poszukiwać tych przygód, o jakich wtedy mówiliśmy. Pojechaliśmy do Meksyku. Z tamtej wyprawy najbardziej utkwił mi w pamięci przejazd przez Pustynię Sonora. Pociąg jechał bardzo wolno, a naprzeciwko nas, na ławce zrobionej z drewnianych listewek siedziała para starszych ludzi. Mężczyzna miał chyba z osiemdziesiąt lat, ale wstał, by kobieta mogła wyciągnąć wygodniej nogi. Wkoło było wiele wolnych miejsc, ale on nie chciał opuścić swojej towarzyszki i stał przy niej, delikatnie obejmując jej ramię. Wyglądali na bardzo zakochanych.

Kiedy pobraliśmy się, Mama dała moją obrączkę do wygrawerowania. Znalazły się tam inicjały "Z J T S P". Zawsze jak tamta starsza para.

Od czasu, kiedy się spotkaliśmy, nasze życie upływało wśród miłości, podróży i przygód. Gdy ukończyłem studia, spędziliśmy rok na Jamajce, następny w Ekwadorze. Potem zacząłem pracować jako dziennikarz, a Mama zrobiła doktorat. Siedem lat temu Mama dostała pracę na jednym z uniwersytetów w stanie Wirginia, a ja zatrudniłem się w jednej z miejscowych gazet. Kupiliśmy dom, nawiązaliśmy przyjaźnie i zaczęliśmy na dobre zapuszczać korzenie.

Chcieliśmy jednak, żeby ktoś jeszcze dzielił z nami miłość i życie. Nie mogliśmy sami mieć dziecka, więc podjęliśmy decyzję o adopcji. I tak właśnie stałaś się częścią naszej rodziny. Pamiętam te pierwsze chwile, Emmo, kiedy Cię trzymałem na rękach. Miałaś wtedy dwa miesiące, a już byłaś rezolutna. Spojrzałaś prosto na mnie z zabawnym, bezzębnym uśmiechem, a ja w jednej chwili poczułem, że po prostu Cię kocham.

Od tamtej pory Mama pracowała na uniwersytecie, a ja w redakcji. Moje godziny pracy często przedłużały się bardziej, niż tego chciałem. Nieraz wracałem do domu tak późno, że Ty już spałaś. Bywały takie tygodnie, kiedy widywałem Cię tylko rano.

Nie zrezygnowaliśmy z naszego poszukiwania przygód. Kiedy miałaś dwadzieścia jeden miesięcy, spędziliśmy kilka tygodni w Walii. Od czasu do czasu snuliśmy z Mamą marzenia o tym, co będziemy robili w przyszłości, a Mama miała ogromną ochotę wyruszyć kiedyś w podróż dookoła świata. Jej bliższe plany dotyczyły wyjazdu na rok do Czech, żeby tam uczyć. Zawsze bardzo lubiliśmy odwiedzać miejsca, których dotąd nie znaliśmy, a Czechy były dla nas jednym z tych egzotycznych krajów, które postanowiliśmy zobaczyć.

Teraz jednak marzenia zastąpił lęk - nie tylko przed tym, że nasze pragnienia są nierealne, ale też że nie doczekam czasu, gdy będziesz kończyła szkołę lub studia i staniesz się dorosła. Jeszcze bardziej martwi mnie to, że będziesz patrzyła na moje cierpienie. Wiem, jak wielkim przeżyciem był dla Ciebie widok mnie w tak ciężkim stanie. Podczas pierwszych kilku dni mojego pobytu w szpitalu bałaś się spać w swoim pokoju. Spałaś z Mamą, trzymając ją za rękę, a kiedy Babcia powiedziała kiedyś, że niezbyt dobrze się czuje, zapytałaś pełna obawy: "Czy upadniesz i będziesz się trzęsła jak Tatuś?"

Chcąc oderwać Cię od tych spraw, Mama zapisała Cię na letnie kolonie dzienne z innymi dziećmi i zorganizowała Ci częste odwiedziny w domach rówieśników. Pamiętam, jak się cieszyłaś, kiedy po raz pierwszy miałaś przenocować u dwóch swoich koleżanek. Nie mogłaś się tego doczekać, podskakiwałaś i wołałaś: "Będę tam spała! Będę tam spała!"

Zbiegłaś po schodach na dół i spakowałaś swój różowy plecaczek, do którego włożyłaś zabawki i - jak to nazwałaś - "sukienkę na specjalne okazje". Kiedy rodzice Twoich koleżanek podjechali pod nasz dom, wybiegłaś na dwór i nie oglądając się na nas wsiadłaś do samochodu, zapięłaś pas i czekałaś.

- Myślę, że jest bardzo przejęta -powiedziałem do tamtych rodziców, na co się zaśmiali. Mama dała Ci pospiesznie buziaka. Kiedy tak siedziałaś czekając na mojego całusa, spytałem: "Jesteś pewna, że chcesz jechać?"

- No pewnie, głuptasie - odparłaś. Stale mam w oczach ten obraz, jak machasz swoją malutką rączką przez tylną szybę samochodu.

Twoja pierwsza noc w obcym domu była przełomowym wydarzeniem. Jednym z tych, które rodzice odnotowują w dzienniku swojego dziecka. Jednym z wielu w życiu.

Doskonale pamiętam chwilę, w której po raz pierwszy się zaśmiałaś. Mama przyniosła wtedy do domu balon, przywiązała go do Twojego łóżeczka, po czym odbiła go ręką. Balon uniósł się w powietrzu, a kiedy opadał Ty w głos się roześmiałaś. Kiedy Mama podbiła balon po raz drugi, znowu zaśmiałaś się tak głośno, że i my zaczęliśmy się zanosić ze śmiechu. Teraz te chwile nabierają dla mnie szczególnej wartości. Są to wspomnienia, które Ty, Mama i ja tworzymy razem.





Tekst: GREG RAVER LAPMAN
Tłumaczenie: MAŁGORZATA BRENNER
Reader's Digest, 1995


 

  • /pisane-noc/127-listy-do-emmy/438-list-03-nastpna-walka
  • /pisane-noc/127-listy-do-emmy/436-list-01-jak-mogem-jej-to-zrobi