ZAGADKA KRYMINALNA NR 9 - Morderstwo w hurtowni

 

   Zmierzch zapadał szybko. Ciemne i ciężkie chmury przykrywały niebo, a w szyby okien zaciekle uderzały krople deszczu. W pawilonie znanej w mieście hurtowni, w pokoju na pierwszym piętrze, księgowy Andrzej M. włączył stojącą obok komputera lampkę i zaczął pisać kolejną stronę sprawozdania. Około godziny dwudziestej pierwszej deszcz odrobinę zelżał, a dziesięć minut później Andrzej M. usłyszał głośny huk dobiegający z parteru. Poderwał się od biurka, przebiegł długim korytarzem i zbiegł do sali sprzedaży. W ostrym świetle halogenowych kinkietów zobaczył leżącego na podłodze współwłaściciela hurtowni Bogdana M. Tuż obok stał Ryszard N. - wspólnik nieżyjącego.

   - Panie Andrzeju, był napad. Zabito Bogdana! Dzwoń pan na policję! - krzyknął Ryszard N.

   Kilka minut później wchodzącego do hurtowni inspektora Neraka oraz sierżanta Wrzoska przywitał Ryszard N. On też zrelacjonował policjantom całe wydarzenie.

   - Zamordowano mojego wspólnika Bogdana. Bandyci weszli do środka i z zimną krwią go zastrzelili. Widocznie mój wspólnik zapomniał zamknąć drzwi na klucz. Pracujemy do dwudziestej i dlatego drzwi powinny być zamknięte. Nic nie zginęło, podejrzewam więc, że zabójcom chodziło jedynie o zamordowanie Bogdana. Może to jakaś zemsta?

   Inspektor pochylił się nad ciałem i na prawej skroni denata dostrzegł ciemne plamki wypalonego prochu. Następnie rozejrzał się po salonie. Na posadzce, pobrudzonej błotem z butów jego i Wrzoska, zobaczył łuskę. Podniósł ją długopisem i schował do plastikowego woreczka.

   - Panie inspektorze, przesłuchałem księgowego, ale niczego ciekawego nie powiedział - zameldował sierżant. - Facet cały wieczór siedział przy komputerze. Zbiegł dopiero po usłyszeniu wystrzału, kiedy napastników już nie było.

   - Może pan opowie dokładnie, jak to było - poprosił Nerak Ryszarda N.

   - Przeglądałem z Bogdanem dokumenty pewnej korzystnej dla nas oferty. W pewnym momencie zachciało mi się pić. Poszedłem do pokoju socjalnego, włączyłem radio i postawiłem czajnik na kuchence. Czekając, aż się woda zagotuje, słuchałem listy przebojów i przeglądałem kolorowy tygodnik. Nagle usłyszałem odgłos wystrzału. Chciałem zobaczyć, co się stało, ale nie mogłem otworzyć drzwi pokoju socjalnego, ponieważ zacięła się klamka. Kiedy się z nią wreszcie uporałem i wybiegłem na salon sprzedaży, po mordercach nie było śladu. W tym czasie,gdy po schodach zbiegał księgowy, a ja pochylałem się nad nieżyjącym już Bogdanem, usłyszałem odgłos uruchamianego silnika i przez szybę wystawową zobaczyłem samochód, który akurat ruszał. Sądzę, że odjeżdżali nim bandyci. Stojąca przy naszej hurtowni lampa uliczna jest zepsuta i nie świeci, a samochód ruszył bez zapalonych świateł. Udało mi się jednak zobaczyć w świetle padającym z naszego salonu, że była to srebrzysta skoda fabia. Powinien pan, inspektorze, jak najszybciej zarządzić blokadę dróg, by złapać mordercę!

   - Uważam, że nie jest to potrzebne - stwierdził inspektor. - To przecież pan zabił wspólnika i teraz opowiedział mi bajeczkę o napadzie.

   Na podstawie jakich dwóch spostrzeżeń Nerak doszedł do takiego wniosku?


   WOJCIECH CHĄDZYŃSKI

  • /quizy-i-testy/437-zagadki/3096-zagadka-kryminalna-nr-10-mistyfikacja
  • /quizy-i-testy/437-zagadki/3086-zagadka-kryminalna-nr-8-nie-ucieka-z-wykadow